Rozdział V

6.7K 424 21
                                    

Zaraz po obiedzie ruszyłam do pokoju przebrać się w ubrania bojowe, czyli czarne spodnie, brązowe wiązane kozaki na lekkim obcasie, do tego brązowo-granatowa, skórzana koszula bojowa z pasem na sztylety i miecz. Jest ona zapinana po bokach i ma z przodu dłuższą część tak samo jak z tyłu. Gdyby nie wycięcia po bokach, umożliwiające swobodne ruchy nogami, można by to nazwać skażaną suknią. Po przebrania się zaczesałam włosy do tyłu i zapięłam wsuwkami, by mi nie przeszkadzały i ruszyłam do sali treningowej. Temu zdarzeniu mieli przyglądać się król kilku żołnierzy i moja klasa. Nie ma spiny, oby się na mnie tylko nie obraził. Ruszyłam w kierunku sali nie widziałam nikogo znajomego. Weszłam do sali Lawer był podobnie ubrany jak ja, tylko w wersji męskiej. Wszyscy na mnie czekali, no to co chyba będzie trzeba wezwać lekarza. Popatrzyłam na nauczycielkę która stała koło króla. Była to parkietowa sala przyozdobiona drewnem. Na ścianach wisiała broń, a po całym pomieszczeniu były manekiny ćwiczebne lub tarcze strzelnicze.

-Lilith mam prośbę. Nie zabij go.

Uśmiechnęłam się do niej i kiwnęłam głową. Król jednak musiał dorzucić swoje trzy grosze. Zaśmiał się nie dowierzając na słowa nauczycielki.

-Jeśli ona miałaby pokonać mojego syna, to ja jestem orkiem.

-Oj królu zważaj na słowa.

Wtrąciłam i weszłam na wyznaczoną strefę. Mój przeciwnik na mnie czekał z szyderczym uśmiechem. Myśli, że uda mu się mnie pokonać, tylko i wyłącznie w snach. Jednak czy powinnam go pokonać?

-Dam ci lekkie fory mości książę.

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale i tak się uśmiechnął. Położyłam moją broń na stole koło wyznaczonej strefy. Czekaliśmy, aż król da sygnał do wybrania broni, nie będziemy w końcu walczyć na drewniane miecze. Władca machnął ręką, a ja pozwoliłam chłopakowi wybierać pierwszemu. Lawer wybrał dwa średniej długości miecze i sztylet. Ja byłam pewna, że wygram i wzięłam tylko mały sztylet.

-Widzę że chcesz mieć uzasadnienie przegranej.

Lawer tym wydał na siebie wyrok. Myśli, że ze mną wygra? Najwyraźniej może mieć zbyt wielkie ego by nie doceniać przeciwnika. Powodzenia, ja zawsze wygrywam. Egwa zaśmiał się, bo dokładnie tak samo wyglądało moje pierwsze starcie z nim. On przeprowadził się do nas i od razu dostał walkę ze mną. Śmiać mi się chciało, jak potem wyszedł cały posiniaczony.

-Powiedzmy.

-On ma przestane

Powiedział cicho Egwa , uśmiechnęłam się, a Lawer to odwzajemnił. Egwa wie już jak skończy się ta walka, tak samo jak Awern.

-To ma być uczciwa walka z jedną zasadom, jak przeciwnik powie, że ma dość wtedy dopiero kończy się walka. Start!

Popatrzyłam na chłopaka, rzuciłam sztylet gdzieś na bok. Popatrzył na mnie zszokowany i zaczął podchodzić mając dwa miecze. Uśmiechnęłam się, podszedł do mnie i chciał się zamachnąć, ale zrobiłam uniki złapałam mu rękę lekko mu ją wykręcając przez co przejęłam jego broń. Puściłam go i kopnęłam, leżał twarzą do ziemi w jednej ręce miał miecz, a drugą sięgną po sztylet. Niestety nic nie znalazł bo wyjęłam mu go niepostrzeżenie wcześniej. Uśmiech zszedł mu z twarzy nie spodziewał się, że pójdzie mi tak łatwo. Popatrzył na mnie, a ja pomachałam mu sztyletem i mieczem. Miecz położyłam na ziemi i kopnęłam poza strefę. Lawer wstał i popatrzył na mnie. Zaczął atakować mnie mieczem broniłam się sztyletem i w którymś momencie kopnęłam go w brzuch. Upadł na ziemię podeszłam do niego i usiadłam mu na plecach przygwożdżając mu ręce do ziemi.

-I kto tu miał wygrać?

-Mam dość.

Powiedział mój przeciwnik, chyba pogodził się z porażkom. Pościłam go i chciałam opuścić pole. Chciał mnie zaatakować od tyłu jednak nie zdążył i wykręciłam mu rękę. Puściłam go ten odwrócił się do mnie i od razu dostał z półobrotu w twarz. Mam nadzieje, że nic mu nie złamałam. Liczmy na to, że król nic mi nie zrobi, że pobiłam mu syna. No właśnie, pobiłam księcia. Boże zapomniałam kim on jest.

-Nie honorowe zachowanie, atakować kogoś od tyłu?

-Wygrałaś. Jesteś lepsza.

Uśmiechnięta opuściłam strefę. Lawer za raz do mnie podszedł. Musiał schować swoją dumę by przyznać, że pokonała go dziewczyna. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że miałam czelność uderzyć osobę tak wysoko umieszczoną w hierarchii.

-Świetnie walczysz.

-Dziękuję.

-Weź!

Podał mi kartkę zanim podszedł Władca. Skłoniłam się, Lawer staną koło niego. Skłoniłam się lekko. Gdy się podniosłam zauważyłam, że oczy władcy były skierowane na moją osobę.

-Kto by się spodziewał, taka dobrze wychowana dziewczyna, a tak świetnie walczy? Kim są twoi rodzice?

-Moja matka zwie się Liwia, a mój ojciec zginą podczas wojny szesnaście lat temu.

W pewnym sensie nie skłamałam, bo wtedy umarł mąż mojej matki, przed tym zdradziła go ze smokiem. Ironiczne ze tak się ułożyły zdarzenia. Tak samo, że na tej wojnie walczył z bratem mojego ojca.

-Ach biedna Liw, po jego śmierci przestała nas odwiedzać.

Spojrzałam pytając na króla. Wiedziałam, że występowała przed królem, ale nie wiedziałam, że się z nim przyjaźniła.

-Pewnie nie wiesz, ale Liwi była przyjaciółką mojej żony, razem się tu wychowały do ślubu twoich rodziców. Potem przyjeżdża cztery razy na rok, by dać nam ten zaszczyt i posłuchać jej anielskiego głosu, niestety po śmierci zamknęła się w domu. Słyszałaś pewnie jak śpiewa?

Zdziwiona popatrzyłam na króla. Słyszałam jak śpiewa, jak byłam mała zawsze śpiewała mi przed snem. Teraz śpiewa zawsze gdy gotuje.

-Nie wiedziałam, że się przyjaźniła z żoną waszej wysokości. Tak słyszałam i zawsze jej powtarzam żeby wróciła do śpiewania.

-Jestem przekonany, że ty też tak pięknie śpiewasz, to dziedziczne twa babka była królewską śpiewaczka.

Śpiew piękny, przeklęty i przydatny. Mój śpiew uzależnia, hipnotyzuje i leczy. Leczy tylko zranionych cofa rany i po kilku chwilach nie ma po nich śladu. Kolejna rzecz której nie znoszę jakbym śpiewała częściej to ktoś by się w końcu zorientował.

-Nie jestem tego przekona...

-Ona śpiewa jak anioł.

Któregoś pięknego dnia zamorduje tą kobietę. Nauczycielka bardzo mnie lubi w takich momentach, bo może się pochwalić jaką ma genialną uczennice. Jednak czasami żałuję bo jestem w centrum uwagi.

-Może któregoś dnia byś dla nas zaśpiewała?

-Oczywiście wasza wysokość.

Ten moment w którym królowi się nie odmawia. To będzie dziwne jak zaśpiewam i zahipnotyzuje króla? Nie wiem ,dla mnie to by było zapewne bardzo zabawne. Zabili by mnie bo nie wiedzieli by co się stało z jego królewską mością.

-Dobra koniec tego zbiegowiska, wszyscy do swoich zajęć. Chciałbym żebyście dobrami się w pary jutro organizuje wielki bal.

-Lilith?

Odezwał się Lawer. Popatrzyłam zdziwiona w jego kierunku. Zastanawiałam się co zamierza zrobić, uśmiechnął się do mnie.

-Tak książę?

-Czy zechciał byś mi towarzyszyć podczas balu?

Cała klasa włącznie ze mną stała jak wryta, nawet król był zaskoczony. Co innego mi pozostało jak się zgodzić.

-Oczywiście

Czy już wspominałam że rodzinie królewskiej nie wypada odmawiać? Nie? To teraz tak myślę.

Smocze DziecięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz