Przeszłość w cieniu, Cz.1

217 20 10
                                    

Doberek ludziki! Dodam sobie, iż opowiadanie będzie czerpać fakty z książki, jak i z jej ekranizacji, więc nie każdy szczegół będzie się zgadzał, a część pominę. I jeszcze raz przypomnę, że opowiadanie nie ma na celu nikogo obrazić :)

Powszechna opinia okolicy głosiła, że Bogdan, zawsze trochę postrzelony, zwariował całkowicie i rodzina wywiozła go po cichu do psychiatryka. "Byle ten przeklęty prawnik zostawił Ferdka w spokoju, to może jeszcze będą ludzie z chłopaka"- mówiono. Wszystko wskazywało na to, że prawnik rzeczywiście dał Ferdkowi spokój, jednak młody Bajorski robił co mógł, by ludzie uważali go za dziwaka. Żył samotnie, całe dnie spędzając przed komputerem, skończył przecież technikum informatyczne, i choć przez myśl mu nie przeszło, by znaleźć sobie dziewczynę, miał sporo przyjaciół. Należeli do nich między innymi Piotr Tujka (ochrzczony przez znajomych przydomkiem Pit) i Maryś Brodzicki (właściwie nazywał się Marian, lecz nie lubił swego imienia). Z nimi Ferdek kręcił się po dzielnicy, lecz częściej przechadzał się sam.

Ferdynand zaczynał nabierać samodzielności, uważał również, że to rzecz dobra. Przez kilka lat czuł się szczęśliwy i nie myślał o znalezieniu pracy. Chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy, coraz bardziej żałował, że nie poszedł na studia. Majątku Bogdana nie starczy mu przecież na całe życie. Mówił sobie "może i wybiorę się do urzędu pracy". Lecz leniwa połowa jego duszy zawsze odpowiadała "pójdę jutro" lub "pójdę za tydzień". Tak mijały mu lata i zbliżały się jego 30. urodziny. Ferdek zaczął coraz częściej spacerować, niekiedy biegał z rana, zawsze sam, widywano go na rozmowach z obcymi przechodniami, a przyjaciele przyglądali się jego poczynaniom z niepokojem.

Krążyły pogłoski, że coś złego dzieje się w kraju. Grzegorz nie dawał znaku życia, nie dzwonił, a facebook'a nawet nie miał. Mieszkańcy śląska, rzadko odwiedzający ten region Polski, teraz często przejeżdżali przez Olsztyn, mówili, że jadą nad morze, ale nikt nie widział, by stamtąd wracali. Miasto, leżące nie tak daleko od granicy z Kaliningradem odwiedzane było często przez brodatych Rosjan. Zwykle mało mówili, ponieważ nie znali zbyt dobrze języka polskiego, a mieszkańcy nie mieli ochoty ich uczyć. Ferdynand spotykał jednak jeszcze Rosjan przybywających z południa kraju, mówili coś o niskich płacach i o Warszawie. Olsztynian niezbyt interesowało to, co dzieje się w stolicy, jednak słowa 'niska płaca' brzmiały złowieszczo i niepokojąco. Podobno po likwidacji jednej z ważniejszych placówek urzędu skarbowego wybudowano jeszcze większą w samej Warszawie, jakby tego było mało, miała mieć władzę nad wszystkimi innymi urzędami skarbowymi w kraju. Urzędnicy pełną parą wzięli się do pracy, nie byli już tak niedokładni jak dawniej, lecz stali się pracowici i wyłapywali każdego, kto nie zapłacił.

Niewiele z tego docierało oczywiście do uszu przeciętnego szarego obywatela, niby każdy o tym wiedział, a jednak pozostawało to w sferze domysłów i spekulacji.

Właśnie takie niepewne czasy wybrał Grzegorz na ponowne odwiedziny. Pewnego wieczoru, gdy Staś Grański wracał do domu, zauważył zaparkowaną przed furtką Ferdka znajomą mazdę.

Ferdek przywitał przyjaciela z radością, po czym uważnie mu się przyjrzał.

-Nic się nie zmieniłeś -odparł.

-Ty również -roześmiał się Grzegorz. Po chwili Bajorski zaczął nalegać, by prawnik opowiedział mu o swej pracy. Wkrótce zaczęli prowadzić żywą rozmowę i do późna w nocy nie mieli dość.

Następnego dnia po śniadaniu prawnik z Ferdkiem siedzieli w kuchni. Słońce mocno grzało, a ciepły wiatr wpadał przez otwarte okno. Grzegorz wspominał, jak to policjanci wyprowadzili Bogdana z domu, nie pozwalając mu nawet zabrać paczki chusteczek higienicznych, wspominał sam proces, minę Gawła, gdy trzynastu świadków z Rosji potwierdziło wersję wydarzeń Bajorskiego, wdzięczność Tadeusza Dąb-Tarczyńskiego, swój świetny wygląd przed laty. Uśmiechnął się na myśl o tym, że tak jak i wtedy, wciąż lubi papierosy. Palił teraz w milczeniu, a Ferdek nie odzywał się. Wiedział, że Grzegorz przynosi złe wieści. Wreszcie przerwał ciszę.

Władca Złotówek: Drużyna ZłotówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz