Od pierwszego wejrzenia

6.9K 662 371
                                    

Kolejne miesiące nic nie zmieniły w postępowaniu macochy, a majątek rodziny, cała posiadłość, podupadła. Alec dwoił się i troił by dorobek życia swoich rodziców był cały czas piękny, ale sam jeden czy nawet z dziecięcą pomocą Maxa, nie mógł tego dokonać.

Rodzina musiała zwolnić pozostałą służbę, oprócz kucharki, gdyż macocha nie miała zamiaru jeść nic, co nie było najwyższej jakości i pięknie podane.

Kobieta i jej córki miały tak dużo stroi, że nie miały już na nie miejsca. Macocha kazała, więc braciom wynieść się z małego pokoju Maxa i przenieść na zakurzony, zimny strych. Pierwsze noce w nowym miejscu były dla małego kłopotem, gdyż miał on uczulenie na kurz. Alec przez cztery noce, ponieważ w dni był zajęty wykonywaniem poleceń Lady, mył i czyścił strych bez wytchnienia by pozbyć się wszystkich alergenów i kurzu.

Gdy nadeszła zima na strychu było za zimno by spać. Alec zniósł koce do kuchni i spał z bratem koło ciepłego pieca. Kiedy obudził się rano i spojrzał na śpiącego Maxa, zobaczył, że ten jest cały umorusany. Alec poczuł jak pęka mu serce. Chłopiec powinien móc się bawić, nie mieć zmartwień i spać w miękkim łóżku, a nie codziennie sprzątać, podawać paniom do stołu i być wiecznie strofowany przez macochę. Miał ochotę skulić się i płakać, ale nie mógł. Gdyby Max się obudził byłoby mu przykro z jego powodu, a na to nie mógł pozwolić.

Nie miał czasu się umyć, Alec musiał znowu napalić w piecu i pomóc poczciwej kucharce, a po za tym było miejsce na ogrzanie tylko jednego garnka z wodą – dla Maxa. Gdy chłopiec się wykąpał oboje poszli zanieść jedzenie do jadalni.

- O Boże, ale jesteś brudny! – Zawołała Katrine ze śmiechem.

Nie dostała odpowiedzi na to stwierdzenie.

- Mężczyźni zwykle SĄ brudni. Ciągle coś robią i się pocą. – Odparła ze wstrętem macocha. – A już na pewno zwykli służący.

Max spojrzał niewinnie na Aleca, który uśmiechnął się wesoło. Nie obchodziło go, co mówiła Lady, robił wszystko dla dobra rodziny, a było to coś honorowego. Wolał być służącym niż członkiem rodziny tej podłej kobiety.

- Widzę, że wreszcie przyzwyczaiłeś się do swojej roli. – Powiedziała złośliwie i pokazała ręką by odszedł.


W końcu nadeszła wiosna, a Alec skończył siedemnaście lat. Wszyscy robili wiosenne porządki, wielkie pranie, lub chodzili po targu by pobyć na słońcu i kupić warzywa. Dnie robiły się piękne i słoneczne.

Ale na zamku król miał straszne zmartwienie.

- Nie, nie i jeszcze raz nie. – Upierał się książę Magnus. Siedział przy stoliku i grał z ojcem w szachy. Miał znużoną minę. – Nie ożenię się z Camille, nie ma mowy.

Król spojrzał poważnie na swojego syna.

- Masz już dwadzieścia lat. Najwyższy czas byś znalazł sobie żonę czy tam męża i zajął moje miejsce. Jestem już za stary na ciągłe przepychanki z radą.

- Masz dopiero pięćdziesiąt sześć lat! A ja nie chcę jeszcze rządzić. – Powiedział niezadowolony. Spojrzał na swoje starannie wypielęgnowane i pomalowane paznokcie. – I chcę mieć kochającą żonę, która będzie chciała mnie, nie mojej korony.

Król wykonał ruch.

- Szach i mat. Skoncentrowałbyś się. Potrafisz myśleć tylko o ubraniach i zabawach. – Westchnął. – Jednak, jeśli się upierasz, mam dla ciebie jedno ultimatum. Musisz się ożenić. Urządzimy w następnym miesiącu trzy bale maskowe. Zaprosimy na nie każdą dziewczynę i każdego chłopaka szlachetnie urodzonego od siedemnastego roku życia. Jeśli nie znajdziesz na tym balu nikogo, kto by ci odpowiadał, ożenisz się z księżniczką.

Kopciuszek --Malec AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz