Jeśli nie wiadomo, od kogo się zaczęło, to znaczyło, że zaczęło się od Hagrida. Kto zgarnął Pottera z ruin widowiskowo rozwalonego domu? Hagrid. Kto wyciągnął go z łap wujostwa, dorabiając przy tym zakręcony ogonek prosiakowatemu kuzynowi? Też Hagrid.
Draco Blady Książę Slytherinu Malfoy był przekonany, że losy Pottera to wymyślna kolejka kostek domino, misternie ułożona przez Dumby'ego i Voldzia, w którą półolbrzym przypadkiem wdepnął, stając się tym samym prywatną Mojrą Pottusia. Dziwił się więc, dlaczego Głupotter co sobotę lata do tego mieszańca, skoro ten zgotował mu taki los. Na miejscu Chłopca, Który Przeżył Bez Mózgu, Draco wziąłby różdżkę, wycelował nią w brodę gajowego i połowę Zakazanego Lasu, którą można było tam znaleźć, wyszeptał nienawistnie: „To wszystko twoja wina!", a potem strzeliłby najbardziej widowiskowego focha w historii Hogwartu i tyle by go Hagrid widział.
Draco był przekonany, że półolbrzym miał sprawczą moc decydowania o losach tylko i wyłącznie Bliznowatego. Mylił się, ale skąd mógł o tym wiedzieć, kiedy nic nie zapowiadało tego, co nastąpiło?
Przynajmniej w jednym miał pewność. Kiedy nie było wiadomo, kto zaczął – zaczął Hagrid.
I półolbrzym mógł zacząć już zbierać pieniądze na garnitur. Na wesele potomka wszechpotężnego klanu Malfoyów przecież w tym włochatym badziewiu nie przyjdzie!
A jeżeli przyjdzie, nowy założy do trumny.
CZYTASZ
Wszystko, tylko nie testrale
FanfictionDruga część short story „Nie miały testrale choinki na święta". Minął rok, od kiedy Draco Malfoy odkupił swe winy u profesor McJużNieŚwiętej. Przez ten czas kontakt ze szlamcią ograniczył z powrotem do uroczego pieszczenia się wzajemnie różnymi kląt...