(Jungkook)
Taehyung wciąż był nieprzytomny, kiedy wieźli go na salę, żeby go zbadać. Martwiłem się o niego. Usiadłem na korytarzu, czekając aż będzie można wejść do niego. Mam nadzieję, że szybko się obudzi. Przymknąłem oczy, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Siedzieliśmy u mnie w domu. Ja czytałem książkę, a TaeTae tylko mi się przyglądał, mówiąc co pięć minut, że jestem uroczy, gdy się skupiam na fabule książki. Od momentu, kiedy mu wybaczyłem minął miesiąc. Nie mogłem dłużej wytrzymać bez jego głupiego uśmiechu. Dziwiłem się sobie, że wytrzymałem całe wakacje. A więc, TaeTae przez cały ten miesiąc nawet mnie nie tknął. Nie w sensie, że w ogóle mnie nie dotknął, ale w sensie... Zastanawiało mnie to, bo kiedyś non-stop mnie do tego namawiał. Ja jak na razie nie dałem mu się uwieść. A raczej w zeszłym roku. Teraz nawet trochę irytował mnie ten jego brak inicjatywy. Traktował mnie jak porcelanową lalkę, o którą trzeba się cały czas troszczyć. A ja przecież byłem mężczyzną. Prawdziwym mężczyzną, który zakochał się w największym idiocie na całej planecie.
- Można już wejść, obudził się - usłyszałem głos lekarza, wyrywający mnie z moich rozmyślań. Podniosłem się i ukłoniłem się starszemu panu, po czym wszedłem do sali, żegnając doktora uśmiechem.
- Jungkookie, jesteś tutaj? - TaeTae leżał na łóżku. Do rąk miał przypięte jakieś kabelki. Domyśliłem się, że to kroplówki. Uśmiechnąłem się do niego blado i usiadłem na krześle tuż obok łóżka. - Co mi się stało?
- Nie mam pojęcia Tae.. - czułem, jak pod powiekami zbierają mi się łzy, które tak długo powstrzymywałem. Przetarłem oczy rękawem bluzy. Nie mogłem pozwolić sobie teraz na tanie sentymenty.
- Nie płacz, Kookie. Nie chciałem, żebyś był smutny, wiesz o tym prawda? Cholera, przepraszam, że tutaj wylądowałem. Pewnie narobiłem ci kłopotów?
Nachyliłem się nad V i delikatnie pocałowałem jego usta. Początkowo był zaskoczony tym nagłym gestem z mojej strony, jednak szybko również mnie pocałował, zachowując przy tym delikatność, za którą go kochałem.
- Wytłumacz mi, dlaczego zemdlałeś? Dlaczego jesteś blady jak ściana? Dlaczego masz zapuchnięte oczy? Czy to przeze mnie? - zapytałem, łapiąc jego dłonie w swoje.
- Nie, to nie twoja wina. Ja po prostu.. - przygryzł wargę i westchnął ciężko. - Nie potrafię spać, gdy nie ma cię obok.
- Czyli nie sypiasz? Dlaczego TaeTae? Sen jest niezbędny! - wrzasnąłem, uderzając go delikatnie dłonią w pierś.
- Ale bez osoby, którą się kocha, to żadna frajda spać...
Zaśmiałem się i przesiadłem się na łóżko. Poklepałem V brzuchu, żeby mi zrobił miejsce. Położyłem się obok niego i nakryłem się szpitalną kołdrą. Wtuliłem głowę w tors tego głupka i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Teraz jestem przy tobie - szepnąłem, unosząc podbródek, by spojrzeć w jego oczy. Ucałowałem delikatnie jego usta. - Musisz iść spać, ja będę spał z tobą, dobrze?
- Kocham cię, Jungkookie.. - szepnął tylko i przycisnął mnie do siebie. Słyszałem bicie jego serca i nierówny oddech. Zamknąłem oczy i, sam nie wiem kiedy, zasnąłem.
(Luhan)
Dwa tygodnie później Pan Xiao Pieprzony Geniusz Luhan, wylądował w szpitalu. Lekarze jednogłośnie stwierdzili niedojebanie mózgowe. Żartuję, zapalenie płuc. Zachciało mi się wychodzić przeziębionym z mokrą głową nad staw. To wszystko przez Sehuna, bo to on mnie wyciągnął z domu. A teraz leżę w szpitalu i umieram na raka. Znaczy nie do końca raka, ale zapalenie płuc też nie jest fajne. Podobno gdzieś tutaj też leży Taehyung, przyjaciel byłego chłopaka mojego przyjaciela.
CZYTASZ
Let's (not) Fall In Love
FanfictionLet's not fall in love, we don't know each other very well yet Actually, I'm a little scared, I'm sorry Let's not make promises, you never know when tomorrow comes But I really mean it when I say I like you Don't ask me anything I can't give you an...