Rozdział 4 cz. 1

295 59 23
                                    

Nathan


Pierwsze trzy lekcje minęły w miarę szybko i spokojnie. Inni uczniowie szeptali coś na mój temat cały czas, a ja mimo wszystko to słyszałem i gdyby nie Jayden, to na pewno stałoby się coś złego. Nie wiem dlaczego nie potrafię tego olać i żyć jak gdyby nic. Chciałbym. Bardzo bym chciał, aby to, co mówią moi rówieśnicy uchodziło mi mimo uszu, ale nie umiem. To jest zbyt silne i nie panuję nad zbierającym się we mnie gniewem podczas docinków innych w moim kierunku.

Idę wzdłuż korytarza, chcąc jak najszybciej opuścić mury szkoły. Powinienem zostać jeszcze przynajmniej jedną bądź dwie lekcje i dopiero wtedy jechać po Abby, ale nie chcę przebywać w otoczeniu ludzi, przy których w każdej chwili mogę wybuchnąć. Jayden nie będzie mnie przecież ciągle pilnował, abym nie zrobił jakiegoś głupstwa, bo ma swoje życie i nie jest nawet do tego zobowiązany, a ja nie mogę go do niczego zmuszać. I tak wiele mu zawdzięczam.

Kiedy jestem już prawie przy drzwiach, słyszę śmiechy i moje imię wypowiadane przez dobrze znaną mi osobę. Przystaję i kieruję wzrok w stronę grupki uczniów stojącej zaraz przy wyjściu, a także i wejściu do budynku. Wśród tych osób znajduje się Felix - idiota, który swoim zachowaniem doprowadza mnie do szału. Odkąd pamiętam, ten chłopak irytował mnie i drażnił niemiłosiernie na każdym kroku. W końcu jestem, a raczej byłem jego rywalem. Od dnia mojego wypadku jest uważany za najlepszego motocrossistę w okolicy i obnosi się z tym po całej szkole, a także i poza nią.

Patrzę wprost na niego, zaciskając ze złości pięści, bo sam widok jego szeroko uśmiechniętej twarzy denerwuje mnie. Brunet zauważa, że mu się przyglądam i przybiera jeszcze bardziej kpiący uśmieszek, który chętnie bym mu starł z tej jakże pięknej buźki za pomocą siły, ale nie mogę. Muszę się opanować, bo jeszcze chwila i będę miał poważne problemy. Biorę głęboki oddech, odwracając wzrok od jego osoby i już mam pchać drzwi, aby je otworzyć i w końcu znaleźć się na świeżym powietrzu, lecz coś, a raczej czyiś głos mnie powstrzymuję.

– Ile chcesz za crossa? – pyta Felix, nonszalancko opierając się o ścianę z założonymi na torsie rękami – Tobie raczej się już nie przyda, bo jakby nie patrzeć jesteś kaleką i byłoby szkoda, gdyby tak dobry motocykl się zmarnował.

Nie myśląc o tym, co robię i jakie mogą być tego konsekwencje, podchodzę szybko do Felixa i jednym, zręcznym ruchem chwytam jego koszulkę tuż przy szyi, dociskając go do ściany. Na korytarzu momentalnie cichną wszelakie rozmowy i chichoty innych uczniów. Wszyscy zapewne przyglądają się moim poczynaniom z przerażeniem bądź rozbawieniem, ale cóż się dziwić skoro mają mnie za niezrównoważonego psychicznie człowieka.

– Co powiedziałeś? – warczę przez zaciśnięte zęby. Czuję jak krew buzuje w moich żyłach.

Chłopak uśmiecha się tylko szerzej i pluje mi prosto w twarz. Nie wytrzymuję i powalam go na podłogę. Gdzieś w oddali słyszę pisk jakiejś dziewczyny, kiedy z całej siły uderzam twarz Felixa, który nie pozostaje dłużny i zaczyna się szarpać oraz okładać mnie pięściami gdzie popadnie. Wpadam w szał, nie panuję nad swoimi ruchami i siłą jaką wkładam w każdy zadany brunetowi cios...

***

Witam! Oto pierwsza część rozdziału czwartego. Jutro bądź ewentualnie pojutrze pojawi się druga, a na początku przyszłego tygodnia rozdział numer pięć! 

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania. To naprawdę bardzo motywuje! ♥ 

NieufniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz