Dotarli do Hogsmead w radosnych nastrojach. Gdy tylko wysiedli, Dumbledor zabrał ich do zamku, co było naprawdę dziwne, ponieważ nigdy nie widzieli, by Dumbledore czekał na pociąg. Tam od razu mieli iść do swoich pokoji (Luna musiała iść z Hermioną do wierzy Gryffindoru, ponieważ ta postanowiła, że nie zostawi przyjaciółki samej), wyspać się porządnie, a następnego dnia z samego rana przyjść do jego gabinetu.
Wszyscy byli zmęczeni, więc poprostu poszli i zasneli.~~~
Hermione obudziły wątłe promienie słońca wpadające przez okno w dormitorium.
Było jej tak dobrze w łóżku, że nie chciała wstawać. Mogła by przeleżeć w łóżku cały dzień...- Hermiona!!
- Expelliarmus !! - Celulując w źródło podejrzanego głosu, w tym wypadku w Lunę. Dziewczynie od razu różdżka wypadła z rąk.
- Ojej, przepraszam ! Przestraszyłam się. - Udprawiedziliała się Hermiona czerwona po końcówki uszu.
- Nic się nie stało. Masz pająka na ręku. - Hermionie rozszeżyły się oczy, i z wiekim piskiem wypadła z łóżka. Zabiła pająka i poszła do łazienki. Po wymyciu się i ubraniu wyszła z łazienki.
- Dobrze. Luna, wiesz może która godzina ?
- 11.35, a co ? - Uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Co ? Ja... Mieliśmy być u Dumbledore'a! Jejuuu... Chodź ! Szybko ! - Pociągnęła dziewczynę za rękę i obie popędziły do gabinetu dyrektora. Gargulce wpuściły je bez hasła, a one zdyszane i roztrzepane weszły do środka. Wszyscy już tam byli.
Hermiona myślała, że spali się ze wstydu, gdy zauważyła Harrego I Rona. Po chwili dopiero doszło do niej, że nie są tutaj tylko chłopcy, ale CAŁY ZAKON FENIKSA. Ze wstydu miała ochotę zapaść się pod ziemie. Luna wyraźnie to zauważyła, ponieważ szybko pociągnęła ją w stronę pustych miejsc.Posłusznie usiadła na końcu, obok Rona, Harrego i Luny, a dyrektor zaczął mówić.
— Witajcie. Wiem, że Zakonu Feniksa już nie ma i szczerze mówiąc, cieszę się, że już nie jest on potrzebny. Ale jak wiecie lub nie, zło nadal istnieje. Dlatego was tutaj poprosiłem. Ponieważ... Jest ktoś inny, niż Lord Voldemort. Nie mamy jeszcze nikogo, kto mógłby dokładnie zbadać tą sprawę, lecz niegługo jestem pewnien, że dostaniemy szczegółowe informacje na ten temat. Ale zanim przejdziemy do tego...
I tak minęło całe spotkanie. Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Mało kto mógł.
Ps spotkaniu, dyrektor zatrzymał jeszcze ich piątkę, ale nic więcej nie powiedział, tylko czasem zerkał na zegarek.
- Dyrektorze, czy czekmy jeszcze na kogoś ? — Zapytał Ron.
- Tak, mój chłopcze. Czekamy na Ginewrę Weasley, twoją siostrę. która z resztą zaraz powinna się pojawić z naszym gościem. - Ron miał już coś powiedzieć, ale zagłuszył go dźwięk, pyknięcie dokładnie, zwiastujący przybycie kogoś za pomocą aportacji. Wszyscy się odwrócili i zbledli widząc Ginny tuż obok Mistrza Eliksirów.
- Yy... ale... dlaczego Ginny nie mogła jechać z nami, dyrektotrze ? Przecież nic by się nie stało, prawda ? - Hermiona była wyraźnie zaniepokojona. Dumbledore już miał odpowiedzieć, gdy uprzedził go ich gość.
- Dyrektor miał swoje powody, Granger. Radzę nie wtykać nosa w nie swoje sprawy, bo nie skończy się to dobrze. - Ton Severusa był wyprany z jakich kolwiek emocji, chłodny i ostry niczym stalowy nóż. Gdy to mówił, usta miał zaciśnięte w wąską linię, a oczy skupione na jemu tylko znanym punkcie szkolnych błoni. To sprawiło, że Ginny zadrżała i od razu usiadła na swoim miejscu, przywołana lekkim ruchem dłoni dyrektora, a Hermiona od razu odwróciła wzrok. Dyrektor uśmiechnął się do nich promiennie.
- Tak, mam dla Was pewne zadania. Najpierw Pan Weasley.. - Ron słysząc swoje imie spojrzał na dyrektora trochę zdumionym wzrokiem... - Pan będzię pomagał profesorowi Lupinowi, razem z panem Potterem, w przeszukiwanii zakazanego lasu. - Harry i Ron wymienili spojrzenia, i uśmiechneli się do siebie. Byli dumni.
— Hogwart nie zostanie otwarty w tym roku, uczniowie muszą dojść do siebie, wiele rodzin musi codziennie zmagać się z trwałymi skutkami straty bliskich... Gdyby mieli także na głowie wielkie pająki w swych dormitoriach, św. Mung przybrał by więcej pacjętów. — Ron zbladł, ale nie pokazał strachu.— Panna Lovegood i Pan Longbootom wyjadą do Londynu. Tam spotkają się z paroma osobami, no... na początek naprawdę paroma, potem może troszkę wiecej. Ale to omówimy później. Z Wami pojedzie Fred Weasley. — Oboje przytakneli. — A wy, dziewczęta, wyjedziecie w z Profesorem Snape'm. — Teraz spojrz po wszystkich i rzekł — Miłego dnia. Resztę wyjaśnią wam Wasi współpracownicy.
Wszyscy wstali i wyszli z gabinetu.
W gabinecie zostały tylko dwie gryfonki i stary nietoperz.
∞∞∞
Edit (21.09.2016r.) : rozdział poprawiony.
CZYTASZ
Go To Sleep, My Princess ||Sevmione
FanfictionOpowiadanie zawieszone na czas nieokreślony. Przepraszam. Miejsce: # 48 w OPOWIADANIE *-* # 50 w OPOWIADANIE ❤