Nie miały testrale choinki na święta
o choince dla nich Dumby nie pamiętał!
Popatrzyły się na siebie,
wywierciły dziurę w niebie,
Ohoho! Ohoho! Ohoho!
Wszystko było na opak. Testrale wokół swoich padoków miały choinek od zaczarowania (wprawdzie nieubranych, ale jednak), a na niebie nie było ani jednej dziury – powała chmur sprawiła, że nie dało się dojrzeć gwiazd. Draco od kilku dni spędzał tutaj każdą noc, drżąc z zimna i w pełni uzasadnionej nienawiści do Hagrida. Jak śmiał zsyłać na wygnanie dziedzica Malfoyów?! Jak śmiał karmić go mięsem z mugolskiego supermarketu?!
Na obiad jadam przepiórki z porannego polowania!, szczekał wściekle, codziennie rano i w południe. Nie będę jeść tego obrzydlistwa! Pyszczek mi odpadnie!
Draco w głowie już układał pozew. Niech on tylko stanie na obie nogi, niech go tylko Snape odczaruje... Hagrid nie będzie miał życia. Znęcanie się nad Merlinowi ducha winnym człowiekiem, głodzenie go i molestowanie... Zbierze się tych przewinień na kilka lat w Azkabanie. Albo Ośrodku Resocjalizacji dla Zoofilów.
Złapały za czubek największą choinkę,
przywiązały do niej bardzo długą linkę
i wciągnęły ją na górę
przez tę dziurę, w niebie dziurę,
Ohoho! Ohoho! Ohoho!
Co noc tłukła mu się ta cholerna kolęda w głowie, wszystkie pięć zwrotek plus kilka zbereźnych bonusów Irytka, co skutecznie spędzało mu sen z powiek. Miał czas na interpretowanie i analizowanie każdej linijki, raz po raz dochodząc do wniosku, że nie widzi tam ani krztyny sensu. Jak niby testrale miały wciągać gdzieś choinkę, skoro, po pierwsze, nie mieszkały w niebie, a po drugie, nie potrafiły wiązać linek? A może w czasach powstania tej przeklętej kolędy, widmokonie były jeszcze nieudomowione i zwariowany czarodziej, kryptoobrońca zwierząt pokroju Snape'a, napisał o nich pieśń, aby zwrócić uwagę na ich podniebne problemy? Binns by wiedział. Albo Hagrid. Nie, raczej Binns. Najprawdopodobniej żył w tamtych czasach. Draco będzie musiał dokonać niemożliwego – wyrwać ducha z transu, w który zwykle zapada na historii magii i zapytać go o dzieje tych kreatur.
Brak odpoczynku, spowodowany natarczywymi myślami o kolędzie i tak był lepszym wyjściem niż próba choćby drzemki. Kiedy próbował zasnąć, miał w głowie szlamcię i scenę z łazienki (Dumbledore wsadzający język do ust McJużBezBłonki to stanowczo był koszmar). Co noc kilka godzin, niezależnie od własnej woli, odtwarzał w pamięci każdą minutę Balu i analizował, co wtedy zrobił źle. Jakby jego umysł chciał go pokarać... Właściwie za co? Przecież Granger po pocałunku była całkiem zadowolona!
Merlinie, gdyby wtedy potraktował ją głupim Silencio, nie byłoby sprawy. Że też o tym nie pomyślał.
Czemu Granger akurat wtedy musiała użyć Ulizanny i wyglądać ładnie?
Cholerna Gryfonka.
Fred i George, którzy dostali szlaban za rozprowadzanie ulotek z nagim zdjęciem Umbridge (sesja dla Czarboy z roku 1947. Draco nie miał pojęcia, skąd to mają, ojciec twierdził, że wszystkie numery z tego rocznika tajemniczo zniknęły), reklamowanych sloganem Porzygasz się szybciej niż zdążysz o tym pomyśleć, zbudowali mu budę. Teoretycznie powinni zrobić to bez użycia magii, ale byli ślizgońsko przezorni i oddali Filchowi felerne różdżki własnej produkcji, a prawdziwe przemycili w skarpetkach. W sumie szkoda, że nie trafili do Slytherinu. Pewnie zadecydował o tym gen rudości – ostatnim czerwonowłosym z domu Salazara był Merlin, jakieś osiemset lat temu. Mówiono, że zawarł jakiś pakt z Tiarą Przydziału, żeby nie przyjmowała rudych. Chyba chodziło o to, że w klimacie lochów, bardzo rozdwajały im się końcówki, ale naprawdę tylko on jeden wie, jak to było. No i tiara, najstarsza piosenkarka magicznego świata.
CZYTASZ
Wszystko, tylko nie testrale
FanfictionDruga część short story „Nie miały testrale choinki na święta". Minął rok, od kiedy Draco Malfoy odkupił swe winy u profesor McJużNieŚwiętej. Przez ten czas kontakt ze szlamcią ograniczył z powrotem do uroczego pieszczenia się wzajemnie różnymi kląt...