Rozdział 18

10K 412 20
                                    

 Uwaga! Ważna notka na dole. Proszę poświęć na nią chwilę uwagi ;) Miłego czytania!


*Katherina*

Pierwsza myśl po przebudzeniu rano- Zabijcie mnie. Zaraz potem nadeszło- Dajcie wody. Czułam jakby w głowie maszerowało mi stado słoni. Nie, nie maszerowało. Mordowało się jeżdżąc czołgami. Tak to zdecydowanie to.

Chciałam spróbować wstać więc przeturlałam się lekko w jedną stronę. To był duży błąd. Chyba źle oceniłam moja odległość od krawędzi łóżka i jak długa runęłam na ziemię. Jęknęłam tylko cicho i poddałam się. Nie wiem ile leżałam w takiej pozycji ale po jakimś czasie do moich uszu doszedł głos cichego śmiechu. Wszędzie rozpoznałabym ten chichot
-I z czego rżysz baranie -powiedziałam, nie odwracając nawet głowy i nadal leżałam z twarzą zakopana w pościeli, która spadła razem ze mną
-Gdybyś się w tym momencie zobaczyła to też nie mogłabyś się powstrzymać- odpowiedział Cody i zaczął się głośniej śmiać.
-Jezu ciszej bądź -warknęłam i głębiej schował się w pościeli. Moja głowa zaraz eksploduje.
-Kac morderca nie ma serca –westchnął zrezygnowany-na szafce masz wodę i tabletki. Weź je i umyj się. Czekam na dole ze śniadaniem.

Przeklinając pod nosem zrobiłam tak jak powiedział. Wyglądałam tragicznie ale mało mnie to teraz obchodziło. Po dokładnym prysznicu włożyłam jakieś dresowe szorty i wielką bluzę Theo, która dumnie wisiała u mnie w szafie. Włosy związałam w niechlujnego koka bo nic innego nie dało się z nimi zrobić. Doszedł mnie zapach jajecznicy i od razu zaburczało mi w brzuchu. Skierowałam się do kuchni i usiadłam przy blacie kładąc na niego głowę. Nadal czułam się strasznie.

-Witamy wśród żywych księżniczko-powiedział Cody na co tylko mruknęłam coś niezrozumiałego-mam do ciebie kilka spraw. Po pierwsze, wyjaśnij mi jakim cudem znalazłaś się w takim stanie?

Westchnęłam głośno i podniosłam lekko głowę żeby mógł mnie usłyszeć

-Naprawdę nie mam pojęcia. Pamiętam spotkanie z Dylanem, potem byłam sama z Theo a później zeszłam na dół do chłopaków. Kojarzy mi się jeszcze tylko jakaś butelka z mocno szkarłatnym płynem. Pewnie tym mnie tak załatwili.

-Czekaj, czekaj. Spotkałaś Dylana? Tego Dylana? -zapytał Cody z niedowierzaniem. Znał on całą historię z tym chłopakiem. Bardzo mi pomógł w tym czasie gdy on się mścił.

-Tak, ale o tym opowiem ci kiedy indziej. Naprawdę nie mam na razie siły.

-Okej, ale wrócimy do tego. Mam jeszcze dwie sprawy. Luke prosił żebyś dzisiaj stawiła się w klubie z nowym partnerem. Nie wiem o co chodzi ale mówił żebyście byli około 17.

-Dobra, a ta druga sprawa?

-Theo prosił żebyś do niego zadzwoniła jak się obudzisz. Przywiózł cię tu wczoraj i zaniósł do łóżka. Naprawdę oboje nie wiedzieliśmy czy mamy się śmiać czy płakać patrząc na ciebie.-powiedział szerokim uśmiechem na ustach

-Jak zawsze kochany-odparłam sarkastycznie i weszłam powrotem na górę po mój telefon. Wykręciłam numer Theo. Odebrał po kilku sygnałach

-Witam imprezowiczkę -przywitał się

-Nie denerwuj mnie nawet. Przysięgam, że własnoręcznie utłukę tego, który mnie tak załatwił

-Biedny Lucas, naprawdę go lubiłem. A tak poza tym to pamiętasz coś z wczoraj?

-Wszystko do momentu gdy nie zeszłam na dół. Potem jest czarna dziura

-A więc pamiętasz, że obiecałaś mi randkę?

BLACKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz