To jest piekło

1.4K 97 29
                                    

Cincinnati. Miasto w stanie Ohio. Ameryka.

Dwudziesto-pięciolatek, który żyje tak, jak chce. Ma wszystko, czego chce. Kochających rodziców, którzy oprócz miłości dają mu też mnóstwo pieniędzy. Piękną dziewczynę o równie pięknym imieniu Juliet, która kocha go do granic możliwości.

Ból. Ból, który on czuje codziennie, mimo tych wszystkich rzeczy, które posiada. A posiada wiele. On lubi posiadać. Im więcej rzeczy posiada, tym lepiej się czuje. Nie powinno tak być, ale on gra wbrew własnym regułom. Jest buntownikiem samego siebie.

Niewiele mówi. Kłębi w sobie mnóstwo emocji, które go wewnętrznie niszczą. Gdyby mógł, wykrzyczałby wszystko na pustej polanie, ale nie może. Dlaczego? Sam się blokuje. Nie chce żyć w społeczeństwie. Jest samodzielną jednostką, która cierpi. Cierpi, tak jak wielu ludzi. Nie cierpi z głodu, odwodnienia czy braku pieniędzy. On cierpi przez samego siebie.

Mógłbym wymieniać w nieskończoność, a wy z pewnością w dalszym ciągu zastanawialibyście się, kogo w ten sposób opisuję, ale ja wam ułatwię to zadanie i wyjawię to już teraz. Opisuję siebie. To właśnie ja nienawidzę ludzi i zamknąłem się w sobie kilka lat temu. Ludzie uważają mnie za błąd. Jestem ludzkim błędem, nie brzmi przyjemnie, mam rację?

Nie jestem błędem. Potrafię kochać i czuję. Czuję, ale inni tego nie czują. A przede wszystkim - nie rozumieją mnie.

Opowiem wam swoją historię. Zacznę od tego, że byłem bardzo dobrym dzieckiem, wzorowym uczniem, ideałem syna. Niestety, ale nic co dobre, nie trwa wiecznie. Sielanka musiała się skończyć, a ja zerwałem z wizerunkiem dobrego chłopca, którego musiałem udawać.

Nie chcę mówić dużo o swoim dzieciństwie. Wspomnę, że było dobre. Niczego mi nie brakowało, a rodzice zawsze dbali o to, abym miał wszystko idealnie zaplanowane. Chodziłem na dodatkowe zajęcia po szkole. Angielski, francuski, koszykówka. Nie narzekałem.

Moje życie zaczęło się, mówiąc bardzo kolokwialnie, psuć, kiedy skończyłem czternaście lat. Zacząłem się buntować. Chodziłem do szkoły w podartych spodniach mimo tego, że taki strój nie był dozwolony. Trzy miesiące po swoich czternastych urodzinach zrobiłem sobie pierwszy tatuaż. Od tego czasu przybyło mi ich trochę więcej.

Rodzice nie mogli na mnie patrzeć. Chcieli, abym usunął laserowo tatuaż, ale za każdym razem, kiedy mieliśmy iść do lekarza, uciekałem z domu, albo jeśli zdarzały się takie sytuacje, kiedy trafiałem już do gabinetu lekarza, zaczynałem go kopać i wyzywać.

Rodzice nie wiedzieli, co ze mną robić. Zmieniłem się z dnia na dzień, a nikt nie wiedział, co było tego przyczyną. Najgorsze w tym było to, że ja sam też nie miałem pojęcia, co stało za tak gwałtowną zmianą mnie na gorsze. Może chciałem zerwać z wizerunkiem idealnego chłopca? Może chciałem pokazać swoją prawdziwą twarz, a nie tą, którą wykreowali moi rodzice?

Nie wiem. Nie mam pojęcia, co stało za tą zmianą, ale nie dochodziłem do tego. W tej chwili miałem wielkie problemy, w które wpakowałem się sam. Gdybym mógł cofnąć czas, wróciłbym do tych dni bycia czternastolatkiem i zmieniłbym się. Gdybym mógł wybrać, zostałbym tym wzorem syna. Dzisiaj wprost siebie nienawidzę. Dwudziesto-pięcioletniego siebie, który sam siebie zniszczył.

Wracając do bardziej istotnej w tej chwili przeszłości...

Moi rodzice byli bezradni. Niestety, ale nawet mój starszy o trzy lata brat, nie był w stanie mi pomóc. W końcu podjęli decyzję o umieszczeniu mnie w ośrodku dla trudnej młodzieży.

Wiecie, co najbardziej mnie wtedy zmartwiło? Nie to, że trafię do wariatkowa dla młodocianych. Nie to, że stracę dom. Bolało mnie to, że rodzice nie chcieli mnie zrozumieć. Nie rozmawiali ze mną. Może tego właśnie wtedy potrzebowałem? Może, gdyby to zrobili, a ja bym się przed nimi otworzył, dziś nie siedziałbym w salonie domu, który kiedyś obrabowałem i zabiłem mieszkańców i nie trzymałbym noża w swojej dłoni, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno odebranie sobie życia jest dobrym pomysłem? Może powinni byli to zrobić? Może tak, ale niestety dziś nie będę miał okazji z nimi porozmawiać. Tak samo jak i jutro. Tak samo jak i za pięć miesięcy. Tak samo jak i za pięć lat. Już nigdy nie zamienię z nimi ani jednego zdania z prostego powodu. Nie żyją. Najbardziej brutalne i bolesne jest to, że zginęli z rąk swojego idealnego syna. Andy'ego Biersacka, którym jestem ja i dziś chcę umrzeć za swoje grzechy, ale zanim to nastąpi, opowiem wam swoją historię. Jeśli masz słabe nerwy i na widok krwi robi ci się niedobrze, nie czytaj tego. Jeśli natomiast ból nie jest ci obcy, przeczytaj to, co mam ci do opowiedzenie. Bardzo bym chciał, aby ktoś zrozumiał moje cierpienie, które nie opuściło mnie do ostatniego wdechu.  

This Is Hell  ➳Andy BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz