Rozdział 1.

1.6K 82 27
                                    

To koniec, Hermiono. To koniec. Już nic się nie stanie. Nikt nie zaatakuje. Dotrzemy spokojnie do Hogwartu i wszystko się wyjaśni. Pocieszała sie dziewczyna. Chodź to już 6 miesięcy odkąd wszystko się skończyło, ona nadal miała przeczucie iż zaraz stanie się coś złego...

– Hermiona, wszystko w porządku ? – Głos Harry'ego wybudził ją z rozmyślań.

– Tak, wszystko ok. Jestem... zmęczona. – Starała się, by jej głos nie brzmiał jak głos 5 - latka który zgubił się w sklepie.
Nie kłamała, była strasznie zmęczona. Jechała już z przyjaciółmi 4 godziny, a od
Hogsmead dzieliło ich jeszcze całe 2.5 godziny jazdy... No, ale cóż. Warto.

– Tak i właśnie dlatego patrzysz się w okno co minute z oczami jak 5 € i nie słyszysz praktycznie nic co mówię ? – Teraz to Ron zabrał głos uśmiechając się kpiąco. Bardzo się zmienił, przez ten czas.

– Oj, dajcie mi spokój. – Miała już serdecznie dosyć tego, że nikt jej nie rozumiał.

– Hermiono, ja i Ron Cię rozumiemy, ale nie możesz nadal sie zadręczać myślami, że "ktoś" w każdej chwili może zaatakować. Nie zachowujmy się jak dzieci... – Harry miał już tego serdecznie dosyć.

– Nie mów tak. Ja wcale nie zadręczam się żadnymi myślami. Wiem, że Czarnego Pana już nie ma i nigdy nie powróci. Więc, z łaski swojej, PRZESTAŃCIE MI TO WSZYSCY WMAWIAĆ !!! – Harry wstał i chciał zaprorestować, ale Hermiona posłała mu spojrzenie, godne samego Severusa Snape'a.

– Zamilcz... – Harry od razu poznał, że nie warto. Hermiona jest bardzo... wybuchową osobą. Lepiej nie zaczynać kłutni z nią, tym bardziej gdy chodzi o jej Gryfońską godność.

Hermiona wyszła. Jechali właśnie ekspresem Londyn - Hogwart. Poszła poszukać wózka ze słodyczami. Przyszła z całym stosem czekoladowych żab i usiadła obok Harrego i Rona.
Bardzo ciekawe... Oprucz nas nie ma tutaj nikogo, a ta miła pani nadal sprzedaje słodycze...
Chłopcy oczywiście bez podziękowania zaczeli je jeść i głośno razmawiać na temat quiditcha. Taakk... To był ich żywioł. Jeżeli chodzi o to, zawsze będą się zachowywać jak dzieci.
Miona przewróciła oczami i zaczeła czytać Obrona Przed Czarną Magią dla średnio zaawansowanych, lecz nie mogła się skupić przez dwóch bardzo glośnych (w tej chwili) dzieci. No, ale cóż. Wiedziała, że jej nie posłuchają, a nie ma za bardzo osoby, która mogłaby zwrócić im uwagę. W pociągu byli przecież sami, a przynajmniej tak się jej wydawało...

– Luna ? Nevile ? – Hermiona oderywając wzrok od Harrego i Rona podeszła do przyjaciół się przywitać. – Cześć.

– Cześć Hermiona, witajcie chłopcy. – Luna jak zawsze mówiła swoim beztroskim, rozmarzonym głosem.

– Hej... – wymamrotał Nevile.

– Siema ! – jednogłośnie odpowiedzieli chłopcy i wrócili do swojego dawnego zajęcia, a Nevill dołączył do nich.

– Co tutaj robicie ?

– Ohh... – Luna westchnęła – Dumbledore nas wezwał w tej samej sprawie co wy. Jedyne co wiemy, to to, że jest to związane z Zakonem... No, i będziemy tam mieszkać. – Uśmiechnęła się.

Jeju... jak ona się zmieniła pomyślała Hermiona. Miała racje. Niegdyś długie, prawie białe włosy, proste Luny teraz były trochę krótsze, falowane. Rumiane policzki, nawet oczy wyglądają jakby były większe. Hermiona poczuła ukłucie zazdrości, ale nie pokazała tego po sobie. Odwróciła wzrok, gdy zauważyła, że wpatruje się w przyjaciółkę. Ta zaś tego niebzauważyła, albo chociaż tego nie pokazała.

Reszta drogi przebiegła im na rozmawianiu, słuchaniu opowieści, jak im minął ten czas... Itd.

~~~

Edit (21.09.2016r.) : rozdział poprawiony.

Go To Sleep, My Princess ||Sevmione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz