Alec ledwie rejestrował ciągłą gadaninę swoich przyrodnich sióstr i macochy w drodze powrotnej do domu. W myślach ciągle miał twarz tego pięknego mężczyzny, który wyglądał niezwykle znajomo. Oczywiście, że musiał zrobić z siebie głupca na jego oczach, na dodatek Simon widział jak obsiadły go ptaki. I dał mu wróbla, po co to zrobił, durny? Teraz mężczyzna pewnie miał go za jakiegoś dziwoląga.
Oddałby wiele by jeszcze trochę z nim porozmawiać, ale macocha musiała akurat wtedy skończyć swoje ośmiogodzinne zakupy. Może to i lepiej, nie mógł się dalej błaźnić.
Po co zapytał czy będzie na balu? Przecież to wiadome, że gwardia przyboczna księcia będzie na balu. Pewnie będą ustawieni wokół niego by każdy wiedział kim jest i mógł sobie wybrać najpiękniejszą dziewczynę, która z pewnością rzuci się mu w ramiona. Nawet całe dziesiątki pięknych księżniczek...
- Te, otwieraj wreszcie te drzwi, kopciuchu! – Z przemyśleń wyrwał go krzyk Katrine.
Nie zauważył, gdy dotarli do ich czasowego domu w mieście, pensjonatu miłej staruszki. Posłusznie wyszedł z karocy i nadstawił rękę by pomóc wyjść swoim siostrą. Macocha nie dotknęłaby go nigdy, nawet by uderzyć.
Kobiety ruszyły na górę do swoich pokoi, a Alec z paczkami za nimi. Odstawił je w holu i skłoniwszy głowę wyszedł na dół, do swojego niewielkiego pokoju dla służby. Gdy wszedł do środka powitał go szeroki uśmiech Maxa.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że biegasz gdzieś po podwórku. – Powiedział odpowiadając uśmiechem.
- Czekałem na ciebie. Mam niespodziankę! – Odpowiedział chłopiec podskakując podekscytowany.
- Ja też mam ci coś do powiedzenia. Ale ty pierwszy. Co tam masz?
Max z niecierpliwością podszedł do łóżka i wyciągnął z pod spodu szare opakowanie z niespodzianką w środku. Alec uścisnął braciszka mocno i usiadł. Spojrzał na podekscytowanego chłopaka, który się niecierpliwił i zaczął rozwiązywać podniszczoną tasiemkę. W zawiniątku leżało parę rzeczy: skórzane naramienniki, kamizelka, wysokie buty na rzemienie.
- Co to jest? – Spytał chłopaka.
- Twoje przebranie na bal! Pójdziesz jako myśliwy. Jest do tego też płaszcz. – Wyciągnął długi skórzany płaszcz spod łóżka.
- To... to genialne. – Powiedział Alec uśmiechając się do brata i uścisnął go. – Skąd to wszystko masz?
- Pomagałem dziś temu panu co mieszka obok w sprzątaniu rezydencji. Powiedział mi o swoim synu, który mieszka na drugim końcu królestwa. To wszystko jego, pozwolił mi to zabrać dla ciebie jako zapłatę za pomoc. No i chyba pójdę do niego jeszcze jutro, bardzo ładnie opowiada. Wiesz, że to nie jego rezydencja tylko jakiegoś wielkiego pana?
- Nie, nie wiedziałem. Musisz mu ode mnie podziękować.
Max uśmiechnął się szeroko.
- Alec, a co ty chciałeś mi powiedzieć? – Zapytał prędko zainteresowany.
- Wiesz, jak byłem dzisiaj na targu to przywołałem nie jednego, a cały tabun ptaszków...
Max zachichotał.
- Naprawdę?
- No, całego mnie obsiadły i nie chciały odlecieć. Dopiero gdy podszedł do mnie pewien chłopak odleciały.
Chłopiec zaczął się wesoło śmiać. Alec objął go ramieniem i bratersko roztrzepał mu włosy.
- Z czego się śmiejesz? To było straszne!
CZYTASZ
Kopciuszek --Malec AU
RomanceBo potrzebujemy dobrej bajki na dobranoc :3 Słynna bajka w Malec'owym wydaniu. Cytat: "Jego życie z bajki zamieniło się w walkę o przetrwanie pozostałej mu rodziny."