Weszłam do kwiaciarni wraz z dźwiękiem dzwoneczka. Od razu uderzył mnie kwiatowy zapach. Nala, nasza kotka albinoska zaczęła łasić mi się do nóg od razu jak pojawiłam się za progiem. Connor właśnie związywał niebieską wstążką jakiś bukiet białych róż. Spojrzał na mnie i powiedział
- Wskakuj w fartuszek, bo zaraz wychodzę
Westchnęłam
- Mamy problem
Connor uniósł brew i wysłuchał mojej opowieści związanej z Freyem. Słysząc jego imię nieco zbladł. Pozwolił mi dokończyć, po czym oznajmił dość władczo.
- Musisz się trzymać od niego z daleka.
- Dlaczego?
- Bo jest podejrzany i dlatego, bo ja tak mówię.
Zmarszczyłam nos. Connor coś wiedział, ale nie chciał mi tego zdradzić. Poczułam się urażona, ponieważ uważałam iż nie mamy przed sobą tajemnic. Nie naciskałam wiedząc, że nic nie osiągnę.
- Jasne. - odpowiedziałam krótko. Skinął głową na znak zrozumienia i wyszedł na zaplecze aby się przebrać. On idzie zająć się zwierzaczkami, a ja będę zajmowała się kwiaciarnią jak w każdy dzień powszedni. Wrócił przebrany w spodnie moro i czarną, wąską koszulkę, przez którą lekko było widać jego mięśnie brzucha, gdy układała się na ciele. Poprawił kitka na włosach i ubrał buty. Postawił mi na zapleczu talerz z obiadem. Widać sam musiał zjeść już wcześniej. Poczochrał mnie po włosach i wyszedł. Sapnęłam opadając na krzesło za ladą. Dla zabawy zaczęłam owijać sobie łodyżkę na palec. Gdy ją puściłam sama zaczęła piąć się po mojej dłoni. Nie było żadnych klientów, a mężczyzna, mający odebrać przewiązany niebieską wstążką bukiet leżący na stole roboczym, ma ponoć przyjść za godzinę. Nuciłam sobie pod nosem jedząc obiad za pomocą widelca w jednej dłoni. Znów miałam to dziwne wrażenie bycia obserwowaną. Spojrzałam na okno witryny, ale ludzie ją mijający nie sprawiali wrażenia zainteresowanych. Nikt nie stał wpatrzony we mnie. Pokręciłam głową i kontynuowałam jedzenie z Nalą na kolanach. Puściłam małe pnącze, które włączyło radio, bo nie chciało mi się wstawać. Cicha muzyka trochę mnie uspokoiła, ale niekomfortowe wrażenie pozostało i wzmagało się z każdą chwilą. Siłowałam się sama ze sobą aby znów nie patrzeć na witrynę. W końcu nie wytrzymałam i ponownie szukałam obserwatora. Tym razem zauważyłam coś niepokojącego. Po szybie płynęły kropelki wody. Pada? Wstałam zrzucając kota z kolan z czego nie była zadowolona i otworzyłam drzwi. Słońce grzało cegłę i asfalt. Ani chmurki na niebie, a deszczu tym bardziej. Odwróciłam się, ale wody na szybie już nie było. Serce zaczęło mi mocniej bić. Kałuża, woda, Frey. Co jeśli zgodnie z moimi podejrzeniami był wodnikiem? I czemu Connor sprawiał wrażenie jakby go znał i do tego bezwzględnie kazał mi się trzymać od niego z daleka? Skąd znał Freya i kim on w ogóle był? Wystraszona wróciłam do kwiaciarni. Po chwili na szczęście przyszedł klient, więc mogłam zająć czymś swoją uwagę. Wysoka kobieta w średnim wieku organizowała urodziny swojego męża i potrzebowała kwiatów na stół. Dopytałam się o wystrój i kolor ścian oraz zastawy aby dobrać kwiaty. Zdecydowaliśmy się na herbaciane róże w drobniejszej wersji. Zrobiłam kilka bukiecików, które klientka mogła umieścić w domu wedle uznania. Zapłaciła i zadowolona wyszła oglądając piękne kwiaty. Znów zostałam sama, a mrowienie w plecach trwało.
- Obserwuję cię Maybe- usłyszałam szept i aż poderwałam się z krzesła
- Kto tu jest?! -krzyknęłam rozglądając się panicznie na wszystkie strony. Nie uzyskałam odpowiedzi.
- Maaaybeee - wołał głos jakby brzmiał spod tafli szkła. Był dźwięczny i lekko wytłumiony. Dziwny rodzaj dźwięku.
- Pokaż się! Wychodź! - powiedziałam przygotowana na ewentualną obronę.
- Taka potężna. Taka bezbronna. Taka zagubiona.- szydził głos, gdzieś spośród kwiatów.
- Frey. Wiem, że to ty! - byłam już wystraszona i zdenerwowana.
Głos ucichł. Stałam za ladą przy drzwiach na zaplecze i ani śmiałam się ruszyć. Boję się go. Skoro Connor mnie ostrzegał to znaczy, że rzeczywiście Frey w jakiś sposób mi zagraża.Cisza trwała już do końca dnia. Przerażona i wyczerpana ciągłym stresem z radością rzuciłam się bratu na szyję, gdy wrócił. Opowiedziałam mu cała sytuację. Zaniepokoił się i postanowił szczelnie zamknąć kwiaciarnię na noc aby nic nie przedostało się do domu. Byłam pewna, że Connor wie co robi. Dalsza część wieczoru wyglądała rutynowo. Kolacja, prysznic i do łóżka. Zasnęłam późno wciąż zaniepokojona i dręczona wrażeniem ciągłego bycia pod czyimś spojrzeniem.
CZYTASZ
Maybe
FantasyEvangeline Aveyard, przedstawicielka rasy magicznej, mieszkająca wraz z bratem w kwiaciarni na Brooklynie, stara się żyć jak każdy, zwykły człowiek. Czy jej się uda? Co się stanie, gdy jej sekret zostanie odkryty? Dlaczego znalazła się we śnie obceg...