Dlaczego nie lubię W-f

173 10 2
                                    

2000 lat później

SARA

W ostatniej chwili uchyliłam się .
Piłka uderzyła tuż nad moją głową.

-NIENAWIDZĘ W-fu -pomyślałam.

Od zawsze go nie lubiłam,nudziło mnie rzucanie piłkami...o wiele lepsza byłam w rzucaniu nożami.
Szczególnie znienawidziłam w-f od pierwszej liceum. To wtedy rząd ogłosił, że ludzie z fauny i flory powinni się zjednoczyć...i teraz mamy z nimi łączone lekcje.

Na przedmiotach ścisłych nie jest jeszcze tak źle.Najwyżej kilka niemiłych uwag.Na przerwach trochę gorzej... a w-f to masakra,można by nawet powiedzieć,że koleś z flory gdy gramy w ręczną woli trafić w bramkarza niż w bramkę.

-Sara!

Poczułam że ktoś chwyta mnie za ramię i stanowczo
( ale dość delikatnie) przesuwa w bok.
Znowu piłka uderzyła tuż koło mnie.

Dzisiaj byłam głównym celem.

Popatrzyłam na mojego wybawcę.
Sebastian, jak zwykle. Mój brat zatrudnił go bym wychodziła cało z w-f-owych spotkań z negatywnie nastanowymi uczniami z flory.
Jak na razie dobrze mu szło. Sam też się nie skarżył ,może dlatego, że mógł co chwila ciągać mnie za ramiona i nażekać jaką to ja mam sprawność fizyczną. Czego nie mogłam negować gdyż było to ( w przypadku gier zespołowych) aż nad to widoczne.

Robił to też dlatego że mój brat to nie byle kto. Oboje byliśmy dziećmi Simona Eagles'a. Był on politykiem partii u władzy, i kierował nią tak aby pozbawić florę praw. Wszyscy uważali go za przykład przywódcy, który prowadzi nas rozsądnie i nienagannie. Jako Ojciec był nieco gorszy. Przychodząc do domu wcale nie przestawał być poważnym Panem w granatowym krążące znającym się na wszystkich i na wszystkim.

W szkole Nicolas (mój brat) budził podobne uczucia, jak ojciec. Ludzie słuchali się go,....może też dlatego, że wyglądał trochę strasznie.

Miał z jednej strony długie włosy,które tworzyły gęstą grzywkę,a z drugiej krótko obcięte,...czarne. Jest bardzo ekscentryczny. Jego życiowym celem od zawsze było zastąpienie ojca.

Odsłonięte ucho bogate było w kolczyki między innymi z czarnym piórem.

Ja miałam białe,on czarne, a nasza siostra, starsza odemnie: szare.
Miał też wyjątkowo wielkie oczy czego mu trochę zazdrościłam prawie czarne, żadko kto zauważał, że takie nie są.
W każdym razie wątpliwe było, że Sebastian opiekował się mną, bo się o mnie bał ( choć było by miło).

-Cztery?!
usłyszałam jak któraś z dziewczyn pyta się z niedowierzaniem drugą.

Co cztery? Pomyślałam i wróciłam do rzeczywistości.

Piłki. Cztery piłki.
Spojżałam złowrogo
na panią od w-f-u.
Bo akurat trzeba było pogorszyć sytuacje...
Niemogłam dalej złożeczyć naszej nauczyciele, bo Sebastian chyba znów miał ochotę zbesztać mnie za całkowicie nic nie robienie, przy czterech piłkach na boisku i 3licealną z flory.
Kazał mi pobiec w róg pomieszczenia naszych tortur, którego oficjalna nazwa brzmiała sala od w-f.
Słyszałam jak biegnie za mną.
W przeciwieństwie do mnie nie poruszał się ani cicho, ani z gracją.
Nagle zobaczyłam, że jakiś chłopak z celuje we mnie. Czasami przydał by mi się taki dzień, w którym mogła bym porzucić swoje nazwisko i być kimś innym ( kimś w pełni normalnym)
Odruchowo zaczęłam biec szybciej napędzana strachem, a moje białe włosy związane w kitkę oderwał się od pleców.

Piłka przeleciała bardzo blisko mnie...i walneła w mojego opiekuna.

-Cholera -mruknął, i już chciałam mu pomóc,..

