Zakaszlałam.
Dzisiaj już trzeci raz.Co się ze mną dzieje?
Choroby wśród nas były na prawdę rzadkością, a co dopiero w moim wieku. Bałam się. Głowa co raz bardziej mnie bolała. Każdy dotyk materiału lub czegokolwiek na mojej skórze powodował nieprzyjemne dreszcze. Było mi zimno i ciepło zarazem.
Poczułam jak dziób Etery ociera się o moje ucho. Znowu chciała mi dodać otuchy. Czułam jednak, że i tak się martwi tylko udaje spokojną.
-Nie często, ale czasami się zdarza-przesłała mi w myślach.
Pociągnełam nosem.
Siedziałam na korytarzu, na demną górowali starsi uczniowie pchając się do swoich klas.
Te odgłosy... Odgłosy szkoły...na które zwykle nie zwracała uwagi dzisiaj wydawały jej się nie do zniesienia.
Dlaczego one tak głośno się śmieją?
A ten? Już głośniej nie mógł póścić muzyki?Mój wzrok zatrzymał się na jednym z starszych uczniów. Patrzył się na mnie. Zdecydowanie za długo. Zdziwiło mnie to. Nie znam za dużo osób ze starszych klas a już zwłaszcza nie z flory. Patrzył jeszcze chwilę lustrując mnie wzrokiem i poszedł. Jakby nigdy nic.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową.
-Sara!-usłyszałam i w tym momęcie rozległ się dzwonek. Głośniejszy niż zwykle nieprzyjemnie drażnił uszy.
Poczułam jak kuca koło mnie i kładzie mi ręce na ramionach przekręcając mnie w swoją stronę.
Lubiłam Elize, ale teraz byłam zdenerwowana bo przez nią przez moje ciało przeszedł kolejny drażniący dreszcz.
-Wiesz co się stało?!- zapytała podekscytowana.
Och... jak w tej chwili korciło mnie by odpowiedzieć: Nie i nie chce wiedzieć!
Jednak taka odpowiedź mogła by skutkować śmiertelnym obrażeniem.
Wolałam nie ryzykować.Ona zaczęła mówić nie zwracając nawet uwagi na to że jej nie słucham tylko wgapiam się w zielone płytki
( próby nadania szkole weselszych barw)Nawet nie wiem kiedy weszłam do klasy nie wiem kiedy prztrwałam polski... matmę, potem plastykę.
Pamiętam jak rzuciłam się na swoje łóżko i trawiona gorączką zasnełam.LUKE
Nie mogłem w to uwierzyć.-Co zrobiłeś?- zapytałem po raz drugi.
To niemożliwe. Nie mogĺ tego zrobić!
Po prostu nie mógł!-Ja?-roześmiał się- Przecież powiedziałem Ci że to ty zrobiłeś. Dałeś do powąchania tej niezwykle słodkiej małej Eagles substancję. -
Zamilkł na chwile.
-Substancje wywołującą śmiertelną chorobę...którą pokropiłem twoje dłonie.--Słuchaj- powiedziałem kładąc dłonie z rozszerzonym palcami na blacie stołu- dobrze wiesz że nie chciałem tam iść. Zmusiłeś mnie...-
Znowu ten śmiech. W tej chwili miałem ochotę podejść do niego i... sprawić by zniknoł, nie mógłbym go zabić nie umiem zabijać, ale chcę aby zniknoł. To przez niego moje życie tak się skomplikowało. Przez niego. Wszystko przez NIEGO.-
- Ja Cie do niczego nie zmuszałem. To ty przestraszyłeś się że Twój ojciec się dowie o małej walce z Nicolasem Eaglesem i od razu wykonałeś moją prośbę popędziłeś do ich domu... Jednak tylko udałeś że chcesz ją porwać. Co naturalnie przewidziałem.
I teraz znowu musisz mnie posłuchać.
Bo nie chcesz być odpowiedzialny za jej śmierć. Więc zrobisz co Ci karze.
Tylko ja mam odtrutkę.-Wbiłem wzrok w blat.
Gdy bym teraz nic nie zrobił. Ona zginie. Nie znam jej. Widziałem ją kilka razy. Powinienem ją nienawidzić...lecz to chore.-Dobra- powiedziałem wstając-
-Co mam zrobić? -On wyjął z kieszeni fiolkę i poturlał ją po stole. Złapałem.
-A... Taką jedną małą rzecz...-
************************************
Wiem, że bardzo dawno nie było rozdziału.....nawet bardzo bardzo dawno. Jednak nie chciałam pisać w wakacje a na początku roku miałam aż za dużo do roboty. Mam nadzieję że rozdział się podobałKaruaki
CZYTASZ
Nowy Świat
خيال علميPo wielu wiekach zatruwania świata przez ludzi Matka Natura postanowiła się ich pozbyć.....