8. Znikają cienie

281 17 21
                                    

I wstaliśmy w końcu z tej naszej ławki, bo pomimo połowy marca, po chwili zrobiło nam się naprawdę zimno. Michał zaproponował żebyśmy dołączyli do mojej rodziny i przyjaciół, w końcu to mojej urodziny. No i co ja miałam mu powiedzieć? Przecież się nie przyznam, że zupełnie o nich zapomniałam 😂 Droga do mojego bloku zajęła nam jakieś 20 minut ale minęły jak 3 sekundy...nie umieliśmy się nagadać, tyle rzeczy było do omówienia: ostateczna kwestia Dawida (Michał postanowił, że mogę się z nim spotykać pod warunkiem, że nie częściej niż 3 razy w tygodniu poza szkołą) gdy chciałam dyskutować stwierdził, że on nie pozwoli wpuszczać wrogiego wojska  na swoje terytorium, a gdy potem zarzuciłam mu uzależnienie od gier wojennych, wszytkiego się wyparł. Gdy zapytałam o czerwoną czapkę, zamilkł i posmutniał:
-mam ją w plecaku-powiedział nieśmiało
-dlaczego? -zapytałam szczerze.
-chciałbym aby moje życie było pełne dobrych ludzi i dobrych dni. Ale nie można uwolnić się od smutku, tragedię nigdy nas nie opuszczają i warto trzymać się momentów szczęścia i nie zapominać kim naprawdę sie jest - powiedział rozbrajająco szczerze.
-A ty jesteś moim szczęściem - dodał pewnie i chwycił mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się niepewnie, oczywiście bardzo cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, ale czułam w tym pewną sztuczność i nienaturalność, postanowiłam, że jeszcze go o to zapytam.
Gdy po cichu weszliśmy do kuchni, zastaliśmy niecodzienną sytuacje. Wyobraźcie sobie...zamiast uwijać się z ciastem i sałatkami na przyjęcie to moja mama, Marzena, Dawid i moje rodzeństwo siedzą przy stole, każdy ze swoim kubkiem kawy i żywo coś omawiają. I tak, przedmiotem tej zawiłej dyskusji byłam oczywiście ja.
-Ja się tam cieszę, że w końcu ma jakiegoś faceta -powiedział Marcin
-Juz się bałem ze będę mieć szwagierkę zamiast szwagra, nie żebym coś miał do tęczowych no ale no - dodał ze śmiechem. 
-A ty sobie w końcu kogoś znajdziesz?  Bo mam podobne obawy - rzuciłam w stronę swojego brata wchodząc do kuchni. 
-Ah no tak, nie ma na tyle zdesperowanych facetów - dorzuciłam jeszcze miażdżący sarkazm. W kuchni najpierw przez 4 sekundy zaległa martwa cisza, a potem Michał zaczął śmiać się jak opętany, nie dalo się go w ogóle uspokoić więc, zaczęliśmy się śmiać razem z nim 😂 To był mój najszczęśliwszy moment od wielu dni.

18 urodziny to, kto by się spodziewał, jeden z ważniejszych dni w życiu, tym lepszy jeśli spędzamy go z przyjaciółmi. Po obowiązkowej kolacji w rodzinnym gronie gdy Michał, Marzanna i Dawid poszli już do domu ja siedziałam w pokoju z moim rodzeństwem. Oglądaliśmy stare albumy ze zdjęciami śmiejąc się głośno z zabawniejszych fotografi. Piliśmy herbatę i jedliśmy pizzę a ponieważ oni stwierdzili, że ten wieczór spędzimy koniecznie razem, zapakowali mnie do łóżka, położyli się obok i włączyli "Wredne dziewczyny". To był już heroizm z ich strony 😂 I gdy mój brat udawał jedną z głównych bohaterek podczas wybierania konkretnego koloru szminki, pomyślałam sobie, że lepszych urodzin nie mogłam sobie wymarzyć. Oczywiście...nie doceniłam Michała.

Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudziło mnie stuknięcie kamienia w szybę, pomyślałam, że mi się zdawało ale gdy po 2 minutach hałas się powtórzył postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Otworzyłam okno i zobaczyłam opartą o latarnię osobę w czapce. Tak się ucieszyłam, że to Michał, że nawet nie zwróciłam uwagi na kolor czapki, tylko ubrałam granatową bluzę, skarpetki i glany i wyszłam na dwór. A czapka była niebieska.

