Rozdział 2

4.6K 323 67
                                    

Od tamtego wydarzenia minął tydzień. Wszystko zdążyło się już uspokoić, a Ty w miarę przyzwyczaiłaś się do mieszkania. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Przybył czas roku szkolnego. Trochę się denerwowałaś, ale Twoje obawy szybko pękły. Okazało się, że w te wakacje do Gotham przeprowadziła się Anna, która także nie znała za bardzo tego miasta, więc postanowiłyście trzymać się razem. Nie było z tym większych problemów, ponieważ dziewczyna cały czas chodziła uśmiechnięta i zarażała Cię swoim wiecznie dobrym humorem. Oprócz tego, Twój ojciec wyjechał na delegację, a mama pracowała w nocy, więc miałaś praktycznie wolne mieszkanie. Jedynym co ostatnio Cię zaniepokoiło, była wiadomość od przyjaciółki ze starej szkoły. Podobno trójka Twoich prześladowców szuka informacji na temat Twoich danych. Póki nikt im nic nie powiedział, wszystko jest w porządku.

-Dzisiaj?- Spytała się Anna.- Jasne, że możemy.

-To o 19:30 przy parku, a potem do mnie.- Oznajmiłaś zadowolona.

-A nie kupimy żadnych przekąsek?

-Spokojnie, w to zdążyłam się już zaopatrzyć.

-Ok. To do... za chwilę.

Zachichotałaś i rozłączyłaś się. Było całkiem ciepło, więc krótki rękaw wystarczył. Wzięłaś telefon do kieszeni i wyszłaś z domu, wcześniej zakładając trampki. Rozkoszowałaś się pięknym kolorem chmur, spowodowanym zachodzeniem słońca. Żółć zamieniła się w pomarańcz, który z kolei przybierał coraz ciemniejsze barwy wnikając z coraz ciemniejsze niebo.
Twój podziw przerwało wołanie przyjaciółki.

-(Imię)!-Machała do Ciebie z drugiego końca ulicy, na co przyłożyłaś dłoń do czoła.

-Zero obycia publicznego.- Powiedziałaś podchodząc do niej, na co zachichotała.

-Za to mnie lubisz.- Puściła Ci oczko,

-Z grzeczności nie zaprzeczę.

Śmiejąc się, ruszyłyście w stronę Twojego domu. W pewnym momencie zaproponowałaś jej pójście skrótem. Zgodziła się i weszłyście w labirynt wąskich uliczek, które na szczęście zdążyłaś rozpracować. Jednak w pewnym momencie usłyszałyście strzał z pistoletu.

-Co to było?- Anna odruchowo przysunęła się do Ciebie.

-Nie mam pojęcia.- Odparłaś.- Ale wypadałoby to sprawdzić.

-Jesteś pewna?

-Nope. Ale nie martw się, być może ktoś usłyszy nasz zbiorowy krzyk.

-Ale mnie pocieszyłaś.

Cicho zbliżyłyście się do kolejnej uliczki. Wyszłyście i zobaczyłyście mężczyznę ubranego na czarno, klęczącego przy ciele innego chłopaka. Gdy was zobaczył, uciekł. Szybko podeszłyście do leżącego mężczyzny, a Ty klęknęłaś przy jego ciele. Miał na sobie koszulę i czarne spodnie, a z jego barku płynęła krew.

-Wezwać pogotowie?- Spytała Anna. Już miałaś powiedzieć, że tak, ale z gardła mężczyzny wydobył się niewyraźny charkot i otworzył zielone oczy. Pokiwał przecząco głową, lecz od razu się skrzywił.-To co mamy zrobić?

-Umm... Weźmy go do mnie.- Wypaliłaś nie będąc do końca świadoma decyzji.- Jeszcze kawałek drogi. Pomóż mi go podnieść.

Podparłyście go z obu stron i pomogłyście iść. Uważając na przechodniów, dotarłyście do domu. Usadziłyście go na kanapie, na której od razu się położył. Widocznie był ledwo przytomny bo zamiast mówić, tylko coś charkotał. Wyjęłaś z szafki jakieś bandaże i wodę utlenioną. Razem z Anną przemyłyście mu ranę, (co wiązało się z uchyleniem koszuli) lecz dopiero wtedy zwróciłaś uwagę na blizny mężczyzny. Miał je nie tylko na ciele, ale i na twarzy. Wyglądały trochę jak... uśmiech. Po skończonym "zabiegu" usiadłyście, opierając się plecami o kanapę.

-Co teraz zrobimy?- Spytała.

-Proponuję poczekać aż się obudzi i pooglądać filmy.

-Jestem za. Przynajmniej mamy noc pełną wrażeń.- Zaśmiała się.

-Dokładnie.

~~*~~

Wytrzymałyście do czwartej. Potem obydwie odpadłyście, zasypiając na podłodze. Miałaś cudowny sen o tym jak trafiłaś do krainy słodyczy, gdzie mogłaś jeść do woli wszystko co dobre, lecz jedzenie kolejnej partii cukierków przerwała Ci przyjaciółka.

-(Imię)! Obudź się i rusz dupę.- Usłyszałaś.

-Co jest?- Wymamrotałaś zaspana.

-Inaczej się Ciebie obudzić nie dało.- Westchnęła.- O której godzinie wraca Twoja mama?

-O dziesiątej.

-Uff... to mamy jeszcze trzy godziny na wymyślenie co z nim zrobić.- Wskazała nad siebie.

Gdy wstałaś i spojrzałaś się na mężczyznę, wyglądało na to, że smacznie spał. Poprawiłaś koc, którym w nocy go przykryłyście i sprawdziłaś jak z jego raną. Na pewno nie krwawiła, ani nie była zainfekowana.

-Przydało by się go jakoś obudzić.- Zasugerowała Anna.- Tylko jakoś subtelnie, żeby się nie przestraszył...

-Proszę pana! Niech pan otworzy oczy.- Powiedziałaś lekko nim potrząsając.

Otworzył oczy, zamknął je, a potem znów otworzył. Spróbował się podnieść, ale ból w barku skutecznie mu to uniemożliwił.

-Co jest?- Wyszeptał, a Ciebie dotknęła deja vu. Skądś kojarzyłaś ten przyjemny głos.

Wyjaśniłyście mu całą sytuację, a on tylko pokiwał głową z dezaprobatą.

-W sumie, jak się pan nazywa?- Spytałaś zaciekawiona.

-Jack. Jack Napier.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam to tego samego dnia, ale dodam go jutro (dzisiaj) żeby za bardzo was nie rozpieszczać xD
Czyli w sumie.... jestem sobą z przeszłości! W takim razie ja z przeszłości ma dla was mądre oraz głębokie stwierdzenie. Uwaga, cytuję samą siebie:
,,Kiedyś byliśmy młodsi, teraz jesteśmy starsi"- Czyż to nie jest głębokie?
Dobra, koniec mych przemyśleń.
Mam nadzieję, że się podobało i pozdrawiam!



Joker X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz