Było już późno, a Connora wciąż ani widu ani słychu. Poważnie się martwiłam. Dzwoniłam do niego praktycznie co kilka minut, ale telefon brata był wyłączony lub po za zasięgiem. Nie podobało mi się to. Siedziałam w kwiaciarni wlepiając wzrok w przeszklone drzwi i oświetloną latarniami ulicę za nimi. Miałam nadzieję, że za niedługo pojawiłby się w nich Connor. Wypiłam już z nerwów dwie kawy i zieloną herbatę, a Nala chyba będzie miała dośc drapania i głaskania na kilka tygodni, tak ją wytarmosiłam w celu samouspokojenia. Nagle spostrzegłam kartkę wsuniętą pod framugę drzwi do sklepu. Wstałam i ostrożnie podniosłam papier. Rozejrzałam się po ulicy, ale nie zauważyłam nikogo podejrzanego. Kilkoro ludzi przemierzało chodniki w lewo lub prawo, przejechało kilka aut i to tyle. Odgięłam złożoną na pół kartkę i zaczęłam czytać czyjeś pochyłe pismo.
Maybe, nawet nie wiesz jak się cieszę, że znów widzę się z Twoim bratem. Popełniałam błędy, ale naprawię to wszystko i znów będę mogła być z nim szczęśliwa na wieki. Na razie on nie chce mnie słuchać. Nie kocha mnie już, ale to się zmieni. Ja to zmienię. Nie szukaj go. Nie szukaj nas. Będziemy szczęśliwi.
Buziaczki i całuski od rybiej łuskiMoje pierwsze wrażenie po przeczytaniu tej wiadomości? Strach. Wiedziałam doskonale kto napisał tę wiadomość. Łatwo było się domyślić. Miałam też pojęcie jakie podejście miał do niej Connor wtedy. Musiała wziąć go stąd siłą. Sama z resztą napisała, że on na razie nie chce z nią rozmawiać i jej nie kocha. Obawiałam się o Connora. Jeśli historia z Luke'iem jest prawdziwa, to Miranda może być niebezpieczna. Oszukanie dwóch facetów i całych ich rodzin jest praktycznie niemożliwe dla zwyczajnego człowieka, a niezwykle trudne dla istot magicznych. Nawet jeśli mają nadprzyrodzone zdolności. Miranda na pewno coś ukrywała. Zwykła syrena musiałaby się nieźle nagimnastykować żeby zrealizować taki plan. Nie wiedziałam tylko po co? Kochała obu i nie mogła zrezygnować z żadnego z nich? Chciała się sprawdzić czy na pewno jest taka sprytna? Tego nie miałam jak się dowiedzieć, chyba że od niej samej. Ta cała sytuacja mnie przerastała. Nigdy nie musiałam ratować brata z opresji. Wiedliśmy spokojne życie. Nie mieliśmy poważnych problemów. Wiadomo, czasem się pokłóciliśmy, zepsuła się rura w łazience i hydraulik spartaczył robotę niszcząc nam płytki łazienkowe, ale to były ziarna piasku z porównaniu z tym głazem jakim jest porwanie Connora przez Mirandę. Tak naprawdę największym problemem zawsze była ona. Ostatnio zraniła go zdradą i zniknięciem nie wiadomo gdzie. Connor bardzo to wtedy przeżył. Nie wychodził ze swojej sypialni przez kilka dni. Mało jadł, dużo pił i nie chodzi mi o herbatkę. Musiałam na to patrzeć. Miałam ochotę znaleźć Mirandę i rozszarpać ją na strzepy. To samo poczułam po przeczytaniu listu. Po pierwszym szoku zaczęłam analizować w głowie jak dużo mogę zrobić sama w sprawie odnalezienia brata. Fakt, byłam potężnym metamorfomagiem i driadą, ale to na niewiele zdałoby się w poszukiwaniach syreny, która gdzieś przetrzymywała mojego brata. Raczej nie pod wodą, bo w przeciwieństwie do niej, nie przeżyłby tam zbyt długo. Byłam pewna, że to będzie wyzwanie mojego życia. Nie mogłam przecież pozwolić działać Mirandzie. Nie mogła skrzywdzić Connora kolejny raz. Co z tego, że to mój starszy brat i to on powinien chronić swoją siostrzyczkę. Musiałam działać i to jak najszybciej. Najgorsze było to, że nie wiedziałam od czego zaczać. Byłam tylko pewna, że potrzebuję pomocy. Wtedy wyszły minusy tego, że tak bardzo odizolowaliśmy się z bratem od społeczeństwa nadprzyrodzonych. Nie mieliśmy przyjaciół, którzy mogliby nam pomóc w sytuacjach takich jak tamta. Usilnie szukałam w głowie kogokolwiek do pomocy. Przychodził mi na myśl tylko Frey, ale przecież nie poprosiłabym wroga mojego brata o jego ratowanie. To się wykluczało. Miałam natłok myśleć przeszkadzający mi się skupić nad rozwiązaniem tej sytuacji. Moglibyście zarzucić mi, że siedziałam na tyłku i się zastanawiałam zamiast działać. Tak naprawdę co miałabym zrobić? Biegać i krzyczeć po całym Brooklynie i może jeszcze Queens? Albo Bronxie! To mijałoby się z celem. Nala spała na blacie w kwiaciarni przy kilku doniczkowych kaktusach. Zaczęłam chodzić po pomieszczeniu i złorzeczyć pod nosem na Mirandę. Kwiaty wyczuły mój humor i pozamykały się wszystkie. Cięte jak i doniczkowe. Musiałam coś zrobić. Musiałam ratować Connora.
CZYTASZ
Maybe
FantasyEvangeline Aveyard, przedstawicielka rasy magicznej, mieszkająca wraz z bratem w kwiaciarni na Brooklynie, stara się żyć jak każdy, zwykły człowiek. Czy jej się uda? Co się stanie, gdy jej sekret zostanie odkryty? Dlaczego znalazła się we śnie obceg...