Moje ciało uległo zniszczeniu

334 39 2
                                    

Czas, który spędziłem w więzieniu był dla mnie trudnym czasem, ale miał też swoje plusy. Mogłem w spokoju siedzieć i myśleć o tym, co złego w życiu zrobiłem. Oczywiście, chciałem znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, które dręczyły mnie przez naprawdę długi czas. Dużo myślałem, ale też zamknąłem się w sobie. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Kiedy moja mama przyszła mnie odwiedzić, nie wyszedłem z celi. Nie chciałem pokazywać jej się na oczy. Nie mogłem jej winić za to, że w dzień moich dwudziestych trzecich urodzin zabiłem tyle osób, ale część winy ponosiła właśnie ona. Gdyby tamtego dnia nie wręczyła mi pistoletu jako mojego urodzinowego prezentu, nie posunąłbym się do zabicia aż tylu niewinnych ludzi.

Po kilku miesiącach pobytu w więzieniu, mama przestała tu przychodzić. Nie obwiniałem jej za to, bo skoro sam nie chciałem się z nią spotykać, nie miała po co tutaj przychodzić. Chciałem oszczędzić jej cennego czasu. Było mi przykro, że stałem się tak złym synem, ale przeszłości nie mogłem już zmienić, czego bardzo żałowałem.

Pewnego dnia przyszedł do mojej celi psycholog. Chciał ze mną porozmawiać. Chciał, żebym mu zaufał i się przed nim otworzył. Chciał dowiedzieć się, co takiego stało się w moim życiu, że zacząłem zabijać. Jedyny problem stanowiło to, że ja nic nie chciałem mu powiedzieć.

Po kilku godzinach bezsensownych prób, psycholog wyszedł z mojej celi, zostawiając mnie w spokoju. W późniejszym czasie kilkukrotnie próbowano tego samego. Zapraszano do mnie coraz to innych psychologów, ale żaden mi nie pomógł. Mogli się starać, ale ja nie potrzebowałem pomocy. Doskonale wiedziałem, w co się wpakowałem i zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem zły. Nikt obcy nie musiał mnie w tym uświadamiać, skoro sam to wszystko wiedziałem.

Czasami siedząc samotnie w celi, zastanawiałem się nad tym, co zrobię, kiedy już wyjdę z więzienia. Będę musiał wrócić do mamy. Przeprosić ją i powiedzieć, dlaczego to wszystko zrobiłem. Będę musiał znaleźć sobie jakąś pracę, jeśli ktokolwiek mnie gdzieś przyjmie. W końcu kto chciałby zatrudniać byłego więźnia i mordercę? Nie mogę jednak pozwolić na to, aby moja mama zarabiała na mnie. Byłem już dorosły i musiałem coś ze sobą zrobić. Nie mogłem przecież wrócić do zabijania. To nie miało sensu. Nie chciałem zabijać. Pierwszy raz zabiłem pod wpływem emocji. Byłem wściekły i chciałem odegrać się na Alexie, ale naprawdę nie sądziłem, że posunę się do morderstwa. To był dla mnie szok, ale później wpadłem w rutynę i widok opadających bezsilnie ciał na ziemię przestał być dla mnie nowością.

Po kilku miesiącach do mojej celi przyszedł strażnik, który powiedział, że mam gościa. Chciałem odmówić myśląc, że to kolejny psycholog albo moja mama, ale strażnik więzienny mnie uprzedził, że to żadna z wyżej wymienionych osób. Byłem ciekaw, więc wstałem i w obecności strażnika przeszedłem do pokoju przesłuchań. Nie miałem pojęcia, co tam robiłem. Byłem już przecież przesłuchiwany kilkukrotnie i powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia. Dlaczego więc znów mnie tutaj przyprowadzono?

Usiadłem przy stole i położyłem dłonie na stole tak, aby były na widoku. Nie chciałem mieć większych problemów, a już i tak starałem się być grzeczny.

Nagle ktoś otworzył drzwi do pokoju. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w wieku może pięćdziesięciu lat. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Myślałem, że to jakiś agent, ale kiedy mi się przedstawił, przestałem wszystko rozumieć.

Mężczyzna usiadł przede mną i spojrzał mi się głęboko w oczy. Czułem, jakby jego oczy mnie prześwietlały. To wcale nie było przyjemne.

- Nazywam się Jason MacFoy. Jestem, to znaczy byłem, przyjacielem twojego ojca. Pracowaliśmy razem przez kilkanaście lat w pewnej firmie, ale to było wtedy, kiedy jeszcze nie było cię na świecie.

- Dlaczego pan tutaj przyszedł? Chce mi pan powiedzieć, że nie powinienem był zabić własnego ojca i jestem synem, którego tylko można się wstydzić? - spytałem. Byłem zdenerwowany. W jakim innym celu ten facet mógł tutaj przyjść? Nie sądziłem, że ma dobre intencje.

- Powoli, Andrew. Wszystko ci wyjaśnię. - powiedział, biorąc głęboki oddech. - Nie przyszedłem tutaj, żeby cię pouczać. Wiem, że na świecie jest mnóstwo morderców, a ty niestety należysz do tej grupy. Chciałem wyjaśnić ci kilka spraw. Mogę ci powiedzieć tyle, że mam bardzo duży wpływ na twoją najbliższą przyszłość.

Spojrzałem się na niego z ciekawością. Naprawdę nic nie rozumiałem.

- Na moją przyszłość? Kim pan niby jest? Wróżką? - spytałem sarkastycznie, śmiejąc się.

- Daj mi dokończyć. Jestem pewien, że po tym, co ci powiem, będziesz robił wszystko, żebyśmy byli w jak najlepszych stosunkach. - oznajmił, a ja ucichłem. Po chwili kontynuował. - Postaram się wszystko skrócić do minimum, ale nie wiem, czy to będzie takie łatwe. Kiedy ty się urodziłeś, twój ojciec zrezygnował z pracy w firmie, w której razem pracowaliśmy. Chciał się tobą zająć i jak najlepiej cię wychować. Szkoda, że mu się nie udało, ale pomińmy ten fakt.

Nie udało mu się. Na pewno. Gdyby chciał, pomógłby mi, a on uciekł od problemów.

- Po kilku latach ja również odszedłem z tamtej firmy. Za mało płacili, a ja miałem inne aspiracje. Tak więc zacząłem pracować w sądzie. Tym sądzie, w którym skazali cię na rok więzienia, Andrew.

Teraz naprawdę zrobiło się ciekawie.

- Po kilku latach spotkałem się z twoim ojcem. Chcieliśmy porozmawiać o interesach i pogadać jak starzy, dobrzy znajomi. Nasza znajomość wróciła do dawnych stosunków, co mnie ucieszyło. Lubiłem twojego ojca, był naprawdę dobrym człowiekiem.

Szkoda, że nie zna pan prawdy. Wielka szkoda.

- Twój ojciec często do mnie dzwonił, ale później tak bardzo pochłonęła go praca, że nie miał czasu na to, żeby się ze mną spotykać. Nie przestaliśmy się przyjaźnić, ale nasza relacja osłabła. Dopiero rok temu twój ojciec odwiedził mnie w sądzie i poprosił mnie o coś. Opowiedział mi o tobie i o tym, co się z tobą dzieje. Twój ojciec przypuszczał, że możesz kiedyś trafić do więzienia, ale on naprawdę nie chciał, aby to się stało. Wtedy zrobiłem coś, co było absolutnie nielegalne. Przyjąłem od twojego ojca mnóstwo pieniędzy, które gdyby coś się stało, miałem przekazać sędzi. Wiesz co to znaczy, Andrew. Twój ojciec za moim pośrednictwem dał sędzi łapówkę. Mogłem za to pójść siedzieć, ale na całe szczęście tak się nie stało. Nasz sędzia nie jest człowiekiem prawdomównym. Kocha kobiety i pieniądze, a widząc tak wielką sumę, musiał ją mieć dla siebie. Znasz już odpowiedź na to, dlaczego zostałeś skazany tylko na rok więzienia, Andrew.

Oniemiałem. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Byłem w szoku.

Teraz wszystko zrozumiałem. Dopiero teraz wszystko stało się dla mnie jasne.

Mój ojciec mnie kochał. Nie zostawił mnie. On po prostu się mnie bał. Nie chciał, żeby stała mi się krzywda. Zadbał o moją przyszłość. Szkoda, że dowiedziałem się o tym dopiero teraz.

Przez jakiś czas siedziałem w milczeniu. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. W myślach widziałem wszystko. Widziałem to, jak bawiłem się z ojcem w dzieciństwie. Widziałem, jak odprowadza mnie pierwszego dnia roku szkolnego do szkoły. Widziałem to, jak go zabijam. Boże, co ze mnie za potwór.

- Dziękuję. Za wszystko. - powiedziałem, po czym wstałem. Nie chciałem wiedzieć nic więcej. To wszystko co usłyszałem było dla mnie wystarczającym ciosem w sam środek serca. Nie potrzebowałem już nic więcej.

Wróciłem do swojej celi i usiadłem na podłodze. Zacząłem płakać. Dawno nie płakałem, ale w tej chwili bardzo tego potrzebowałem. Musiałem dać upust emocjom, bo uzbierało się ich za dużo.

Nie mogłem już nic zrobić. Zabiłem. Fakt dokonany. Nie cofnę czasu, choćbym naprawdę tego chciał. Nie powiem ojcu, że mi przykro. Nie przeproszę go. Nie będę dobrym synem, o którym zawsze marzył. Będę potworem. Nawet jeżeli przestanę zabijać, w dalszym ciągu będę potworem. Tego piętna nie pozbędę się już nigdy. To koniec, Andy. Twój koniec zbliża się tak nieubłaganie.

This Is Hell  ➳Andy BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz