Brian
Źle się czuję z tym całym kłamstwem, którym ją nakarmiłem. I... Przymykam oczy, a następnie siadam przy biurku. Obiecałem sobie, że przestanę być mięczakiem. Inaczej będę dzień w dzień siedzieć w domu Brittany, rozmyślając nad tym, co by było gdyby...?
Po prostu skończ z tym użalaniem się na sobą! - karcę siebie w duchu. Widocznie tak musiało być. Matka zawsze powtarzała, że jestem chłopczykiem, nie mężczyzną. Może Damon to okazja, by się ogarnąć. Zdobyć szacunek mamy. I sprawić, by Brittany mnie pokochała i nigdy nie opuściła.
Tak, właśnie tak zrobię.
Dźwięk SMSa sprowadza mnie na ziemię. Boję się, że to Damon. Cholera. Znowu to samo, zachowuję się jak sześcioletni chłopiec. Ale czy strach zawsze to oznacza? Może czasem jest to dowód zdrowego rozsądku?
Mama: czemu nie kupiłeś mleka
Ja: Nie było mnie dzisiaj w domu.
Mama: a aha
Nienawidzę tego, że nie używa znaków interpunkcyjnych.
Mama: to kup jak wrócisz
Ja: Raczej będę wieczorem.
Mama: może potrzebujesz pieniędzy
Ja: Nie, dzięki.
Ja: Albo tak, przydałoby mi się trochę
Mama: w końcu skończyłeś z tymi brudnymi pieniędzmi no ile można tego słuchać zostawiam ci na biurku stówkę:*
Ja: Och? Dziękuję.
Mama: mam nadzieję że możemy jutro spędzić razem wieczór trochę tęsknię
Ja trochę też tęsknię - myślę. Ale nie odpisuję, bo to, czego mi brakuje, to normalność. Gdy chodziliśmy do parku, kupowaliśmy lody i obserwowaliśmy ludzi, wymyślając, co ich tu sprowadza. Byliśmy zamknięci w naszym małym świecie, gdzie nie dosięgał nas głód czy bieda. Ale bramy w końcu trzeba było otworzyć i spojrzeć na to, co nas otacza. Już nie byłem bohaterem, a ona moją mamusią.
A teraz nie będę się mazał i zacisnę zęby.
Ja: A możemy jutro iść na siłownię?
Mama: nie ma problemu skarbie już mam masę to teraz rzeźba
Nawet jeśli to mi nic nie da, to mógłbym się poczuć jak kiedyś.
Mam nadzieję, że Brittany poradzi sobie z Damonem, skoro ja nie umiałem.Brittany
⁃ Kurde, Samantha - jęczy Damon. - Nie mam pieniędzy na twoje zachcianki. Tak, na swoje mam. Bo zarabiam, słodziutka.
Przewracam oczami. Napada na banki?
Dalej przysłuchuję się jego rozmowie telefonicznej, a on unosi rękę i gestem daje mi do zrozumienia, bym jeszcze chwilę zaczekała.
⁃ Ostatni raz daję ci pieniądze, następnym razem idziesz do babci Dany. - Wzdycha. - Też cię kocham, tak, tak. Pozdrów Debbie.
Damon przymyka oczy i rozłącza się.
⁃ Wybacz - mówi. - Młodsza siostra.
Pozwalam Damonowi spokojnie schować telefon do tylnej kieszeni, po czym od razu go atakuję.
⁃ Wiem, że to byli twoi koledzy i oni pobili Briana - oznajmiam, czekając na jego reakcję.
Chłopak ze stoickim spokojem robi parę kroków w moją stronę. Nachyla się ku mnie, ale ja nie mam zamiaru się odsunąć, pomimo gęsiej skórki, jaka pojawia się na moim karku.
⁃ Odprowadzę cię na wolontariat - szepcze, chyba niezadowolony z faktu, że nie zareagowałam na jego gierkę.
Co to, to nie. Po pierwsze - łatwo wybaczam, ale nie zapominam. Dalej pamiętam powód naszego rozstania i wystawianie związku na pokaz. Po drugie - chyba nie wie, ile lat miałam do pracy nad swoją mimiką. Perfekcyjnie opracowałam tą sztukę na różnych bankietach, gdzie musiałam grać kochaną i bezstresowo wychowywaną córeczkę tatusia.
I skoro postanowiłam, że oprawcy Briana nigdy już tego nie zrobią, to tak będzie.
Powoli ruszamy ulicą w stronę miejsca spotkania wolontariuszy. Słońce niedawno skryło się za wysokim budynkiem, tak więc nasza wędrówka owiana jest nutką dziwaczności. No bo co może chcieć taka osoba jak ja, która łatwo się uczy (no może poza biologią) i Damon. Pewnie to wygląda, jakby mi chciał sprzedać tabletki na poprawę wyników w nauce.
⁃ Dobrze, Brittany, racja. - Damon nawet na mnie nie patrzy. - To moi znajomi go pobili, nie przeczę. Ale też nie będę na nich kablował, bo to osoby, którym ufam. Nie popieram ich wyborów, jedynie mogę je akceptować.
⁃ Jak możesz akceptować takie rzeczy? - fukam ze złością. Ciaśniej opatulam się kurtką, ponieważ zaczął wiać wiatr.
⁃ Och, a ty nie akceptujesz swojej psiapsióły? - Wzdycham na to określenie. - Melanie cały czas komuś obrabia dupę, żeby potem na korytarzu dać mu buziaka w policzek. Taka jest i nic nam do tego. Skoro się z nią przyjaźnisz, to znaczy, że ją akceptujesz. Niekoniecznie popierasz takie zachowanie.
Przez chwilę myślę nad jego słowami i przyznaję mu rację. 1:0 dla ciebie, Damon. Chociaż dalej uważam, że to nie to samo. Fałszywe słowa, a pobicie kogoś za coś, na co nie ma wpływu? Naprawdę? Widać, nie ma argumentów, choć gdyby nie patrzeć na to, odnośnie jakiej sytuacji użył tego poprzedniego, to jest mocny.
⁃ A co to ma z tym wspólnego? - Staram się zachować spokój. - Wiedziałeś o wszystkim i mi nie powiedziałeś. Obiecałeś mi to. Znęcasz się nad słabszymi bez powodu. Jesteś okropnym człowiekiem.
⁃ Och, no tak. Wiedziały gały, co brały. - Zatrzymuje się na chwile, jakby chciał coś dodać, ale w końcu rezygnuje i powraca do marszu. Przeciera oczy. - Nie chcę się kłócić. Wiem, że nie mogę prosić o nasz powrót, nie ważne, jak bardzo bym tego chciał, a ta sytuacja nie polepsza mojej pozycji.
Stajemy przed budynkiem wolontariatu, widzę Yvette, która mi macha.
⁃ Jednak... - zniża głos do szeptu. - Jesteś pewna, że wiesz wszystko o Brianie? Może powód był inny.
⁃ Niby jaki? - Zakładam ręce na piersi i przyjmuję obojętną pozę, w środku drżąc z ciekawości. - Jeśli Brian mnie okłamał, chcę o tym wiedzieć teraz.
Damon zaczyna się śmiać.
⁃ Oj, Brittany. Do jutra, skarbie.
Idzie w przeciwnym kierunku, do tego, z którego przyszliśmy.
⁃ Po prostu mi obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz! - krzyczę za nim.
⁃ Sama stwierdziłaś, że moje obietnice są gówno warte - mówi tyłem do mnie. - Ale obiecuję. A ty co mi dasz w zamian?
Bezinteresowność Damona po raz kolejny daje o sobie znać.
⁃ Co takiego chcesz?
⁃ Przyjaźni. - Odwraca się i mruga do mnie.
Dochodzę do wniosku, że o to mu chodziło w tej całej konwersacji; wybielić siebie i oczernić Briana, bym go zostawiła w spokoju i zajęła się Damonem. Niedoczekanie. Oczywiście, mogę się z nim przyjaźnić, aczkolwiek nie zostawię z tego powodu Briana. Muszę mu pomóc, tak mam.
Odganiam od siebie te myśli, wszystko już sobie wyjaśniając. Pomogę Brianowi i dopilnuję, by nie stała mu się krzywda. Z kolei Damon dostanie to, czego chce. Nie uważam, że jest złym człowiekiem, może trochę zagubionym. I jemu też pomogę.
Idę do Yvette, dziewczyna wita mnie całusem w policzek. Jest strasznie mała, sięga mi do ramienia, a jej długie czarne włosy z fioletowymi końcówkami dziś są związane w kucyka.
⁃ Jak życie? - pyta, przyglądając się swoim długim paznokciom.
Mnie i Yvette różni wszystko, a łączy jedno - chęć pomocy innym. Ja w środku jestem poukładana i spokojna, a ona nieogarnięta i żywiołowa. Na zewnątrz z kolei to czarnowłosa wygląda na osobę godną szacunku, która jest bardzo poważna, a ja jak zwyczajna nastolatka. Pod wpływem chwili postanawiam jej wszystko opowiedzieć. Jak nieśmiałym chłopakiem jest Brian i jak parę dni temu do mnie zagadał, by umówić się na fałszywą randkę, a wczoraj przyszedł do mnie poobijany.
W międzyczasie Yvette zakupuje kawę w pobliskim automacie, ani razu mi nie przerywa.
⁃ Myślę, że powinnaś na chwilę odpuścić - radzi. - Nie wiesz, co kieruje Brianem, może rzeczywiście jest tobą zauroczony, może chce cię zaliczyć.
Kiwam głową. Potrzebowałam takiego wygadania się, czyjejś opinii.
⁃ Sama widzisz, że ci zależy, taka już jesteś. Chcesz mu pomóc. - Yvette przygryza wargę, zastanawiając się nad kolejnymi słowami. - I go lubisz. - Porusza znacząco brwiami. - Ale to za szybko, by go oceniać pod tym kątem. Przez chwilę nie dawaj mu znaku życia, zobaczymy, co zrobi.
Zamiast potwierdzić, psikam.
⁃ Może wejdźmy już do środka, jeszcze zachorujesz.
CZYTASZ
A jeśli się wyda?
Teen FictionSpoglądając na Briana nie zobaczysz zbyt wiele - to kolejny dobry chłopak, który ma przyjaciół, dobre oceny, a także obiekt westchnień. Jednak pod tym płaszczem zwykłości Brian skrywa swoją najmroczniejszą tajemnicę, która zostaje odkryta przez Damo...