Rozdział 8

306 14 5
                                    

*Miki*
Nie wierze! To przecież ten facet z "Belladonny"! Cholera, jest nawet przystojniejszy niż go zapamiętałam.
I ten garnitur... Cudownie opina się na jego umięśnionych nogach, przylega do klatki piersiowej...

Kurde Miki! Ogarnij się, przecież to przez niego nie macie teraz gdzie ćwiczyć razem z dzieciakami!

No tak, racja... Cholera, dopiero teraz uświadamiam sobie, że przed chwilą nazwałam go bogatym, starym buisnessmanem... Ale właściwie lepsze takie wyrażenia niż inne epitety które przyszły mi na myśl...

Koleś serio mnie zdenerwował. Jakby, bardzo, BARDZO zdenerwował. Dla większości uczniów naszej szkoły, zajęcia taneczne są jedynym sposobem na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości. Wiele z nich nie posiada sielankowej rodziny i domu z białym płotkiem.
Tak jak powiedziałam Laurze, wygrana w konkursie to ogromna szansa, zarówno dla szkoły jak i dzieciaków. Nie możemy sobie pozwolić na zaprzestanie ćwiczeń, a tu proszę! Pan Nicholas Griffin we własnej osobie, być może właśnie niszczy naszą kilkumiesięczną pracę i starania! Jakby remont nie mógł poczekać chociaż z miesiąc, do eliminacji! UGH!
Uświadomiłam sobie ze przez cały czas przyglądam się Nick'owi nic nie mówiąc, on za to wydaje sie rozbawiony całą sytuacją.
Co za palant!

Stwierdziłam że nie wytrzymam dłużej w jego towarzystwie wiec bez słowa opuściłam gabinet dyrektorki, na do widzenia trzaskając drzwiami.
***

Po tym jak już wyjaśniłam moim uczniom zaistniałą sytuację, poczekałam aż byłam pewna, że wszyscy, co do jednego bezpiecznie wrócą do miejsc swojego zamieszkania. Mogłabym powiedzieć, że wracają do domów, ale skłamałbym, gdyż nie wszyscy z nich takowy posiadają. Młodsze dzieci zostały odebrane przez swoich opiekunów, starsi natomiast złapali autobusy lub taksówki, by wrócić do siebie.

Obiecałam im jeszcze, że odezwę się, jak tylko znajdę jakieś wyjście z owej sytuacji.

Jeśli takowe znajdę...

Po raz kolejny poczułam gniew.
Cała nasza ciężka praca na nic. Wprost nie mogę uwierzyć jak w przeciągu kilku chwil cały nasz wysiłek poszedł na marne.

Żeby się uspokoić postanowiłam pójść na poddasze szkoły, do sali ze stalowymi rurami. To pomieszczenie jako jedyne nie zostało poddane remontowi, gdyż jakiś czas temu sama zadbałam o jego stan.

Po drodze na górę wzięłam z szatni swoją torbę, w której miałam strój do ćwiczeń na rurze. Stwierdziłam, że skoro w budynku i tak nie ma nikogo oprócz dyrektorki i Nicholasa, a budowlańcy mieli teraz przerwę, mogę przebrać się juz w sali.

W całym moim ciele buzowała nerwowa energia, spowodowana wcześniejszym spięciem z Griffinem, jak i zaistniałą sytuacją. Starając się o tym wszystkim zapomnieć, a zwłaszcza o nim, czym prędzej ściągnęłam swoje dresy i sneakersy, zostając wyłącznie w staniku sportowym i króciutkich biało-czarnych majtkach .
Wyciągnęłam z torby dopasowany fioletowy top z nadrukiem, nakolanniki oraz dwudziesto centymetrowe, srebrne szpilki na platformie.
Gdy juz się przebrałam, podeszłam do odtwarzacza by podłączyć telefon i puszczać z niego muzykę.
Po chwili z głośników rozmieszczonych w rogach sali zaczęła płynąc dobrze mi znana melodia.
(Filmik w mediach)*
Zaczynam swój taniec obchodząc rurę dookoła, ciągnąc lekko swoje obite w szpilki stopy po ziemi. Chwytam stał obiema rękami i powolnymi ruchami bioder schodzę na dół i wracam do pionu. Podciągam jedną z nóg do klatki piersiowej, by następnie wyrzucić ją przed siebie w, jakby spowolnionym kopnięciu. Podnoszę się w górę i czuję się jakbym leciała. Trzymam się jedną ręką i zagiętą nogą, przyciągam obie nogi do piersi i zsuwam się delikatnie w dół, by opaść na kolana. Pełznąc zmysłowo, przesuwam się, by ponownie chwycić rurę i przyciągnąć się w locie do góry.
Następnie obracam się głową w dół, rozszerzając nogi prawie do szpagatu.

Tak bardzo zatraciłam się w krokach, tańcu, uczuciach ze mnie płynących, że nie zauważyłam właściwie kiedy muzyka przestała grać.
Jestem prawie pewna że poruszałbym się dalej, w takt tylko sobie znanej, wewnętrznej melodii, grzyby nie nagły hałas dochodzący z okolicy drzwi .

Co do cholery?!

Kiedy odwróciłam się w tamtą stronę, mało nie padłam w tych zabójczo wysokich szpilkach, widząc kogo przywiało. Momentalnie całe napięcie wróciło, przyjęłam dość agresywną postawę, z rękami na biodrach, uniesioną brwią i stopą stukającą nerwowo w parkiet.

Ugh, zapowiada się ciekawie...

Zatańcz dla mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz