W dzień balu jakby wszyscy oszaleli, szaleństwo nie ominęło również domu Aleca. Wszystkie kobiety od rana chodziły jak na szpilkach, siostry się kłóciły, a macocha dopinała na ostatni guzik wóz, w którym miały pojechać. Bo przecież nie pojedzie w czymś poniżej jej godności i muszą się prezentować by książę zwrócił na nie uwagę. Alec nie miał pojęcia jak książę, zajęty zapewnie flirtowaniem i tańcem ma zobaczyć czym przyjechały, ale nic nie mówił.
W końcu macocha wyrzuciła go na zewnątrz by kobiety mogły swobodnie się przebierać i malować. Na to tylko czekał. Max poszedł pomagać mężczyźnie w dużej rezydencji obok, więc on też się tam zwrócił. Miał zamiar spędzić z bratem trochę czasu, zwarzywszy na to, że ostatnio nie mogli pobyć ze sobą dłużej. Im starszy był chłopczyk tym bardziej Alec odciągał go od pomagania w domu i kazał korzystać z życia. Bawić się, uczyć. Już nie starał się utrzymać ich domu w doskonałym stanie, a tylko w takim by mogli nim wytrzymać. Większość kwiatów, ozdób i pamiątek zniknęło, sprzedane bądź schowane, ale on już nie miał siły się tym przejmować. Chciał tylko by Max miał dobre życie.
Dochodził do rezydencji, z każdym krokiem słysząc coraz to głośniejsze odgłosy: śmiech, jakiś rozkaz, rozbawiona odpowiedź. W końcu dotarł do otwartej bramy i zobaczył duże podwórze, na którym stał piękny rzeźbiony wóz. Służący wypakowywali z niego parę kufrów. Obok tego wszystkiego kluczył koń z jeźdźcem i Maxem siedzącym przed nim.
Chłopak prowadzący zwierzę był piękny. Miał rozwiane blond włosy, piękną twarz z równym nosem, pełnymi ustami i świecącymi jakąś życiodajną energią oczami. Gdyby Alec nie spotkał wczoraj piękniejszego mężczyzny zapewne straciłby dech w piersi.
W tej chwili zauważył go Max.
- Alec! – Zaczął do niego machać energicznie.
Wołany odmachał nieśmiało i ruszył w głąb dworu. Jeździec wszedł i pociągnął za sobą Maxa. Kiedy Alec podchodził stwierdził, że kogoś mu ten chłopak przypomina, kogoś kogo znał dawno temu.
- Alexander niesamowicie miło znowu cię zobaczyć. – Odparł z uśmiechem.
Chłopak zamrugał i nagle do niego dotarło.
- Jonathan... O mój Boże...
Po śmierci swojej żony, Baron Herondale zabrał syna i ruszył w niekończącą się podróż biznesową. Czasami dojeżdżał do niego Robert, to podczas jednego takiego wypadu zmarł. Jednak mężczyzna nie powrócił. Alec nie myślał, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy młodego Herondale'a.
- Proszę, mów mi Jace. No i tak, to ja. Mój ojciec uznał, że bal to świetny czas na odświeżenie paru znajomości w kraju. W końcu mamy tu wielu stałych klientów, których nie widzieliśmy od wielu lat.
- Idziesz na bal?
- Ja? No coś ty... Nie mam jeszcze siedemnastu lat! Po za tym mógłbym wszystkich przyćmić moją urodą i magnetyzmem wszystkie wariatki, które będą polować na księcia... Jeszcze by się wtedy we mnie zakochał i co by było? – Odparł ze zgrozą w głosie i pokręcił głową.
Alec uśmiechnął się rozbawiony.
- Ale zjechali się tu wszyscy arystokraci, bogacze i inni wielcy panowie ze swoimi córeczkami, żeby je wyswatać. To dobra okazja by się między nimi pokręcić i zdobyć parę znajomości. – Dokończył chłopak. – A ty idziesz?
- Mam taką nadzieję. Chcę spotkać na nim znajomego. – Uśmiechnął się lekko.
- Chyba swojego chłopaka... - Zaświergotał Max z wrednym uśmieszkiem.
Alec stuknął go palcami w czoło ze śmiechem.
- Wcale nie!
- A kto to jest? – Zapytał Jace wietrząc interes.
CZYTASZ
Kopciuszek --Malec AU
RomanceBo potrzebujemy dobrej bajki na dobranoc :3 Słynna bajka w Malec'owym wydaniu. Cytat: "Jego życie z bajki zamieniło się w walkę o przetrwanie pozostałej mu rodziny."