Dzień, w którym moje kości stały się słabe

385 41 9
                                    

- Nie ruszaj się.

Odwróciłem się powoli w tył. Zobaczyłem Ethana, który w rękach trzymał pistolet wycelowany we mnie. Więc tak postępują przyjaciele, tak?

- Założę się, że nawet gdybym się poruszył, ty wcale byś nie strzelił. Prawda, Ethan? - spytałem, wstając. Powoli podszedłem do chłopaka, jednak on nic nie mówił. Bał się mnie. Czułem to i musiałem przyznać, że było to bardzo przyjemne uczucie. Poczucie władzy. Kontrola. Cudowne.

- Nie zabijesz mnie, Ethan. Ty tego nie zrobisz. Spójrz, nie skrzywdziłbyś muchy, człowieku. To Alex odwala za ciebie całą robotę. To on zamordował Juliet. Jestem tego pewien, nie muszę nawet pytać.

W tej chwili odwróciłem się w tył, aby zobaczyć, w jakim stanie jest Alex. Brunet leżał na podłodze salonu, trzęsąc się i obserwując każdy mój ruch. Absolutnie każdy. Odnosiłem wrażenie, że już moje spojrzenie go zabija. Gdyby to tylko było takie łatwe. Zabić kogoś przez spojrzenie mu się prosto w oczy. To byłoby piękne.

- Co teraz zrobisz, Alex? Zabijesz mnie? Chcesz tego? - pytałem, podchodząc tym razem do niego. Zostawiłem Ethana za swoimi plecami. Mimo tego, że celował we mnie bronią, byłem pewien, że nawet gdy się odwrócę, on nie strzeli. Nie zabije mnie. Nie miałby sumienia tego zrobić. Nie on. Alex nie powstrzymywałby się. Gdyby to on teraz trzymał pistolet, zabiłby mnie z wielką łatwością. Upadłbym, odszedłbym i wszystko byłoby dobrze. Dla nich. Ja już ustaliłem swój plan, który miałem zamiar wcielić w życie.

Nie spodziewałem się tego. Naprawdę się tego nie spodziewałem.

Usłyszałem sygnał radiowozu policyjnego. Najgorsze było to, że nie słyszałem jednego sygnału. Była ich cała masa. A ja wiedziałem, że jadą po mnie.

- Zadziwiła mnie twoja mądrość, Ethan. Patrz, podczas gdy ja groziłem Alexowi śmiercią, ty to wszystko wziąłeś na poważnie i zaszyłeś się gdzieś w kącie, żeby zadzwonić po policję. Mądry z ciebie chłopak. - powiedziałem, uśmiechając się do Ethana. Chłopak był zszokowany, a ja poklepałem go przyjacielsko po ramieniu. Brunet wydawał się być naprawdę zszokowany i skonfudowany.

- Czekaj... Nie rozumiem tu czegoś. - zaczął Ethan.

- Czego tu nie rozumieć? Nie rozumiesz żartu? Chciałem was nastraszyć, chłopcy. Nie zabić.

Kłamałem. Kłamałem w żywe oczy. Nie wiedziałem, co robię. W tej chwili mój plan już w ogóle się nie liczył. Nie miałem planu B, ale wymyślałem go na bieżąco. Musiałem przecież coś zrobić, żeby nie trafić za kratki. Wiedziałem, że prędzej czy później tam trafię, ale zdecydowanie wolałem być tam później.

- Patrz, Ethan. Nie masz żadnych dowodów. Nie zrobiłem nic złego.

- A broń? Co z bronią? - spytał brunet. Jego oczy były tak przerażone, ale patrzenie na to, było dla mnie czymś ogromnie przyjemnym. To była największa i najpiękniejsza przyjemność, jakiej doświadczyłem w ciągu ostatnich kilku dni.

Rzuciłem broń na Alexa. Chłopak nie wiedział, co z nią zrobić, ale nie miał nawet dużo czasu, na zastanowienie się.

Do domu chłopaka wpadło kilku funkcjonariuszy.

- Ręce do góry! - krzyknął jeden z nich. Zrobiłem to z uśmiechem na ustach. Uniosłem ręce na wysokość oczu. Ethan zrobił to samo, rzucając uprzednio broń, którą trzymał w ręku na podłogę.

Z zaciekawieniem wpatrywałem się w Alexa, który za żadne skarby świata nie mógł sobie poradzić z pistoletem, który chwilę temu na niego rzuciłem. Cóż za obrót sprawy. Kto teraz jest tutaj mordercą?

This Is Hell  ➳Andy BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz