Rozdział 2

586 124 74
                                    

Nathan

Początek szkoły. Kolejne dziesięć miesięcy do spędzenia wśród ciekawskich i niekiedy zbyt nachalnych ludzi. Od pewnego czasu stałem się głównym źródłem plotek. Nie tylko w szkole, ale także poza nią. Nie tylko wśród uczniów, ale także wśród grona nauczycielskiego. Wiem, że to może być dla niektórych dziwne, że przeważnie piątkowy uczeń musiał powtarzać klasę, ale to nie było z powodu ocen. Można powiedzieć, że w tym czasie byłem nieobecny w życiu. W każdym jego aspekcie.

Może w tym roku będzie inaczej? Może moja osoba nie będzie już głównym obiektem zainteresowania? Przecież minął już rok odkąd wróciłem do szkoły. Przetrwałem drugą klasę, więc dlaczego nie miałbym dać rady przeżyć trzeciej? Tym bardziej, że to będzie ostatni rok mojej nauki w tej szkole. Później wyjadę na studia, do uczelni i nie będę miał styczności z większością ludzi z mojego miasta. Może poza Jaydenem, jedyną osobą, której mogę w pełni zaufać, i która jest ze mną bez względu na wszystko. Najlepszy przyjaciel. Lepszego wymarzyć sobie nie mogłem.

Przeze mnie, a może dla mnie, został w drugiej klasie. Stało się tak, dlatego, że ten nierozgarnięty chłopak przychodził do mnie codziennie, podczas gdy ja... Podczas gdy mnie nie było. Później spędzał ze mną każdą wolną chwilę, podtrzymując moje samopoczucie. Wspierał mnie, gdy tego potrzebowałem. Po prostu był, przez co zaniedbał naukę. Szczerze powiedziawszy to ją zupełnie olał. Z tego, co wiem od jego rodziców, to przestał w ogóle chodzić do szkoły, gdy dowiedział się, w jakim byłem stanie i co mi się przytrafiło. Przyjaciel na medal.

Podjeżdżam właśnie pod jego dom. Przed chwilą byłem odwieść siostrę, która nie była zbyt chętna, aby wyjść z auta, ale w końcu ją przekonałem. Musiałem jej obiecać, że po nią przyjadę. Inaczej nie było mowy, aby opuściła pojazd. Niestety będę musiał zerwać się z lekcji, żeby po nią pojechać. Pierwszego dnia już podpadnę nauczycielom. Nie ma co! Przykładny ze mnie uczeń.

Stukam palcami prawej dłoni o kierownicę, opierając głowę na drugiej ręce. Mimo iż przyjechałem kilka minut później niż powinienem, to i tak muszę czekać na tego idiotę. Ale nie ma się, co dziwić. Jay nie jest punktualny i nigdy nie był.

Uśmiecham się i kręcę głową, widząc wybiegającego z domu bruneta. Chyba zaspał, bo jego włosy, które zazwyczaj były postawione na żel, są w nieładzie, tak samo jak ubrania. Szara koszulka pomięta, a jeansowe spodnie niedopięte. Jayden podbiega do samochodu i otwiera tylnie drzwi, wrzucając do środka torbę, po czym zajmuje miejsce pasażera.

– Stary! Przepraszam! – rzuca, zapinając pas – Długo czekałeś?

Kiwam przecząco głową, zmieniając bieg i ruszam z podjazdu.

– Niedawno przyjechałem. Musiałem odwieść Abby do szkoły. – mówię po chwili milczenia, spoglądając na przyjaciela, lecz szybko odwracam wzrok, skupiając się na drodze. – Zaspałeś? Czy może znowu jakaś laska nie chciała Cię puścić? – pytam, śmiejąc się pod nosem, na co Jay prycha. Pamiętam jak ostatnio opowiadał mi o swoim śnie, w którym jakaś mega seksowna dziewczyna nie pozwoliła mu wyjść z łóżka nawet do toalety, więc popuścił w jej obecności. Najlepsze jest to, że rano obudził się z mokrym prześcieradłem. Tak jak większość małych dzieci, uczących się żyć bez pampersów.

– Śmiej się śmiej. Byłem wtedy po imprezie, pijany i nie kontaktowałem – odpowiada obrażony, odwracając głowę w stronę szyby – Tobie też mogłoby się coś takiego przydarzyć. Każdemu mogłoby się coś takiego przyśnić, ale jeśli szepniesz słówko komukolwiek o całym zajściu, to mnie popamiętasz. Nie żartuję.

Podnoszę ręce w geście obronnym, lecz po chwili ponownie kładę je na kierownicy, aby nie stracić panowania nad samochodem.

– Przecież wiesz, że ja nikomu nic nie powiem. Nie jestem taki.

NieufniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz