Rozdział 12

2K 291 111
                                    

"  Chciałbym powrócić do czasów, kiedy patrząc na Ciebie czułem ten dziwny dreszczyk. Teraz nie czuje już nic .  "



Jimin i Yoongi spędzili miło czas, jedząc lody arbuzowe. Były tak dobre, że Min zjadł je całe, a Park był z tego naprawdę dumny. Męczył go swoimi pytaniami, opowieściami, ciągłą gadką, aż w końcu blondyn sam zaczął o sobie opowiadać. I chociaż było to parę zdań czy też po prostu kilka słów, był to i tak zrobiony pierwszy krok w kierunku zmiany samego siebie. Chim wydawał się być niezwykle zainteresowany Yoon'em, jego życiem, dzieciństwem, całym nim. Przez to nieświadomie przytłoczył chłopaka, który nie rozumiał tej nagłej uwagi skupionej tylko na nim. Brunet nie patrzył nigdzie indziej jak na niego, nie odzywał się do nikogo innego. Jego czekoladowe oczy lustrowały twarz Min'a, zapamiętując w niej każdy szczegół, każdy pieprzyk, każdą delikatną zmarszczkę; wszystko. Ciągle mu powtarzał, że jest uroczy, a słowa te wywoływały u blondyna, nieświadomy rumieniec, przez co Chim jeszcze szerzej się uśmiechał. 

Chłopak widzący wszystko w ciemnych i mrocznych barwach, bardzo chciał zrozumieć ciągły optymizm pałający od dobrze zbudowanego bruneta. Czyżby znowu cieszyły go ćwierkające dookoła ptaki? Albo nowe ruchy, które zdążył wymyślić i które na pewno wykorzysta w jakimś nowym układzie? Albo te lody arbuzowe miały w sobie jakiś dziwny narkotyk, tylko dlaczego on nie działał na Min'a? Zdziwił się, kiedy przyłapał samego siebie na próbie uniesienia kącików ust. Nie mógł. Po prostu nie potrafił, nie ważne jak bardzo się starał. Ukradkiem spoglądał na Jimin'a, podążał wzrokiem tam gdzie on i starał się uśmiechać tak jak brunet, kiedy patrzył na jakąś zwyczajną rzecz. Próbował go naśladować, ale jak zwykle mu się nie udało. Skupiał się na białej filiżance od kawy i zastanawiał się co jest w niej takiego specjalnego i dlaczego Jimin się do niej uśmiecha? 

Kompletnie tego nie rozumiał i jak widać w najbliższym czasie miało tak zostać. 

Nadal jednak wiedział, wręcz był tego pewien, że minie kilka dni i Chim po prostu odejdzie. Dlaczego? No cóż, każdy tak robił. Interesował się nim krótką chwilę i nagle, bum, znikał. A Min znowu zostawał sam. Nie przyzwyczajał się do Jimin'a, jego ciepła, jego waniliowego zapachu czy opalonych dłoni.

Nie.

Zachowanie bruneta było miłe, i było też swego rodzaju odskocznią od tego codziennego ponurego życia. Chociażby takie zwykłe wyjście na lody. Min rzadko kiedy wychodził z domu, a co dopiero wychodził w jakieś miejsce i to jeszcze z kimś, a nie sam. To było wręcz niemożliwe. 

Poczuł jednak ukłucie w sercu. Wiedział już jak czują się ludzie, którzy mają mnóstwo znajomych i wiernych przyjaciół. Którzy mają ważne dla siebie osoby blisko przy sobie i wiedzą, że ich nie opuszczą. Ufają im i dobrze się z nimi czują. A on nie miał takich osób, nie miał nikogo.

Czasami zazdrościł tego innym, ale sam przed sobą musiał się przyznać, że był wdzięczny Jimin'owi. Dane mu było zakosztować chociaż przez chwilę zwykłego, nastoletniego życia. I było dobrze, naprawdę dobrze. 

Starał się zapamiętać jego twarz, jego oczy, które w miarę rośnięcia promiennego uśmiechu, zamieniały się w dwie malutkie szparki. Jego puchate policzki, opaloną, miękką skórę, ciepłe dłonie i waniliowy zapach. Jego dobroć i uprzejmość. Jego ciemne włosy opadające na gładkie czoło. Duże, zaróżowione usta, krótkie palce ozdobione paroma pierścionkami. Wisiorek z motylem, którego sam widział. Jego imię. 

Dlaczego? 

Sam nie wiedział. Ale czuł, że miło by było powspominać tą radosną buzię i przyjemny zapach, kiedy będzie uchodzić z niego życie. 

Sadness | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz