Spojrzałam w dół. Podemną rosła wściekle zielona młoda trawa.
Rozejrzałam się, widziałam gałęzie drzewa na którym byłam.
Spojrzałam w górę. Nademną roztaczało się niebo pełne gwiazd.
Białe kontrastujące z czernią nieba gwiazdy wydawały się tak blisko...
Uniosłam rękę próbując ich dotknąć.
To zawsze było moim marzeniem.
No dobra... przestało być gdy dowiedziałam się że najbliższa jest około 4,5 lata świetlne od ziemi.Poczułam jak Etera wciska łepek pod moje łopatki niezdarnie usiłując przytulić się do mnie i zwrócić na siebie uwagę.
Poprosiłam ją aby obdarowała mnie wyostrzonymi zmysłami które posiadała. Chwilę później mogłam zachwycać się tym co widzę.A nic nie umknęło mojej uwadze. Uwielbiałam to uczucie.
Nagle z oddali usłyszałam jak ktoś krzyczy:
-Poddaj się albo będę zmuszony Cię zastrzelić!-
Zerwałam się natychmiast.
Etera rozumiejąc jak poważna jest sytuacja zaczęła cicho zawodzić ze strachu, poczułam jak się boi....o mnie.
Natychmiast przygarnełam ją do siebie jeszcze bardziej zarażając się jej strachem.W tym momęcie usłyszałam okropny dźwięk. Ktoś był duszony. A to ostatni dźwięk który z siebie wydał. Usłyszałam jak broń wypada mu z ręki.
Musze mu pomóc...pomyślałam i zaskoczyłam z drzewa. To był mój błąd. O ile na drzewie czułam się w miarę bezpiecznie miejąc dobry widok na okoliczny teren i zawsze mogłam zaskoczyć przeciwnika, tak teraz na ziemi poczułam się całkowicie bezbronna i wystawiona na widok.
Szpony Etery zacisneły się na mojej koszuli jeszcze mocniej rozgrywający ją i dotykając skóry by mieć ze mną kontakt.
Usłyszałam jak ciało opada na trawę.
Przez chwilę czekałam.
Gdzie oni są?
Pomyślałam. W tym lesie było tak ciemno i tak gęsto osadzone były drzewa, że gdyby nie doskonały słuch nie wiedziała bym czy są odemnie kilka czy kilkanaście metrów.Jednak słucha miałam doskonały, i wyczuwałam że jest kilkanaście metrów odemnie. To było blisko.
Za blisko. Każda odległość była ZA mała by czuć się bezpiecznie.Usłyszałam kroki. Oddalił się
Kto kolwiek to był odszedł od ofiary.
Odczekałam chwilę i zaczęłam iść.
Mijając drzewa tak dobrze mi znane za dnia , w nocy zmieniały się w ponurych i nieruchomych strażnik.
Tylko trawa zaskakiwała swoją zielenią.I ujrzałam ciało. Pobiegłam do niego i uklęknełam obok. Ze zdziwieniem zaobserwowałam, że jego klatka piersiowa porusza się, Conrada nieznacznie, ale na pewno żyje!
Znałam go. Był to jeden z ochroniarzy. Ich zadaniem było nie dopuścić by ktoś obcy wszedł na nasz teren. Jak widać był bardzo dzielny. Byłam bardzo ciekwa tego co zobaczył. Musiał widzieć twarz swojego niedoszłego zabójcy. I człowieka który teraz może być w moim domu. Ta myśl sprawiła że zaczełam zastanawiać się co zrobić.
Zaczęłam szybciej oddychać. Etera przylgneła do mnie. Bałam się odwrócić głowę...bałam się zrobić cokolwiek. W tej chwili najbardziej chciałam być w domu. Z rodziną i...
-Bezpieczna.- usłyszałam za swoimi plecami. Natychmiast odwróciłam się i wstałam. Stał przedemną nieznany mi człowiek, miał naciągnięty ciemny kaptur i długi płaszcz. Zdawał się unosić nad trawą.
Wyszedł z cienia i zaczął się do mnie zbilżać. Odruchowo cofnełam się o krok zapominając, że za mną leży ciało. Potknełam się. Czułam już jak się przewracam. W ostatniej chwili za barki złapały mnie czyjeś ręce.
To były ręce które chwilę przedtem prawie udusiły człowieka.Etera poderwała się. Czułam że najchętniej rozszarpała by go na strzępy. Rozpostarła skrzydła i pochylając się do przodu zaczęła go straszyć (po swojemu).
Nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Delikatnie przekręcił głowę w bok.
Na co Etera została brutalne odizolowana odemnie. I zatrzymana w powietrzu przez niewidzialną rękę.Uniusł głowę i spojrzał na mnie. Zamarłam. Teraz już mogłam dostrzec jego oczy. Grafitowo Szare głębokie i nieprzeniknione....znajome.
Usłyszeliśmy kroki. Jednak on nie odrywał odemnie wzroku. Czułam jak bije się z myślami.
Zaczęłam krzyczeć.
On chyba tego nie przewidział.
Zasłonił mi ręką usta i oczy. Zaczęłam się jeszcze mocniej szamotać i chwyciłam jego dłonie próbując je zdjąć z moich ust.I wdychać, jego dłoń mocno pachniało nieznaną mi substancją. Zaczęłam kaszleć. Nie mogłam się powstrzymać to miało tak silny zapach...
Później kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie.
Usłyszałam jak ktoś mnie woła.
Uchwyt na moich barkach zniknął.
na ustach i oczach też.
Przechyliłam się do tyłu spadając na ciało.film mi się urwał...
CZYTASZ
Nowy Świat
Science FictionPo wielu wiekach zatruwania świata przez ludzi Matka Natura postanowiła się ich pozbyć.....