Rozdział 4 cz. 2

268 56 45
                                    

Nathan

- Czy ty jesteś normalny?! - wrzeszczy moja matka od razu, gdy opuszcza gabinet dyrektora i zauważa mnie siedzącego na podłodze przy drzwiach - Złamałeś nos temu chłopakowi i kto wie, jakie ma jeszcze obrażenia. To dopiero pierwszy dzień szkoły, a ty już narobiłeś sobie problemów. Gratulacje! Ojciec będzie zadowolony!

Wywracam oczami i podnoszę się z posadzki.

- Jesteśmy w miejscu publicznym - Upominam ją, kiedy ruszamy w stronę wyjścia z budynku - więc nie powinnaś się tak wydzierać, bo jeszcze będziesz miała problemy.

Kobieta wydaje jakiś niezidentyfikowany dźwięk i wyprzedza mnie, co jest mi na rękę, bo przynajmniej nie jestem zmuszony do prowadzenia z nią jakiejkolwiek rozmowy. Nie muszę słuchać jej piskliwego głosu, ale za to dźwięk uderzających o podłogę obcasów strasznie mnie irytuje. Dlaczego nie może nosić normalnych butów na płaskim, tylko te cholerne szpilki? Co jej to daje? I tak jest wysoka, to u nas rodzinne, a przecież nie idzie na żaden pokaz, ani bankiet, tylko odbiera swojego „nienormalnego" syna ze szkoły.

Idę za nią powoli i dokładnie obserwuję każdy jej ruch, kiedy przechodzi obok nauczyciela od wychowania fizycznego, w którym podkochuje się większość licealistek. Skąd to wiem? To jeden z najciekawszych tematów do rozmów, ale nie aż tak ciekawy, jak rozpowiadanie plotek na mój temat, wśród dziewczyn na stołówce. Kobieta poprawia swoje rozpuszczone, lekko pofalowane blond włosy, które opadają luźno na jej odsłonięte ramiona, po czym przypadkowo upuszcza swoją torebkę. „Przypadkowo" robi to dokładnie przez nogami mojego nauczyciela.

Nie wiem, czy moja matka jest na serio aż tak głupia, czy tylko udaje, aby mnie zdenerwować. Skłaniam się bardziej do tej pierwszej opcji, bo przecież kolor włosów do czegoś zobowiązuje. Przynajmniej w jej przypadku stereotyp o głupich blondynkach się sprawdza. Na całe szczęście nie odziedziczyłem po niej tego haniebnego koloru włosów. Jak dobrze, że geny mojego ojca bardziej na mnie wpłynęły i wyglądam prawie tak, jak on za młodu. Te same jasnobrązowe włosy i stalowoniebieskie oczy. Jako jedyny z całego mojego rodzeństwa wdałem się w ojca. I brat i siostra są bardziej podobni do matki, a Abby to już w szczególności. Wygląda jak druga Cassandra Ross. Na szczęście nie przypomina naszej matki pod względem charakteru. Przynajmniej jak na razie, ale kto wie, co będzie za kilka lat?

Przystaję zaraz za rodzicielką i chrząkam, zwracając na siebie uwagę dorosłych. Nie mogę pozwolić na to, aby moja matka flirtowała z jakimś obcym facetem i to w dodatku na moich oczach. Przecież to takie niemoralne i nienormalne! Nic nie poradzę na to, że moja matka nie ma do siebie szacunku, ale przynajmniej mogę przerwać jej kokietowanie, chociaż wiem, że to i tak nic nie da. Znajdzie sobie nową ofiarę i po raz kolejny zdradzi nic niepodejrzewającego ojca.

Wciąż nie rozumiem jak można być w kimś aż tak zakochanym, a raczej zaślepionym miłością tak, jak mój tato. Obdarza mocnym zaufaniem kobietę, która wodzi go za nos i oszukuje na każdym kroku. W odróżnieniu do niego, ja już teraz wiem, że nigdy nie dam się tak omotać kobiecie i nigdy nie zaufam. Nie zaufam nikomu, bo zbyt duża ufność może doprowadzić do zguby i cierpienia. Lepiej mieć dystans i nie angażować się zbytnio, i tego będę się trzymał.

- Przepraszam, że przeszkadzam - mówię i obejmuję blondynkę ramieniem, zabierając jej torebkę z rąk mężczyzny - ale musimy już iść, prawda, mamuś?

***

Oto spóźniona druga część rozdziału czwartego! Mam nadzieję, że wybaczycie mi to spóźnienie, ale miałam strasznie dużo na głowie i wcześniej nie dałam rady dodać rozdziału. Kolejna część powinna pojawić się szybciej. ♥

NieufniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz