Był wtorek. Oczywiście, że wtorek... nienawidziła wtorków tylko dlatego, że wszyscy inni nie lubili poniedziałku, a ona musiała być inna.
W dodatku zawsze było jej żal pierwszego dnia po niedzieli, był jak ona - znienawidzony tylko dlatego, że tak wypadło i jest tam gdzie jest, nie mając na to wpływu. Spojrzała na zegarek - 8:03. No tak standardowy pech...oczywiście pierwsza lekcja to matematyka. No nic... i tak umrze. Odwróciła się na pięcie i poszła w drugą stronę.
Wypastowane glany rytmicznie uderzały w zalany deszczem asfalt, krok za krokiem oddalała się od znienawidzonego budynku. Na sobie narzuconą miała tylko dżinsową kurtkę, pasującą do czarnych ubrań, ale nijak nie pasującą do panującej pogody. Było za zimno, stanowczo za zimno a las dopiero się zaczynał. Szła tak już dobre pół godziny patrząc na czubki swoich butów ze słuchawkami na uszach. Weszła w las, zawsze tu wracała gdy poczuła się źle lub co gorsza tragicznie, miała wrażenie, że tu może czuć się bezpiecznie i na swoim miejscu. Jedyną bliską jej osobą wśród paru tysięcy polskich nastolatków była jej przyjaciółka Marzena. I gdyby nie to, że tydzień temu wyjechała do brata (musiała pomóc mu w urządzaniu nowego mieszkania) byłaby tutaj z nią.Marzena Struga od zawsze obserwowała tą osobliwą dziewczynę z okna swojego pokoju. A z drugiego piętra idealnie było widać mieszkanie jej przyszłej przyjaciółki. Poznały się dopiero w gimnazjum, bo Marzenka przy całym swoim wyglądzie była raczej nieśmiała i trochę trwało zanim zebrała się na odwagę i dosiadła się do tej owianej legendą samotniczki. Marzena miała czarne jak ziemia włosy, które w przypływie nastoletniego buntu połowicznie zafarbowała na wściekły róż.
Ubierała się dokładnie tak jak nie powinna, to znaczy nosiła proste jeansy, do których niezależnie od pory roku dobierała grube flanelowe koszule. Znoszone trampki były podstawowym elementem jej stroju, a pomalowanie ich sprejem w kolorze neonowej zieleni jeszcze poprawiło ich wyjątkowy wygląd. Więc nikt się nie dziwił, że Marzena nie została zaakceptowana w grupie identycznych, plastikowych dziewczyn z ich gimnazjum, w liceum sytuacja się powtórzyła ale wtedy Marzenia nie była już sama.Przyjaciółka Marzeny szła aktualnie ścieżką pomiędzy rosnącymi kałużami. Jednak jej myśli były bardzo daleko tego zacisznego miejsca, mianowicie w idealnej kuchni mieszkania numer 2 na parterze bloku. Rano w kuchni jej ukochane starsze rodzeństwo postanowiło wdać się w scysje, która skończyła się rozbitym łukiem brwiowym Marcina, brakiem dwóch misek, które wylądowały na podłodze i urazą, która przez tydzień będzie zatruwać domową atmosferę. Jednak to co martwiło dziewczynę stało się tuż po wojnie rodzeństwa, tak na zakończenie. Wkurzona Milena wylała swój poranny porzeczkowy sok prosto na rozprawkę Marcina, którą miał dziś oddać...niestety sok oblał też całą pracę najmłodszej.
Najmłodsza z rodzeństwa najwyraźniej odziedziczyła wszystko co artystyczne, cudownie śpiewała, tańczyła, grała na gitarze a przede wszystkim rysowała. I to właśnie dlatego jej odwieczny wróg - Justyna Breilichowska oddała w jej ręce swoją nową i "ulubioną" białą bluzke...aby koleżanka z klasy dorobiła na niej nadruk. Miała otrzymać ją gotową właśnie w ten wtorek. Tyle, że namalowane przez nią jaskółki były aktualnie...no...porzeczkowe. Doskonale wiedziała, że zapłaci za napaść na królową szkoły...ale z sobie tylko znanych powodów odwlekała to w czasie.Wędrowała już od godziny gdy, zapatrzona w ziemię, z impetem w kogoś wrąbała.
- Przepraszam - powiedziała odruchowo, nie zauważyłam...yyy...Ciebie.
- Uważaj jak chodzisz dziewczyno... - powiedział jej rozmówca.
Spojrzała w górę, był to chłopak, widziała tylko brodę i zielonkawe tęczówki, osłaniała go rozległa kurtka a na głowie miał czerwoną czapkę. Zdziwiła się tak bardzo, że zapomniała zapytać co ten chłopak robi tu o 9 rano we wtorek, przecież to jest JEJ miejsce.
- Co się tak patrzysz? -zapytał
-Ah, przepraszam...znowu, muszę już iść...-odpowiedziała speszona
Minęła go i zaczęła przyspieszać kroku żeby zgubić chłopaka, nagle poczuła jak ktoś szturchnął ją lekko w ramię.
-Pomyślałem, że może Ci się przydać -
powiedział ten sam chłopak w czerwonej czapce.
-Jest raczej zimno - dodał po chwili, wyciągając do niej rękę, w której trzymał grubą, męska bluzę w kolorze granatowym.
-Dziękuję - wyszeptała zdziwiona
-Nie ma za co....a Jak Ci na imię? -zapytał ciekawie.
-Julia.. - odpowiedziała..
-Ładnie..wiesz co musze już iść, - powiedział szybko, do zobaczenia - dorzucił i pobiegł przed siebie.
A zdziwiona dziewczyna zorientowała się, że nie ma pojęcia komu oddać pożyczoną bluzę...

CZYTASZ
Byle być z Tobą
FanfictionWszyscy znamy Michała Szpaka tak? Ale ilu z nas poznało go osobiście, zanim rozpoczął światową karierę? Prawdopodobnie ona. Ona może poznać wszystkie jego tajemnice... Tylko czy przypadkiem się nie skrzywdzą?