Przez głowę przeleciały mi wszystkie czarne scenariusze, nie pomijające udziału słynnego od ostatnich dni mordercy. Teraz miało się okazać, że miał on swoje towarzystwo, a ja przekonam się o tym na własnej skórze.
Postacie zatrzymały się przez co mogłam dostrzec że było to 4 młodzieńców, ubranych w zwykłe t-shirty mimo panującej chłodnej pory.
- A więc to ty jesteś Katherine Forrester. - jeden z nich stwierdził, aniżeli zapytał.
Miałam wrażenie, że był najmłodszy z całej czwórki i jakby kogoś mi przypominał.
- Greyson. Nazywam się Greyson. - wydusiłam. - Kim jesteście? - spytałam drżącym głosem.
Chłopak, który stał najbliżej mojego auta zaśmiał się gorzko, jakby moja niewiedza była rzeczywiście czymś zabawnym w tej sytuacji.
- Przymknij się Trevor. - splunął w jego stronę ten najmłodszy.
Był chyba dla nich czymś w rodzaju szefa, mimo swojego młodego wieku.
- No Katy, a teraz mi powiedz, idziesz z nami po dobroci, czy raczej mamy ci pomóc?
Tym razem chłopak zwrócił się bezpośrednio do mnie, a jego oczy jakby błysnęły. Dwóch pozostałych osiłków, którzy nie odezwali się ani słowem zrobiło krok w moją stronę. Ich oczy również zaszkliły się niepokojąco, co przypomniało mi o moim ostatnim śnie w którym uczestniczył Lucas Wood.
Ale nie było go tu.
Nie było tu Lucasa Wooda, ani nawet nikogo kto mógłby mi pomóc.
- Ale ja nic nie zrobiłam, przysięgam. - wyjąkałam, stawiając kilka kroków do tyłu.
- Do czasu. - mruknął ten, który został poprzednim razem zbesztany.
To co zdarzyło się potem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To było tak, jakby moje koszmary się ziściły, a świat realny zachwiał swoją równowagę.
Tuż przede mną, nagle zamiast 4 młodych mężczyzn, pojawiły się postaci o których istnienie w życiu bym nie uwierzyła, a o których przeczytałam dzisiaj same mityczne historie i legendy.
- To niemożliwe. - wydusiłam.
To by wyjaśniało kto jest odpowiedzialny za te wszystkie morderstwa, w końcu na przeciw mnie znajdowały się właśnie najprawdziwsze wilkołaki.
Nawet nie zdążyłam krzyknąć, gdy jeden z nich powalił mnie na ziemię. Byłam przekonana, że to mój koniec, a w myślach ukazał mi się obraz rodziców.
Nagle ciężar mnie przygniatający wydał dźwięk, podobny do skomlącego psa, lecz bardziej przerażający. Gwałtownie się odwrócił, rzucając się na swojego oprawcę wraz z jednym ze swoich pobratymców. Ku mojemu zdziwieniu osobą, która go zaatakowała był Isaac.
Isaac, którego oczy przybrały miodowy kolor i który już po chwili wyglądem nie odbiegał od reszty. Wydobywając z siebie warkot, niczym jakiegoś wilka, zadał cios jednemu z przeciwników.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Człowiek, który miał mi pomóc okazał się być wilkołakiem.
Proszę, niech to będzie sen. Tylko dlaczego nie mogę się wybudzić?
- Uciekaj! - ryknął na mnie Isaac, przez co ocknęłam się z tego dziwnego amoku.
Wykorzystując resztki sił, które jakby nagle mnie opuściły,postanowiłam zrobić co mi kazał. Problemem było jednak to, że tuż przy mnie pojawił się chłopak, którego uważałam za szefa tej całej szajki. Na widok jego pazurów i owłosionej twarzy, mój puls wzrósł jeszcze bardziej, choć nie wiedziałam czy to możliwe.
- Nieładnie to tak wychodzić bez pożegnania. - uśmiechnął się ironicznie.
Odwróciłam się z zamiarem kontynuowania swojej ucieczki, lecz ten był szybszy. Złapał mnie, trzymając w szczelnym uścisku, a moje wierzganie nogami nie pomagało.
Chłopak wydobył z siebie dźwięk, jakby na znak triumfu, jednak tuż po tym został z całej siły powalony na ziemię przez Isaaca, który wyglądał teraz jak człowiek, gdyby nie fakt że jego tęczówki znów błysnęły żółtą barwą.
- Zmywamy się stąd, jest ich za wiele. - wyrzucił z siebie natychmiast, widząc dźwigających się z ziemi młodzieńców.
Nie wyglądali na takich co mieli dość, więc nie analizując wszystkiego co przed chwilą się wydarzyło dałam pociągnąć się Isaacowi w stronę pobliskiego lasu. Biegłam jak najszybciej mogłam, starając się dotrzymać tempa Holtowi. Pod naszymi nogami słychać było trzask gałęzi , a tuż za nami przyspieszone oddechy, które na szczęście z czasem ustały.
- Nie...mam...już...siły. - wysapałam, chcąc zmusić Isaaca do zatrzymania się.
Chłopak rozejrzał się za nami i zwolnił, co chyba wskazywało na to, że tamci już nas nie gonili.
- Gdzie masz telefon? - zapytał, a w jego głosie nie wyczułam ani odrobiny zadyszki.
- Najpierw wytłumacz mi co to wszystko ma znaczyć? Jesteś wilkołakiem!
Przyswajając do siebie to co się przed chwilą stało, miałam ochotę zwiać tam gdzie pieprz rośnie.
- Daj mi telefon Katherine i zostaw pytania na później.
- Skąd mam pewność, że nie zaciągnąłeś mnie tu po to, żeby zabić i zostawić w środku lasu?
Byłam spanikowana, a moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach.
- Przed chwilą uratowałem cię przed bandą wilkołaków...
- Sam nim jesteś! A ja nie mam pojęcia dlaczego jeszcze nie uciekłam z krzykiem.
- Po prostu daj mi ten cholerny telefon!
Przełykając głośno ślinę, posłusznie wyciągnęłam telefon i mu go podałam.
- Co chcesz zrobić? - spytałam, drżącym głosem.
- Piszę wiadomość do twojej matki, informując ją że dzisiaj nie wrócisz na noc.
Jego słowa sprawiły, że moje serce znów podeszło do gardła.
- Co? - pisnęłam, robiąc kilka kroków w tył.
- Spokojnie, to dla ich bezpieczeństwa.
- A co niby ma im się stać? To ja znajduję się sama w lesie z facetem który zamienia się w wilka!
Moja panika była jak najbardziej uzasadniona.
- No więc proszę, wróć do domu! Niech tamci dopadną ciebie i twoich rodziców, a przy okazji wymordują połowę sąsiedztwa!
Isaac stracił cierpliwość, a ja zaskoczona jego wybuchem zamilkłam.
Chyba miał rację. W końcu kimkolwiek nie był to on mnie uratował i chyba gdyby miał mnie zabić, zrobiłby to już dawno.
- Napisałem im, że nocujesz u Isabelle i wrócisz jutro. - dodał spokojniej, oddając mi mój telefon.
- Co teraz zrobię? - odważyłam się spytać, drżąc już nie tylko ze strachu, ale i z zimna.
Mój płaszcz nie znajdował się w najlepszym stanie, a co najgorsze na prawym ramieniu rozchodziła się aż do łokcia paskudna rana.
Isaac najwyraźniej też dopiero ją zauważył. Przez tą całą adrenalinę nie zdałam sobie sprawy, że jeden z tych...wilkołaków, musiał mi ją zrobić.
- Musimy to opatrzyć. Masz siłę iść?
Kiwnęłam twierdząco głową, choć od nadmiaru emocji zaczęło mi się kręcić w głowie. Wiem, że to zabrzmi dziecinnie, ale chciałam do mamy. Chciałam ją przytulić i usłyszeć, że to był tylko sen, zwykły koszmar. Jednak to co się zdarzyło wcale nie było moją wyobraźnią.
W tym momencie bałam się zadać jakiekolwiek pytanie, wiedząc że odpowiedzi które usłyszę przerażą mnie jeszcze bardziej.
![](https://img.wattpad.com/cover/66964504-288-k654728.jpg)
CZYTASZ
Who I am |by eternaldreamerx|
Teen FictionKate Greyson to zwykła siedemnastolatka, która wiedzie przeciętne życie mieszkając z rodzicami. Wszystko zmienia się jednak wraz z dniem pogrzebu nieznanej jej babci. Z czasem dziewczyna odkrywa kim tak na prawdę jest, a błędy jej przodków sprawiają...