Rozdział VII

360 32 42
                                    


Rozdział VII

Nowi sąsiedzi 

Przez kolejny tydzień Estelle czyhała przy oknie na pojawienie się nowego sąsiedztwa. Po tym, jak do dawnej posiadłości madame Villeau przywieziono meble i inne sprzęty codziennego użytku, pozostało jej już tylko czekać, aż ujrzy twarze osób, które lada dzień wprowadzą się do domu obok. Z zapartym tchem bacznie śledziła zaniedbany podjazd, którym według tego, co mówiła ciocia Mathilde, nikt się nie miał czasu zająć od śmierci monsieur Villeau. Uważnie też nasłuchiwała najcichszego turkotu powozu. Bowiem każda dorożka mogła wieźć ludzi, z którymi miała związać swoje dalsze losy. Estelle tak bardzo pragnęła jakiejś odmiany. Wydawało jej się, że tylko nowe sąsiedztwo będzie w stanie choć trochę ubarwić jej monotonne życie w Paryżu.

- Czy widziała ciocia te błyszczące, lakierowane meble? Czyż podobnych ja sama nie miałam w dzieciństwie?

- Tak, Estelle. Uważasz, że sąsiedzi to rodzina z dziećmi?

- C'est possible! Tak bardzo brakuje mi naszych małych sąsiadek. Żywię więc nadzieje, że może znów zamieszkają na naszej ulicy urocze dziewczynki lub niesforni chłopcy.

- A to by bardzo uprzykrzyło nam życie – westchnęła ciotka dziewczyny.

- Niech najdroższa cioteczka, tak nawet nie myśli! Wszak Jacqueline i Charlotte były najpotulniejszymi istotami! Prawdziwe aniołki!

- Prawda, aczkolwiek to ty, moja droga spędasz mi teraz sen z powiek!

- Ile mam jeszcze błagać o przebaczenie cioci? - posmutniała hrabianka, spoglądając załzawionymi oczami na surowe oblicze madame D'Ardeagne.

- Ciii! Nawet mi się nie waż tu płakać. Dorastającej panience nie przystoi takie zachowanie! Co to za nowe ceregiele!? Pragniesz odzyskać moje zaufanie? Musisz mi zatem obiecać, że będziesz posłuszna i postarasz się już nigdy nie zawieść.

- Zrobię wszystko, co w mej mocy, ciociu – przytaknęła usłużnie Estelle.

- Bien – westchnęła kobieta, podchodząc do lustra, aby poprawić wylatujące kosmyki włosów.

Dopiero teraz mademoiselle de Lilas- Chavriere zdała sobie sprawę z upływu czasu. Dawniej ciocia Mathilde była bardziej rumiana na twarzy, jej policzki nie zapadały się, a skóra miała jeszcze tą zdrową, morelową barwę. Jednak z biegiem lat twarz cioci przyoblekła się w coraz bardziej wyraźne sieci zmarszczek, a niegdyś lśniące włosy Mathilde D'Ardeagne spłowiały, nasuwając na myśl suche stogi siana w najcieplejszy, sierpniowy dzień.

- Jak ten czas biegnie... – Przeszło przez myśl hrabiance. - Zdawałoby się, że wczoraj przyjechałam do Paryża. Jeszcze tak niedawno to ja byłam nową osobą w sąsiedztwie, którą każdy chciał poznać – szepcząc to sama do siebie, próbowała odtworzyć sobie we wspomnieniach moment, kiedy to po raz pierwszy zawitała z wizytą do państwa Villeau.

Błądziła we swych wspomnieniach, wyobrażając sobie przed oczyma nieśmiałą Drishkę w białej, koronkowej sukience i atłasowymi kokardami we włosach. Jej przyjaciółka, wówczas niespełna dwunastoletnia dziewczynka stała oparta o marmurową balustradę na ganku i cicho nuciła pod nosem rosyjską kołysankę. Estelle widziała jej przyjazny uśmiech i morskie oczy. To wspomnienie było wciąż żywe... Młoda hrabianka otworzyła ślepia i odruchowo podbiegła do okna. Miała zapewne nadzieję, że ujrzy tam znów swoją przyjaciółkę, tak jak w swej wyobraźni. Jakże więc bardzo musiała się rozczarować, gdy stwierdziła, że ganek sąsiadów jest pusty, a dźwięk, który wzięła za nucenie kołysanki okazał się być melodią wygrywaną przez drewnianą pozytywkę.

Ironia Losu [ Tom II ] : Szklane UczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz