Troje młodych mężczyzn grało w karty przy stole w jasnym salonie. Byli do siebie podobni i każdy z nich miał ciemne blond włosy, niebieskie oczy oraz porównywalny wzrost. Mogli mieć około 20 lat, choć dało się wyróżnić najstarszego z nich.
- Oszukujesz, Diego!- krzyknął ten, który wyglądał z kolei na najmłodszego.
- To nie oszustwo, Luke. To tylko spryt. -roześmiał się ten, do którego skierowano oskarżenie.
Trzeci z nich, przypuszczalnie najstarszy, siedział cicho nie wtrącając się w kłótnię braci.
- To nie fair! - jęknął Luke.
- Nie marudź. Lepiej powiedz co z Mirandą.-polecił Diego.
Najmłodszy zmarkotniał
- Ostatnio nie ma dla mnie czasu. Wiesz jak to jest u syren? One zawsze mają coś ważnego do zrobienia. Kobiety sukcesu, mówię ci.- wyjaśnił Luke.***
Patrzył z ogrodu na scenę w oknie. Najmłodszy z braci. Ciemnowłosa Miranda i czarnowłosy mężczyzna. On bez koszulki, ona w różowym, satynowym szlafroku przyklejona wręcz do jego torsu. Zacisnął pięści. Oboje zauważyli go i rzucili mu przelotne, pełne politowania spojrzenia. Cały jego świat się zawalił.
***
Dwoje braci stało na cmentarzu nad świeżym grobem. Złożyli na kopcu z ziemi białe lilie. Siąpił lekki deszcz, który spływał po krótkich włosach Diega i dłuższych najstarszego z braci. Oboje na twarzy mieli smutek, ale i cień złości.
- Dlaczego nam to zrobił?- spytał Diego
- Wiesz dlaczego. Przez nią. Przez nich. Przez niego......przez Connora Aveyarda.
***
Patrzyłam na Freya w szoku po jego opowieści. Siedzieliśmy w jednej z kawiarni niedaleko mostu.
- Czyli mój brat odbił narzeczoną waszemu bratu przez co on popełnił samobójstwo?- spytałam aby się upewnić, że dobrze zrozumiałam tę historię.
Frey skinął głową na znak, że tak właśnie było.
- To niedorzeczne, bo Miranda była narzeczoną mojego brata i zdradziła go z jakimś wodnikiem. - powiedziałam, a po chwili dodałam.
- Ej zaraz...wodnik...twój brat. Jak to możliwe?- spytałam zszokowana.
Frey wyglądał na skołowanego.
- Jak ta syrena mogła być narzeczoną twojego brata, skoro była mojego?- wydusił w końcu.
- Nie mam pojęcia. Była wyjątkowo sprytna i tak ustawiła to wszystko, że wystawiła obu albo były dwie, takie same kobiety. Innego rozwiązania nie widzę.- stwierdziłam po chwili.
- Czyli twierdzisz, że pieprzony Aveyard, którego omal nie zabiłem lejąc go po twarzy do nieprzytomności, w gruncie rzeczy jest niewinny i został tak samo wystawiony jak Luke?- zapytał Frey
- Tak, ale zaraz...to ty go niemal nie zabiłeś?! -wstałam wzburzona.
- Tak, ale należało mu się.- powiedział
- Gówno, a nie mu się należało! Chciałeś zabić faceta dlatego, że narzeczona twojego brata była zdradziecką kurwą, a on tylko jej kolejną ofiarą?!- wrzasnęłam
- Przez niego zabił się Luke!- warknął Frey.
Pokręciłam głową nie zgadzając się z tym.
- Luke zabił się, bo był słaby. Równie dobrze to Connor mógłby się zabić, a Luke dać sobie z tym radę! I wtedy ja byłabym na twoim miejscu próbując Luke'a zabić. Byłoby to logiczne? Prędzej bym tę syreniątko złapała i usmażyła jak rybę!- byłam wkurzona.- Jak można robić taką aferę o jakąś kobietę i to zdradzającą?- spytałam
- Mój brat umarł przez nich!- ryknął Frey, miałam na chwilę przed oczami Connora.
- Luke się zabił, a umarł to by mój brat przez ciebie. Nie chcę cię więcej widzieć Frey.- dodałam i wyszłam z lokalu.
- Vice versa! Pewnie tylko bronisz swojego braciszka! I tak go jeszcze dorwę i dokończę co zacząłem!
Poszłam do domu. Nikogo nie było. Kwiaciarnia zamknięta. Sięgnęłam do jednej z doniczek wiszących przy witrynie. Namacałam kluczyk i wsunęłam go do zamka. Weszłam do kwiaciarni wraz z dźwiękiem dzwoneczka. Podbiegła do mnie Nala i zaczęła łasić mi się do nóg. Wzięłam sierściuszkę na ręcę i drapałam za uszami. Jej długa sierść sprawiała, że wyglądała jak mały dywanik. Connor pewnie mnie szuka. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer brata. Włączyła mi się poczta głosowa. Troszkę mnie to zaniepokoiło. Connor zwykle odbiera połączenia, tym bardziej ode mnie. Nie biorę pod uwagę, że jest teraz na przykład ptakiem czy kotem, bo przestał zmieniać postać kilka lat temu, więc jest małe prawdopodobieństwo, że zostawił gdzieś ubrania, a w nich komórkę. Może zaraz oddzwoni. Usiadłam z Nalą. Byłam głodna, ale zbyt obchodziło mnie teraz to, gdzie jest Connor. Nie wyjdę go szukać, bo nawet nie wiedziałabym jak zacząć. Frey mógł dostać się tu szybciej niż ja w swojej, wodnej postaci. Jednak tak szybko by z Connorem zniknął? To niedorzeczne! Cała ta historia brzmi jak tania telenowela. Jestem w jakiejś ukrytej kamerze? It's a prank, sis? Ten cały szajs związany z Mirandą jest jakiś nieprawdopodobny i głupi. Jeśli jednak tej kobiecie udało się w ten sposób oszukać Connora, Luke'a i wszystkich ich bliskich, czyli mnie i rodzinę tego drugiego, to może być niebezpieczną osobą. Dobrze, że nic o niej nie słyszałam od tamtego czasu. Teraz interesuje mnie to, gdzie jest Connor.
CZYTASZ
Maybe
FantasyEvangeline Aveyard, przedstawicielka rasy magicznej, mieszkająca wraz z bratem w kwiaciarni na Brooklynie, stara się żyć jak każdy, zwykły człowiek. Czy jej się uda? Co się stanie, gdy jej sekret zostanie odkryty? Dlaczego znalazła się we śnie obceg...