Ledwo wyszłam, nawet nie zdążyłam zawołać do niego, ktoś zaszedł mnie od tyłu i zasłonił usta dłonią. Druga postać w kominiarce związała mi ręce i nogi sznurem, po czym zakleili mi usta taśmą owijając ją dwa razy wokół głowy.  Okazało się, że mężczyzna pod latarnią tez miał na sobie kominiarkę, zdążyłam to zauważyć w tym słabym świetle zanim zasłonili mi oczy chustą. W tym momencie przyszły mi do głowy wszystkie pogróżki Justyny, że ze mną skończy i naprawdę zaczęłam się bać. Ktoś wziął mnie na ręce, jak pannę młodą i zaczęliśmy biec  (w sumie to oni biegli, ja pełniłam rolę obciążenia). Po jakiś 5 minutach ten kto mnie niósł wrzucił mnie na fotel samochodowy...nic nie widziałam ale słyszałam trzask otwieranych i zamykanych później drzwi. Minęło sporo czasu zanim jeden z nich wsiadł do tego samochodu, włączył radio i pojechał.
Przysięgam, że nigdy w życiu się tak nie bałam, przecież mogłam już nigdy nie wrócić do domu.

Gdy wyciągnęli mnie z auta ( nie wiem skąd nagle było ich znów trzech) musiała minąć już conajmniej godzina odkąd wyszłam z domu. Znów ktoś wziął mnie na ręce i niósł po jakiś kamieniach (sądząc po dźwięku) w dodatku było mi bardzo zimno i ucieszyłam się czując, że zbliżamy się do jakiegoś źródła ciepła.  Moi porywacze postawili mnie na ziemi rozwiązali nogi i ręce, jeden z nich mocno mnie trzymał gdy pozostała dwójką zabrała się za odklejanie taśmy. "Ona nas zabije" usłyszałam za swojej głowy, to był całkiem znajomy głos...musiałam sobie tylko przypomnieć skąd go znam. "Trudno, zwiąż je gumką" dodał ten drugi. I poczułam jak ktoś centymetr po centymetrze obcina moje białe jak śnieg włosy, żeby odkleić taśmę. Gdy odzyskałam wzrok byłam w kompletnym szoku. Oto stałam na MOJEJ polance w środku lasu, obok był rozstawiony spory namiot, ploneło ognisko, o pień drzewa stała oparta gitara a na kawałku drewna stał czekoladowy tort ze świeczkami w kształcie 18, tuż obok z zawstydzonymi minami stali Dawid z Michałem i Marzenka.
-Niespodzianka! - zawołali
-Udusze was! - krzyknęłam, śmiejąc się.
-Wiecie jak się bałam? - dodałam
-Nie było czego, niezbyt byś nam się przydała jako dawca organów - zażartował Dawid
Zanim jednak zdążyłam się na niego rzucić, podeszła Marzenka z tortem, na którym ploneły świeczki.
-Pomyśl życzenie - szepnęła.
"Chciałabym wrócić tu kiedyś, szczęśliwa niż teraz"

Do późnej nocy siedzieliśmy na brzegu namiotu śpiewając, rozmawiając i śmiejąc się. A gdy Marzena i Dawid juz zasnęli, Michał wziął mnie z rękę, poprowadził do samej krawędzi jeziora, tam gdzie siedzieliśmy podczas naszej pierwszej rozmowy. Wziął gitarę i zaczął powoli śpiewać...
-Napisałem ją o Tobie...wtedy... - szepnął - chciałbym żebyś nie musiała więcej ma mnie czekać, żebym po prostu był.  - dodał jeszcze ciszej.
I w zupełnej ciszy, patrząc to na mnie to na jezioro, zaczął śpiewać: "Zamknięta na klucz, gdzieś tam..."

-*-*-**-*-*-*-*-*-**-*-**-*-*-**-*-*-*-**-*
Błagam nie bijcie! Ja się poprawie obiecuje 💕 W nagrode prezentuje rekordowy rozdział długości 1028 słów ;) Kocham was wszytkich jesteście najlepsi. 
Julka Ty najbardziej

Byle być z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz