Rozdział XXIV

1.3K 92 37
                                    

Kiedy wszyscy zaczęli łapać za klamki i pośpiesznie wysiadać z samochodu, ja, nim zdążyłam przesunąć się do drzwi, poczułam ciepły dotyk ręki na moim prawym nadgarstku.

- Możemy pogadać? - spokojny ton głos Andrew mnie lekko zaskoczył. Spojrzałam bacznie w jego oczy, patrzące na mnie spod uniesionych brwi.

- Teraz?

- Kelsy, pośpieszcie się - Colin schylił się i zajrzał do wnętrza, ze zniecierpliwieniem brzęcząc trzymanym w ręku pękiem kluczy. - Chcę zamknąć auto.

Andrew zamilkł i rzucił mi krótkie, porozumiewawcze spojrzenie, po czym oboje po prostu posłusznie wysiedliśmy i podążyliśmy w stronę Blythe, która razem z Travisem czekała już na nas przy bramie wjazdowej. Gdy rozległo się samochodowe piknięcie, ramię w ramię z Andrew stanęliśmy za plecami siostry Colina.

- Dobrze, że jeszcze pamiętam ten cały kod - mruknęła dziewczyna, w skupieniu stukając palcami po klawiaturze elektronicznego zamka cyfrowego, wbudowanego w bramę. - Gdyby nie to, że naprawdę chcę skopać tyłek Philipowi, moja noga już nigdy by tu nie postała.

Wprowadzona kombinacja przyjęła się i gdy skrzydła bramy rozsunęły się automatycznie, całą piątką bez zastanowienia wkroczyliśmy na obcą nam posesję rodziny Thumbley'ów.

- Wy zaczekajcie - zwróciła się do mnie i Andrew stanowczym tonem kierowniczka misji. Niewiele myśląc, skinęliśmy jej głowami. - Travis, drabina - poleciła.

- Tam coś widzę - chłopak wskazał palcem w lewo, na nieduży, wolnostojący baraczek. Blythe zmarszczyła brwi, po czym uśmiechnęła się skwapliwie.

- Świetnie, idziemy.

- Kelsy, chodź tutaj - Andrew znienacka odciągnął mnie na stronę. Niepostrzeżeni odsunęliśmy się kawałek w kierunku ogrodzenia, gdzie chłopak stanął naprzeciwko mnie. - Posłuchaj...

Wzięłam głęboki wdech.

- Chcesz pomówić o wczoraj, tak?

- Chcę poprosić cię o coś.

Gdy zawiesił głos poczułam, jak po plecach przebiega mi leciutki dreszcz. Pomimo przenikliwej ciemności dobrze widziałam wpatrzone we mnie piwne oczy, a cała jego twarz zdawała się być zagadkowa i, jak na ironię, jeszcze bardziej urodziwa niż zwykle.

- Bo chodzi o to, że...

- Najpierw ja - wypaliłam niespodziewanie. - Najpierw ja cię o coś spytam. - przyłożyłam mu palec do otwartych ze zdziwienia ust, nie pozwalając dojść do słowa. - Co t o znaczyło? Nasz pocałunek? Jak mam go rozumieć? - wyrzuciłam z siebie na jednym tchu. W tej chwili nie byłam niczego tak bardzo ciekawa, jak właśnie tego.

Andrew jakby się stropił, a ja pełna napięcia czekałam na jego słowa, kiedy nagle, zupełnie przypadkiem, wyłapałam spojrzenie Colina, który w nieodgadniony sposób przyglądał nam się z odległości kilku metrów. Przez moment zdawało mi się, że blondyn patrzy na mnie jakby z żalem, ale już po chwili odwrócił się raptownie i poszedł w stronę, z której dobiegały zaaferowane głosy dwójki naszych przyjaciół.

"Dziwne" - przemknęło mi przez myśl, ale zaraz potem na powrót skupiłam uwagę na Andrew, który ku mojemu zdziwieniu zacisnął usta.

- Kelsy, zróbmy to jeszcze raz - wykrztusił w końcu. Zamrugałam oczami.

- Słucham?

- Jeszcze raz, tak po prostu. Proszę.

- Andrew, to nie jest odpowiedź na moje pytanie.

- Nie odpowiem ci na nie. Nie umiem. - nim cokolwiek zrobiłam, jego dłonie spoczęły na moich biodrach, a zaraz potem powędrowały wzdłuż talii. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i cofnęłam się o krok, a po chwili o następny. Oooo, nie.

- Więc teraz nagle wolisz całować się ze mną niż z ładnymi laskami w typie modelek, tak?

- Tak - odpowiedział bez mrugnięcia.

- A to dlaczego? - sama nie zauważyłam, kiedy w moim głosie pojawiło się tyle pełnego wyrzutów rozgoryczenia. Ukłuło mnie to, że chłopak tak po prostu zbył pytanie, które mu zadałam. - Niby czemu masz woleć mnie? Przecież wokół jest tyle ładniejszych, fajniejszych, bardziej pewnych siebie dziewczyn.

Teraz to Andrew spojrzał na mnie tak, jakbym właśnie przemówiła do niego po chińsku.

- Kelsy, poczekaj. Co?

- A na przykład ta ślicznotka z imprezy, czy nie była fajna? - zupełnie przestałam myśleć nad tym co mówię. - Czy nie bardziej pasowałaby do ciebie ona, niż ja? O takich ładnych, lśniących włosach to ja mogę sobie co najwyżej... pomarzyć...

Nie wiedziałam naprawdę, co we mnie wstąpiło, ala nagle wszystkie te myśli nagromadzone w głowie zaczęły wypływać mi z ust jedna po drugiej. Chociaż bolały, wypowiadałam je na głos.

- Dziewczyno, daj spokój - Andrew złapał mnie za ramiona, jakby chcąc zatrzymać ten potok słów. - Ty naprawdę myślisz, że ja... - zaczerpnął powietrza. - że zwracam uwagę tylko na to?

TAK. - zadźwięczało mi w głowie. Taki właśnie jesteś. Ale ja i tak mam do ciebie słabość.

Nagle, po wpływem chwili coś do nie dotarło. Dlaczego ja to robię? Dlaczego sama każę mu myśleć o sobie w tych kategoriach, ukazuję siebie w takim, a nie innym świetle?

Andrew zabrał swoje ręce, a ja znowu się odsunęłam. Było mi strasznie przykro, ale nie wydałam z siebie żadnego słowa. Milczenie zdawało się trwać bez końca.

- Masz po prostu coś, czego nie ma i nigdy nie będzie miała żadna z tych zarozumiałych pozerek - usłyszałam nagle i z trudem podniosłam głowę. Andrew wsunął dłonie do kieszeni spodni i stał dalej, bez ruchu, w tym samym miejscu, posyłając mi spojrzenie brązowych oczu. - Żałuję, że tego dostrzegasz. Serio.

- Jakie "coś"? - spytałam. Poczułam nagle ciepło rozlewające się na moich policzkach.

- Jesteś dobrym człowiekiem, Kelsy. Pomimo tego, jak krótko się znamy, jestem tego bardziej niż pewien. Potrafisz mi pomóc, powiedzieć coś szczerze... I to sprawia, że jesteś zwyczajnie prawdziwa w tym, co mówisz i robisz. I wcale nie musisz być idealna, żeby mi się podobać, wiesz? - ostatnie słowa sprawiły, że zaczęło we mnie kiełkować coś na kształt małego szczęścia.

- Garfield! Milington! - głos siostry Colina dochodził do mnie jakby zza grubego muru. - Chodźcie tutaj, wszystko już jest gotowe!





***

cześć kochani!

ten rozdział pisałam w tak chaotyczny sposób, że aż boli - zaczynałam, kasowałam połowę, dopisywałam po dwa zdania, potem tydzień go nie ruszałam... ale dzisiaj zawzięłam się żeby wreszcie go dodać, bo za te przerwy w pisaniu sama siebie powinnam ukarać, jak przystało. mam nadzieję, że mimo to jeszcze mnie nie nienawidzicie♥

nie wiem czy wiecie, ale miesiąc temu minął dokładnie rok, o kiedy stworzyłam to konto i dodałam na nim moje pierwsze ff. jak szybko zleciało, prawda? :( dziękuje wam ślicznie za ponad 6.5k odsłon, które jest w momencie, kiedy piszę tą notkę i jak zawsze mam nadzieję, że update numer 24 wam się spodobał. piszcie swoje odczucia, a ja tymczasem zastanowię się, jak potoczyć tę akcję dalej iii... stopniowo doprowadzić do końca.

do następnego, ściskam was

Sweet neighbourhood // Andrew GarfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz