Sherlock siedział niespokojnie w taksówce, czekając aż wreszcie dotrze do mieszkania Johna. Złożył ręce pod brodą i zajrzał do pałacu pamięci. Nie zdziwiło go, kogo tam ujrzał. Gdziekolwiek nie poszedł, spotykał doktora. Wypełniał cały jego pałac. Teraz już przynajmniej wiedział i rozumiał dlaczego. Wreszcie potrafił pojąć sferę, o której wcześniej nie miał pojęcia i którą przecież tak gardził. Sferę uczuć.
Zawsze wiedział, że John nie jest tylko jego przyjacielem, to oczywiste że był kimś więcej. Był dla niego najważniejszy, najlepszy i doskonały. Co to oznaczało?Miłość idioto.
No tak...
Ale czy John także coś do niego czuje? Tyle razu wykrzykiwał przecież, że nie jest gejem...
O tym możesz przekonać się tylko w jeden sposób.
wyszeptał znowu głos w głowie detektywa, gdy ten włamywał się już do domu Watsona. Oboje stanęli jak wryci, gdy ujrzeli siebie na wzajem. Z tą jednak różnicą, że John wyszedłszy właśnie spod prysznica, przechadzał się jeszcze mokry po mieszkaniu w samym ręczniku, gdy nagle zobaczył włamującego się do niego jego przyjaciela, a Sherlock ujrzał pół nagiego mężczyznę, którego najprawdopodobniej kochał nad życie i znalazł się właśnie w idealnej sytuacji, by sprawdzić czy z wzajemnością. Dlatego też osłupiały z początku Holmes, niewiele myśląc, podszedł szybkim krokiem do Watsona i jednym ruchem przygwoździł go do ściany. Mieszanka zapachu szamponu do włosów, drogich perfum i gorącego oddechu blondyna, nie pozostawiły brunetowi wyboru i zanim John w ogóle zdążył zaprotestować (lub też wcale nie), Sherlock wyraził wszystko czego nie potrafił ubrać w słowa, całując namiętnie swojego przyjaciela.
Jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Próbujący najpierw wyrwać się John, rozluźnił się i zaczął odwzajemniać pocałunek, choć sam nie wiedział dlaczego. Początkowe osłupienie zmieniło się w przyjemne zaskoczenie jak miękkie są wargi detektywa i jak dobrze zgrywają się ich języki. Zaczynał też wątpić czy brunet rzeczywiście był aseksualny, bo to prawie niemożliwe by całować aż tak dobrze. Odruchowo zanurzył rękę w aksamitnej czuprynie Holmesa, zapominając o wszystkich nasuwających się pytaniach. Serce biło mu jak szalone i czuł się zupełnie inaczej niż podczas pocałunku z Mary. Pewniej? Bezpieczniej? Wreszcie myślał tylko o tym, co jest tu i teraz.
W tym momencie brunet odsunął się od przyjaciela, wpatrując mu się głęboko w oczy jakby próbował odgadnąć jego reakcję. Problem jednak w tym, że gdy John ocknął się z transu, sam nie wiedział jak zareagować, więc gapili się na siebie przez dłuższą chwilę jak para niedoświadczonych nastolatków. Sherlock poczuł bolesne ukłucie w sercu, gdy na myśl przyszło mu, że doktor wcale tego nie chciał i myśli teraz jak mu to powiedzieć. Iskierki w błękitnych oczach detektywa zgasły, niczym płatki śniegu roztapiające się w blasku słońca, by powoli zmienić się w łzy. Poczuł się jak bezbronny szczeniak wyrzucony na ulicę przez wyjeżdżających na wakacje właścicieli, zastanawiający się czym zasłużył na taki los. I chociaż nie był niczemu winny, właśnie tak się czuł.
- Przepraszam, nie powinienem. Zapomnij o tym. - powiedział spuszczając wzrok, po czym wybiegł z mieszkania, nie czekając na odpowiedź przyjaciela. Słyszał tylko jak John krzyczy, by poczekał, ale nie miał takiego zamiaru. Czuł, że już nigdy nie będzie mógł spojrzeć mu w oczy. Wiedział, że doktor nie będzie go gonił w samym ręczniku, więc zatrzymał się na ulicy, by spojrzeć w okna mieszkania. Nie było w nich Johna.*****************
-Wszystko w porządku? - spytała zatroskana pani Hudson, widząc Sherlocka gniewnie wchodzącego do mieszkania. On jednak nie miał zamiaru jej odpowiadać. Jedyne na co teraz miał ochotę to zapaść się pod ziemię, popływać w basenie wiecznej rozpaczy i napić się z diabłem drinka z poczucia winy i kretyńskich emocji. Usiadł w fotelu, złożył ręce pod brodą i udał się to najgłębszych otchłani swojego pałacu pamięci, w których miał nadzieję nie spotykać Johna stosunkowo często jak w innych, nieco mniej mrocznych, jego miejscach.
To twoja wina.
Przestań.Zniszczyłeś tę przyjaźń.
Nie prawda.On cię nie kocha.
Odejdź.Jestem tobą. Nigdy się mnie nie pozbędziesz.
Nie jesteś mną. Nigdy nie byłeś.Nie powinieneś był wracać. Byłeś dla niego martwy. Pogódź się z tym. Teraz ranisz go jeszcze bardziej.
ZAMKNIJ SIĘ.Jesteś słaby. Nie potrafisz się nawet mnie pozbyć, a co dopiero obronić przyjaciół przed Moriartym. Znoowuu ich zawieeedzieeesz.
DOSYĆ, PRZESTAŃ.Cisza. Odszedł? Pewnie nie na długo. Czy skoro udało mu się pokonać głos, uda mu się pokonać Moriartiego?
Musiał się skupić, pomysleć nad sprawą. Zniszczeniem telefonu, narazi przyjaciół i siebie na gniew Moriartiego. Dalsze ukrywanie urządzenia będzie tylko potęgowało chęć jego odzyskania. Trzeba sprawdzić, co jest na telefonie. Jakie informacje na temat szefa, mogła zdobyć Irene? I dlaczego miałyby świadczyć przeciwko Moriartiemu, skoro dla niego pracowała? To musiało być coś ważnego skoro zapłaciła za to życiem. No, zapłaciłaby gdyby nie Sherlock.
Myśl. Nie dostrzegasz oczywistego. Puls przyspieszony, źrenice rozszerzone...
No tak, logiczne. Adler była w nim zakochana. Pracowała dla Moriatiego, więc wiedziała, że szef będzie chciał z nim grać. Bo to wszystko była gra. Dlatego zdobyła te informacje. Żeby Sherlock miał na niego haka. Nie mógł zniszczyć telefonu. Musiał go chronić. Będą chcieli mu go odebrać, a gdy już to zrobią, znajdą sposób na wyciagnięcie z niego hasła. Nie może na to pozwolić. Jeśli się skupi, wymyśli sposób na przechytrzenie wroga. Tylko ten głos. Znowu szumi mu w głowie. Wymawia jego imię. Ale zaraz, to nie on. On odszedł. To ktoś inny. Znajomy. Z zewnątrz. Brzmi jak...
- John.
Przyszedł tu. Szybko. Wyszedł chwilę za Sherlockiem. Spieszył się. Biegł. Chce to wyjaśnić. Nie może. Nie da się. Trzeba zmienić temat.
- Musimy pogadać. - wysapał Watson
- O czym? - powiedział, z udawaną ciekawością spoglądając na blondyna
- Nie zgrywaj idioty. Dobrze wiesz o czym.
- Nie teraz. Myślę jak powstrzymać Moriartiego. - burknął detektyw znowu zamykając oczy
- Sherlock, do cholery nie zachowuj się jak dziecko. Nie uciekaj od tego. - powiedział głośniej, cały czas stojąc w drzwiach
I co teraz zrobisz? Chyba mu nie powiesz, że coś do niego czujesz. Narazisz go jeszcze bardziej. Chcesz tego?
Nie.
To go okłam. W tym akurat jesteś dobry.- To... Był eksperyment. Potrzebny do sprawy. - rzucił niedbale
- Nie prawda. Znam cię. Wiem, że kłamiesz. - odrzekł doktor urażony tymi słowami, na co Holmes westchnął teatralnie, jakby cała ta sprawa była dla niego błahostką
- Ok. Przepraszam. Zachowałem się jak idiota. To był jednorazowy wypadek i daj już spokój. Mogę cię zapewnić, że to się nigdy więcej nie powtórzy. - odpowiedział szybko, przewracając oczami
- A czy ktoś mówi, że mi się to nie podobało?
CZYTASZ
I miss you Sherlock
FanfictionJohn czekał dwa lata, aż Sherlock wypełni jego prośbę, przestając być martwym. Razem z detektywem, do życia powracają problemy, którym chcąc nie chcąc, Watson musi stawić czoła. Prawdopodobnie największą zagadką do rozwikłania są uczucia...