Sherlock ma kłopoty

3.1K 332 23
                                    

Czekając na taksówkę Violet odebrała telefon. Odeszła na bok, rozmawiając cicho i niespokojnie, co chwilę zerkając na mężczyzn. Gdy wsiadali do taksówki powiedziała tylko, że przyjedzie po nią chłopak, zabierze do siebie na noc i że skontaktują się jutro.
- Do zobaczenia - rzucił Watson, który jako jedyny miał dobry nawyk żegnania się z ludźmi. Po jakimś czasie jazdy taksówką do domu zobaczył, że Sherlocka coś niepokoi - Coś nie stało?
- Tak. Porwano przecież moich rodziców - odburknął zbywająco
Ale Watson czuł, że nie chodzi tylko o to. Coś gryzło detektywa.
- Gdyby coś jeszcze się działo, masz mi powiedzieć - rozkazał stanowczo blondyn, nie pytając o nic więcej bo zbliżali się do domu.
Baker Street 219...220...221
- Jesteśmy - oznajmił taksówkarz spoglądając wyczekująco na portfel Lestrada, który westchnął cicho wyjmując kilka banknotów
- Idziesz z nami Grahamie? - spytał Holmes
- Jestem Greg idioto - odpowiedział ze zrezygnowaniem Lestrade, po czym pokiwał głową na znak, że do nich dołączy
- Kto tu kogo nazywa idiotą - powiedział pod nosem detektyw, otwierając cicho drzwi.
Po chwili można było usłyszeć pisk pani Hudson, a zaraz potem szloch i okrzyki radości. Tak z grubsza.

Sherlock, gdy tylko wszedł do pokoju, chwycił skrzypce i zaczął grać piękną, nową melodię.
- Nie słyszałam tego wcześniej - powiedziała cała w skowronkach pani Hudson, przynosząc ciasteczka i herbatę - tak się cieszę, że znowu tu jesteście razem - rzuciła Johnowi sugestywne spojrzenie i wyszła, na co ten lekko się skrzywił. Można było wręcz usłyszeć jak mówił sobie w myślach, że nie jest gejem.
- Dobra zacznijmy od tego co wiemy. Sherlocku, mógłbyś? - John próbował zmusić przyjaciela do zaczęcia wspólnego rozwiązywania sprawy, ale ten ciągle się nie odzywał. Po kilku próbach dotarcia do detektywa, Watson zdenerwowany krzyknął
- Sherlock, co jest do cholery?!
- Violet nie ma chłopaka. Widać to przecież na pierwszy rzut oka. - Holmes urwał melodię i odłożył skrzypce. Nigdy tak nie robił.
- I co z tego? To aż tak cie martwi? - spytał z kpiną w głosie
- Zaraz.. Powiedziała nam przecież, że przyjedzie po nią chłopak. - odpowiedział Greg, dumny ze swojej spostrzegawczości
- Okłamała nas. Musiała rozmawiać z kimś innym. Kimś ważnym i prawdopodobnie niebezpiecznym - Sherlock mówił jak w transie, patrząc cały czas przez okno
- Dobrze, że martwisz się o siostrę - powiedział nie zdając sobie z niczego sprawy John
- Kimś niebezpiecznym dla nas - brunet spojrzał na Johna ze zlitowaniem - wyszedłeś z wprawy
- Jeszcze zobaczymy - odburknął blondyn komicznie udając zarozumialca. Pomimo powagi sytuacji, bawiły go potyczki z przyjacielem - miałem w końcu dwu letnią przerwę
Sherlock spojrzał smutno na Johna, odwrócił wzrok i zażenowany przeprosił go jeszcze raz za to, co zrobił.
- Może rozmawiała z porywaczami? - podrzuciła pani Hudson, jak zwykle pojawiając się znikąd, a gdy zobaczyła zdziwione spojrzenia skierowane w jej stronę, powiedziała przepraszająco - ojej, nie powinnam była podsłuchiwać. W razie czego, ja nic nie wiem - i wyszła.
Greg w tym czasie dostał bardzo ważny telefon z pracy i zdenerwowany musiał szybko jechać na komisariat.
- A jeśli pani Hudson ma rację? Myślisz, że mogli jej grozić? - spytał po chwili doktor
- Prawdopodobnie. Ci ludzie są pewni, że nie umarłem i chcą mnie dostać za wszelką cenę. Niegrzecznie byłoby odmówić.
- Sherlock, co ty chcesz zrobić - zaniepokojony Watson szeroko otworzył oczy
Detektywa od odpowiedzi uratował dźwięk SMSa. John próbował odczytać z mimiki twarzy przyjaciela prawdopodobną treść wiadomości, lecz ten jak zwykle nie dał nic po sobie poznać. Brunet rzucił telefon na stolik, usiadł w fotelu, złożył ręce pod brodą i zamknął się w pałacu pamięci. Watson wiedział, że teraz niczego się od niego nie dowie, a że zmęczenie dawało mu się we znaki, poszedł do swojej dawnej sypialni i opadł ciężko na łóżko.
- Jutro się wszystkiego dowiem - mruknął cicho, po czym od razu zasnął, głośno chrapiąc.
Rano obudziło go krzątanie się pani Hudson, a raczej piosenka, którą śpiewała nadzwyczaj głośno. Chciał sprawdzić na telefonie, która godzina, ale padła mu bateria. Znalazł jakąś starą ładowarkę w zagraconej szafce nocnej, akurat pasującą do jego równie starego telefonu, podłączył ją i poszedł do kuchni zrobić sobie kawę i porozmawiać z Sherlockiem. Pani Hudson zauważając Johna, przerwała swój "koncert" i rumieniąc się powiedziała
- Oj przepraszam za to wycie. Myślałam, że wyszedłeś rano razem z Sherlockiem.
-Nic się nie stało... Zaraz, jak to wyszedł? Gdzie? Kiedy? Po co? - doktor od razu zaczął panikować, mając w głowie najczarniejsze scenariusze.

"Niegrzecznie byłoby odmówić."

Johnowi przypomniały się słowa przyjaciela. Czy ten idiota pojechał do tych bandziorów?!

- No kochanieńki, już grubo po 10. Sherlock wyszedł jakoś po 8. A coś się stało?
- Nie.. Nic takiego - doktor szybko pobiegł do pokoju po telefon. Zignorował kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Mary, wybierając numer Violet. Nie odbierała. Postanowił zadzwonić do Mycrofta, lecz ten ubiegł go, dzwoniąc w tym samym czasie.
- Mycroft? - powiedział przestraszony trochę faktem, że Holmes do niego dzwoni
- Johnie, jest z tobą Sherlock? - spytał niepewnie "brytyjski rząd"
- Nie. Wyszedł, gdy jeszcze spałem. Nie mam pojęcia dokąd, ale podejrzewam, że chce ratować rodziców na własną rękę i pojechał do porywaczy - mówił zdenerwowany blondyn
- Cholera, ci ludzie są bardziej niebezpieczni niż podejrzewaliśmy. Sherlock ma kłopoty.

I miss you SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz