Rozdział II

8.2K 459 32
                                    

Pojechałam na główny plac, tuż przed ratuszem. Teraz ogarnia mnie stres — zaraz wyjeżdżam. Co się stanie, gdy ktoś zauważy moje znamię? Zawsze istnieje ryzyko, że ktoś zacznie się domyślać, że nie jestem zwyczajna, zwłaszcza ze względu na moje pomarańczowe oczy.

-Lilith!

Usłyszałam głos za mną i zanim zdążyłam się obejrzeć, ktoś mnie przytulił. Wszędzie rozpoznam ten entuzjazm — to Awi, moja przyjaciółka, wysoko urodzona, nad wyraz optymistyczna elfka. Ma czarne włosy do ramion, zawsze spięte w jakiś sposób, i zielone oczy. Jest trochę wyższa ode mnie i zawsze na ustach ma uśmiech. Od zawsze powtarza mi, że powinnam cieszyć się z tego, że jestem inna, że wyróżniam się spośród setek takich samych elfów. Jakoś tak wyszło że nigdy nie przekonała mnie co do swojej racji. Dziwne, że jeszcze nikt mnie nie podejrzewał o bycie dziewczyna z przepowiedni, albo właśnie dla tego jedziemy do stolicy by podstępem doprowadzić do mojej egzekucji. Czułam że będę musiała uważać bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zaśmiałam się w tym samym momencie, ale poczułam mrowienie na karku. Mój szósty zmysł dawał o sobie znać. Rozejrzałam się mimowolnie, ale nie dostrzegłam niczego nadzwyczajnego. 

-Cześć Awi.

-Wiesz jak łatwo cię znaleźć?- Uśmiechnęła się na co przewróciłam oczami. -Nie mam przecież nic złego na myśli.

Zaśmiała się i uderzyła mnie lekko w ramie. Mam czasami wrażenie, że przyjaźnię się z pięcioletnim dzieckiem. Lubię ją, ale czasami przesadza z radością. Czasami trzeba zachować powagę, bo gdy się cały czas śmiejesz, nikt cię nie bierze na poważnie. Popatrzyłam na nią, to jak na mnie spojrzała sprawiło, że od razu się uśmiechnęłam nie potrafię być na nią zła. Powoli pojawiały się inne osoby co sprawiało że czułam coraz większy niepokój. Moja rozmowa z ojcem dała mi więcej wątpliwości co do tej wyprawy. To ryzykowne, ale mimo wszystko chcę jeździć, zwiedzać, podróżować. Zanudzić się można w jednym miejscu. To moje największe marzenie. Gdy już będę pełnoletnia, nikt nie zatrzyma mnie. Wtedy będę podróżować po świecie, zwiedzać każdy zakątek.

-Będziemy jechały obok siebie?

Wątpię, że nauczycielka nas tak ustawi, bo znam Awi – ona by cały czas gadała, a ja bym jej odpowiadała. Podczas tej podróży może się wydarzyć coś nieoczekiwanego, więc musimy być czujne. Nie powiem tego nagłos ale sama też wolałabym nie jechać koło mojej przyjaciółki byłabym za bardzo rozkojarzona. 

-Nie wiem Pani powiedziała, że będziemy jechać tak jak ona chce i nie życzy sobie żadnych rozmów.

Podeszłyśmy do nauczycielki razem z końmi. Stanęłyśmy trochę z boku i czekałyśmy na przydział. Teraz byłam już pewna, że nie będziemy jechać obok siebie.

-Niby jedziemy do stolicy, a czuję się jak na wojnie.

-Orkowie zawsze mogą nas zaatakować.

Posłała mi zirytowane spojrzenie w jej świecie nie było czegoś takiego jak niebezpieczeństwo. Nie myślała o tym że możemy natrafić na jakiś orków, bandytów czy inne stworzenia które mogły by chcieć zrobić nam krzywdę. Cóż w jej mniemaniu byłam pesymistką chodź bliżej mi było do realistki przynajmniej w moim mniemaniu. 

-Dobra chodźmy już.

Miałam trafne przewidywania. Nauczycielka ustawiła nas według swojego uznania: najlepsi w walce i łucznictwie na końcu, najgorsi w środku, a ci średni z przodu z żołnierzami. Ja trafiłam na koniec, a ona na początek. Ustawiłam się obok dobrze zbudowanego elfa o imieniu Egwa. Szczerze mówiąc, jest całkiem przystojny, ma zielone oczy, jasne włosy i podkreślone rysy twarzy. Prawie zawsze na zajęciach walczę właśnie z nim. To właściwie kończy naszą znajomość, bo zawsze to ja spuszczam mu łomot podczas treningów. Nigdy nie próbowaliśmy rozmawiać i dla mnie tak powinno zostać.

Smocze DziecięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz