Jechali już dłuższą chwilę, i wyjeżdżali z centrum ich ziem, królewskiego miasta. Alec patrzył za siebie dłuższą chwilę, już tęskniąc za kilkoma najszczęśliwszymi dniami w jego życiu. Miał nadzieję, że szybko znowu zobaczy Simona...
W końcu wjechali w las, Max zasnął z głową na jego kolanach. Jasne niebo przesłoniły gęste gałęzie, które z jakiegoś powodu zdawały mu się złowieszcze. By oderwać się od ponurych myśli, dotyczących rozłąki z ukochanym, zaczął gwizdać. A na dachu powozu cicho przysiadywały czarne ptaki.
Simon i Raphael na koniach szybko dogonili powóz, gnali z bronią przy pasie i krzykami rozganiali ludzi tłoczących się w mieście. Ci chętnie zmykali, gapiąc się potem z otwartymi buziami na księcia, który z rozwichrzonymi włosami prowadził powóz, razem z dwójką pięknych osób, blondynem i czarnowłosą.
Gdy dojechali do domu, gdzie prowadził Jace, Magnus zeskoczył z powozu i poszedł do domu.
- Czekaj! - Zawołał Jace. - Magnus!
Służąca, która otworzyła drzwi by zobaczyć co się dzieje na zewnątrz wytrzeszczyła oczy i usunęła się księciu z drogi.
- Oh, mój... - Starsza kobieta stanęła w progu kuchni zaskoczona.
- Proszę pani, czy wie pani, gdzie się podziała pani co tu była?
- Najpierw księżniczka a teraz pan szuka Lady Irene?
- Ja... Że co?
- Szuka pan Lady.
- Nie, nie, to pierwsze. Księżniczka? - Wysyczał nienawistnie.
Do pokoju wpadł Jace i Izzy.
- Gdzie mój brat? Gdzie zabrali Aleca?
Kobieta zamrugała.
- Skąd ja mam to wiedzieć panienko? Lady pojechała do domu. Nie wiem dlaczego, jeszcze bale się nie skończyły...
Magnus walnął w ścianę wkurwiony, a ona aż podskoczyła zdezorientowana.
- Uspokój się. - Mruknął Jace, marszcząc brwi.
- To Camille! Cholera jasna! Cały zawiły plan na nic się zdał. Podstępna żmija... ona go może nawet zabić. - Warknął, a powoli złość przechodziła w przerażenie i winę. - To wszystko moja wina!
- Nawet tak nie myśl! Nikt nie zginie do cholery! - Zawołała Izzy pewnie. - Przestań się mazać. Musimy jasno myśleć by tu cokolwiek zdziałać.
Magnus pokiwał głową.
- Wzywajcie straż, niech z mojego rozkazu pojmą Camille. Jak coś się stanie Alecowi... Przysięgam, ze nikt w tym cholernym królestwie nie zazna szczęścia za moich rządów!
- Uspokój się. - Sapnęła Izzy. - Nie wiesz o czym mówisz...
- Moi właśni poddani pomagają zabić osobę którą kocham! Nie daruję...
Z jego palców poleciały iskry. Magia manifestowała się w nim, gdy był pod presją silnych emocji, marna namiastka potęgi jego rodu, która robiła już niewiele. Na jego szczęście sprawiała to, że człowiek o królewskiej krwi mógł mieć dzieci z kobietami i mężczyznami.
Jego ojciec uczył go trochę ją używać. Do podkręcania mocy słuchu, wykrywania kłamstw, szukania zaginionych rzeczy.
Szukania zaginionych...
- Wiem! Mamy coś Aleca? - Zapytał ich, od razu czując nadzieję.
- Eee, ten list? - Zapytał Jace.
CZYTASZ
Kopciuszek --Malec AU
RomansaBo potrzebujemy dobrej bajki na dobranoc :3 Słynna bajka w Malec'owym wydaniu. Cytat: "Jego życie z bajki zamieniło się w walkę o przetrwanie pozostałej mu rodziny."