-Biegnij!-wychrypiał trzymając się za brzuch.(zabrzmiało to trochę za dramatycznie, ale w sumie nasze włefy to małe bitwy)

Pobiegłam.

Zostało dwóch chłopaków z mojej klasy trzy (licząc ze mną) dziewczyny,kontra trzech chłopaków. Przegramy
Pomyślałam, ale uśmiechnęłam się pocieszająco do reszty (może oni jeszcze mieli nadzieję na cud).

Gdyby chociaż nie byli z Flory....
Ludzie z Flory "ładują swoją energię z różnych NIE żywych rzeczy np.:
słońca, drzew, kamieni, a nawet kwiatów, ponieważ owe elementy świata nie ruszają się mają w sobie energię, która jest im niepotrzebna więc, gdy ktoś ją zabiera nic się nie dzieje,( tylko w przypadku kwiatów więdną)
Ludzie z Flory mogą zmienić swoją moc w co chcą: nadzwyczajną siłę,
umiejętność latania lub czytanie w myślach.Natężenie i rodzaj mocy zależy od symbolu, który wyzwala moc od razu po jego narysowaniu.

W przypadku ludzi z Fauny ich moc bierze się ze zwierząt, które im ją zawsze dają, a później się regenerują. Moc wtedy objawia się najczęściej przez bardzo napędzane umiejętności i cechy tych zwierząt.
Teraz gdyby trafił nam się chłopak biorący moc z desek, z których zrobiona jest sala gimnastyczna było by po nas.

Moja dróżyna miała dwie piłki.
Zaczęliśmy ich atakować, jednak nie było to łatwe.

Szybko straciliśmy dwóch zawodników.... oni jednego.

Teraz dwie piłki wycelowane były we mnie. No pięknie...na pewno fakt że jestem dziewczyną mało zmieni jeśli chodzi o siłę jaką włożą w rzut.
Tak to już na w-f jest. Zero zasad... nawet moralnych. Niewiem co musiało by się stać żebyśmy zaczęli się szanować.
Przystanełam chwilę, by pomyśleć co zrobić. Spojżałam na jednego z nich.
Był wysoki.. nawet wyższy odemnie a ja miałam 1,78m.
Stał teraz gotowy do rzutu.
Na moje spojrzenie odpowiedział uniesienie brwi i przez chwilę uśmiechnął się. Napewno nie miał dobrych intęcji. Wyglądał jak wyciągnięty z jakiejś komedia romantycznej w której grał rolę tego
" niezaprzeczalnie pięknego i idealnego pod każdym względem".
Doskonale wiedzieli kim jestem, i co się stanie gdy przegramy.

Na w-f rozgrywała się małe bitwy,.....a teraz jedną z nich właśnie przegrywaliśmy.

Oczywiście gdybyśmy mogli zorganizowali byśmy dwie armię i każdy każdego bez skrupułów by mordował.
Jednak nie było mowy o otwartej wrogości więc obie strony zgrabnie przemysłu swą nienawiść w takich właśnie sytuacjach.

Było za późno na ucieczkę, więc zrobiłam jedyną rzecz, która mogłam mnie uratować.

Schyliłam się.

Jedna piłka przeleciała mi nad głową.
Druga w głowę trafiła.
Upadłam.
Ziemia wręcz wybiła mi powietrze z płuc.Przez chwilę nie mogłam oddychać, potem doszedł przeraźliwy ból głowy i....poczułam się jakbym spadała z krzesła w ciemność.
Gdy tylko moje powieki przesłoniły mi świat straciłam przytomność.

LUKE *
Widziałem dokładnie jak upadła.Piłka którą rzuciłem nie miała uderzyć ją w głowę." To jej wina" mówiłem sobie."Gdy by się nie schyliła było by dobrze...chyba".
W pierwszym odruchu chciałem jej pomóc, lecz nim zdążyłem otoczył ją cała jej klasa.
"i dobrze,w końcu jest z fauny,mało tego, jest siostrą tego idioty...Nicolasa"
-Nieźle oberwała-
Michel (mój kolega) parsknoł śmiechem.
Mnie też otoczył grupka ludzi z mojej klasy.
Jednak oni gratulowali mi wygranej.

W zwycięskim "korowodzie" opuściłem sale...

************************************
Od autorki:
Gwiazdka = wielka motywacja
         

Nowy ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz