Kiedy tylko znalazłam się we wnętrzu posiadłości Garfieldów i zrobiłam kilka kroków korytarzem, do moich nozdrzy dobiegł niepokojący zapach spalenizny.
Zmarszczyłam nos i spojrzałam na Andrew. Na jego twarzy pojawił się grymas.
- Szlag - zaklął i pobiegł w stronę, z której dochodził zapach, a ja z rozbawieniem podążyłam za nim.
Znaleźliśmy się w ciepłej, oświetlonej bladożółtym światłem kuchni. Meble ustawione były w kształcie litery U, a po środku zajmowała miejsce niewielka wysepka i zwisający z sufitu okap. Naprzeciw wejścia stał piekarnik, z którego ulatywała smużka dymu. Andrew, uzbrojony w rękawicę kuchenną, ostrożnie go otworzył. Dym buchnął, a on, kasłając, wyjął ze środka blachę do pieczenia.
Wszystkie znajdujące się na niej kawałki mięsa były przypalone, wręcz zwęglone. Chłopak skrzywił się, widząc żałosny efekt swojej pracy, a potem podniósł wzrok na mnie.
- Chyba zapomniałem o kotletach - bąknął, drapiąc się w policzek. Przybrudzona rękawica pozostawiła na jego cerze ciemną smugę.
Był taki nieszczęsny, że nie mogłam powstrzymać się od czułego śmiechu.
- Oj weź, wyszły całkiem w porządku - wzięłam w palce jeden kotlet, który od razu rozsypał mi się w ręce. - Nie martw się, jeszcze kiedyś będziesz mistrzem kuchni. Godnym następcą Gordona Ramsaya.
Andrew odstawił blachę na stół i podszedł do okna, żeby je otworzyć i wywietrzyć pomieszczenie.
- Na co dzień jestem mistrzem kuchni. To jednorazowy niewypał. Mistrzom też zdarzają się niewypały, prawda?
- Lepiej powiedz, co w takim razie zjemy. Narobiłeś mi ochoty na te hamburgery - przysunęłam sobie wysokie krzesełko barowe i usiadłam na nim.
W zamyśleniu potarł ręką czoło, nieświadomy tego, że znowu się ubrudził. Na ten widok bezwiednie się uśmiechnęłam. Andrew zmarszczył brwi.
- Mam coś na twarzy?
- Tak, tutaj - wskazałam na jego prawy policzek, który był jeszcze czysty. Dotknął go i teraz miał już całą czarną twarz. - Jeszcze potrzyj - powiedziałam, na co on rozmazał sobie bród aż po skroń. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
Andrew wyszedł do przedpokoju, gdzie wisiało na ścianie owalne lustro.
- Kelsy!
- To za droczenie się ze mną na dworze!
Wrócił do kuchni i rzucił we mnie rękawicą. W tym momencie oboje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Zamrugałam powiekami.
- Spodziewasz się kogoś?
- Nie - odparł, prostując się. - Otworzę. Ale najpierw... Muszę się umyć. Co jeśli to na przykład Megan Fox?
- To na pewno Megan Fox. Idź się popraw - uśmiechnęłam się ironicznie i rzuciłam rękawicę kuchenną na blat wysepki.
Chłopak pobiegł do łazienki, podczas gdy dzwonek odezwał się po raz drugi. Pośpieszył do drzwi i otworzył je.
- Travis? - usłyszałam z korytarza.
- Pomyślałem, że wpadnę - odpowiedział nieznany mi męski głos. - Masz coś do jedzenia, prawda?
Drzwi wejściowe trzasnęły i do pomieszczenia wszedł wysoki, ciemnowłosy chłopak.
- Stary, co tak śmierdzi? - pociągnął nosem. - Znowu coś przypaliłeś?
CZYTASZ
Sweet neighbourhood // Andrew Garfield
FanfictionKelsy ma 18 lat i mieszka w małej miejscowości Burnsville, w stanie Minnesota. Pewnego dnia, gdy do domu obok niej wprowadza się nowa rodzina, poznaje Andrew, z którym od początku się nie dogaduje, podobnie zresztą jak ich rodzice. Nikt jednak nie s...