Rozdział 2

10 1 0
                                    

Blondyn patrzy na mnie przerażony jakby zaatakował go dziki zwierz. Owszem zdenerwowanie, a raczej wściekłość na mojej twarzy mogła być przyczyną jego strachu.
- Jestem Frey. Ja szukałem kogoś, kto pomoże mi przetłumaczyć moje sny- mówi przełykając ślinę.
- Skąd się o mnie dowiedziałeś?- pytam od razu wciąż mierząc go groźnie wzrokiem.
- Właśnie o to chodzi. Ciebie także widziałem w moich snach.- duka chyba nieco niezadowolony z tego faktu i raczej zawstydzony.
Marszczę brwi. To jest podejrzane i wcale mi się nie podoba. Przyglądam się uważnie mężczyźnie analizując w głowie możliwe rozwiązania tej sytuacji. Uwierzyć mu czy zatargać go do Connora? On by wiedział co robić, ale przyprowadzenie obcego, podejrzanego mężczyzny do naszego domu jest wielce ryzykowne.
- Pomyliłeś mnie z kimś innym.-mówię z poważną miną.
- Twoje zachowanie wskazywało, że jest wręcz przeciwnie- burczy Frey.
Piorunuję go wzrokiem
- Nazywam się Evangeline, a nie Maybe. To pomyłka, a niskich, kasztanowowłosych dziewczyn jest wiele.- mówię i wychodzę pośpiesznie z pomieszczenia trzaskając drzwiami. I tak też spóźniłam się na wykład. Cudownie. Idę w stronę biblioteki, gdzie muszę spędzić czas do momentu zakończenia obecnych zajęć i rozpoczęcia kolejnych. Niepocieszona tym faktem kieruję się ku uniwersyteckiej czytelni. O dziwo w tutejszym księgozbiorze jest wiele ksiąg i książek o magii, wróżbiarstwie i innych podobnych, mimo braku tego rodzaju kierunku nauki. Wiele z nich zostało spisanych przez istoty nadprzyrodzone mające jakieś pojęcie w temacie, ale większość napisali ludzie na podstawie tego co podyktowała im wyobraźnia. Tak też powstał mit o łagodnym jednorożcu i dziewicy tak czystej jak on, która ponoć może go oswoić. Prawda jest taka, że te stworzenia zabiłyby dziewicę nakłuwając na róg jak szaszłyk albo zaatakowałyby kopytami. Nie są ani trochę niewinne i szlachetne. To krwiożercze bestie w pięknym opakowaniu. Tak wyglądają mity o bardzo wielu stworzeniach ze świata wykraczającego po za ludzki. Nie wiadomo jakie to ma skutki dla obu światów, ponieważ mimo iż funkcjonują na jednej Ziemi, to rzadko dochodzi do konfrontacji. Dlatego dzisiejsza sytuacja wciąż zaprząta mi głowę. Wchodzę do biblioteki i kieruję się w dobrze mi znany dział ksiąg związanych z magią. Odnajduję te o tłumaczeniu snów. Biorę kilka i ruszam do stolików w czytelni.

Studiuję księgi od prawie godziny. Wykład, na który się spóźniłam, już dobiega końca. Nie dowiedziałam się niczego przydatnego, więc pożyczam książki do domu. Bibliotekarka mierzy mnie wzrokiem. Dziwny strój i książki też niecodzienne. Wychodzę z biblioteki, a w przejściu zderzam się z nikim innym jak z podróbką Thora. Spogląda na moje książki w rękach i tylko uśmiecha się. Mam wrażenie, że ten uśmiech ma w sobie coś triumfalnego. Jakby utwierdził się w przekonaniu, iż jednak się nie pomylił. Będę musiała się go pozbyć. Z czarami czy bez, choć wolałabym opcję drugą. Muszę wybadać kim w rzeczywistości jest Frey. Jeśli człowiekiem, to czy ma namiastkę jakichkolwiek zdolności nadprzyrodzonych, a jeśli nadnaturalnym, to jakim. Nie czuję od niego charakterystycznego zapachu ziemi i futra, jakie posiadam ja i brat. Nie jest więc taki jak my. Jego jasne włosy i oczy mogą świadczyć o przynależności do nadprzyrodzonych powiązanych z wodą. Niczego jednak nie można być pewnym. Najważniejsze jest to, skąd zna moją tożsamość i czy jego historia o snach jest prawdziwa. Wydawał się wiarygodny. Według ludzi nie można śnić o kimś, kogo się jeszcze w życiu nie widziało. Podświadomość nie generuje twarzy i wizerunku ludzi. Więc ten cały Frey już gdzieś mnie widział albo ma jakieś zdolności pozwolające mu zobaczyć obcą osobę we śnie. To dość rzadka umiejętność. Tak samo niespotykana jak dwurasowość, która dotyczy mnie i brata. Metamorfomagowie zmieszani z driadami. Nasze moce i energia mają źródło zarówno w florze jak i faunie. Bez natury wokół bylibyśmy bezsilni. Jesteśmy jej dziećmi bardziej niż ktokolwiek inny. Dodatkowe nauki o zielarstwie, alchemii i wróżbiarstwie pozwoliły nam zapewnić sobie wysoką pozycję wśród nadprzyrodzonych. Na jej mocy wywalczyliśmy sobie spokój i swego rodzaju izolację. To także sprawia, że Frey jest podejrzaną osobą.

Resztę zajęć przesiedziałam jakbym miała igły pod tyłkiem. Dodatkowo na sali wykładowej czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale gdy się odwracałam wszyscy patrzyli w stronę katedry wykładowcy. Nie zauważyłam na sali Freya. Chyba nie jest na tym roku i kierunku, o ile w ogóle tutaj studiuje. Po ostatnim wykładzie wybiegam wręcz z budynku. Muszę porozmawiać z Connorem. Na ulicy wciąż czuję mrowienie na plecach jakby ktoś wiercił mi w nich spojrzeniem. Odwracam się, ale za mną nikogo nie ma. Tylko wielka kałuża wody na drodze. Idę dalej. Jestem już prawie przy kwiaciarni, gdy zdaję sobie z czegoś sprawę. Nie pada, a to znaczy...

Skąd ta kałuża?

MaybeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz