22. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą

631 36 28
                                    

Angel

Wychodząc ze spotkania, w sprawie opieki nad Tomem, byłam załamana.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam od kobiety z sierocińca, która oznajmiła mi, że mogę stracić opiekę nad bratem. Byłam skołowana słowami, które powiedziała panna Rockers – pracownica domu dziecka, w którym wcześniej przebywał Thomas. W pierwszej chwili nie wiedziała co mam zrobić, więc tylko potakiwałam i dopiero jak opuściłam jej gabinet zrozumiałam co miało niedługo nadejść.

Do tego wszystkiego jeszcze wywalili mnie z pracy. Nowy szef zadzwonił do mnie z samego rana i oznajmił mi, że nie mam po co wracać do restauracji. Miała wtedy ochotę wykrzyczeć mu jaki z niego dupek, ale w porę się opanowałam.
Nie potrzebowałam innych kłopotów, w postaci oskarżenia lub wpisania do akt. Po tamtym facecie mogłam się wszystkiego spodziewać, na ten przykład mógłby zrobić wszystko, abym już nigdy nie znalazła pracy. A tego na pewno bym nie chciała.

Wybrałam numer Dylana, ale nie odebrał nawet po drugim razie. Pewnie był zajęty, a ja do niego wydzwaniałam jak jakaś wariatka. Postanowiłam pogadać z Susan, która od razu odebrała, jakby czekała na mój telefon.

– Co się stało skarbie? – zapytała przejęta.

Słysząc jej głos rozpłakałam się na dobre. Gdy w końcu opanowałam łzy kobieta ponownie spytała o moje samopoczucie.

– Powiedzieli, że go zabiorą... – łkałam. – Nie wiem co mam robić.

– Na sam początek powinnaś się uspokoić – oznajmiła spokojnym głosem. – Opowiedz mi od samego początku co się stało.

Powiedziałam jej wszystko co usłyszałam od Rockers na spotkaniu. Susy słuchała mnie, ani razu mi nie przerywając. Gdy wreszcie skończyłam swój wywód, nastała cicha, a po drugiej stronie słyszałam tylko jej oddech.

– Jak ktoś mógł stwierdzić, że jesteś nie odpowiedzialna? Od śmierci waszych rodziców musiałaś się zachowywać jak dorosła, choć miałaś dopiero ponad dziesięć lat!

– Nie wiem... za tydzień mam się do nich zgłosić na ostateczną rozmowę.

– Boże... nie powinnaś być teraz sama skarbie.

– Nie jestem Susan. Mam wielu przyjaciół, którzy pomagają mi jak tylko mogą.

– Na pewno? – spytała.

– Dam radę.

Mówiąc te dwa słowa nie byłam ich na sto procent pewna. Bała się co może się stać na spotkaniu w piątek. Nie po raz pierwszy walczyłam o Toma, ale po raz pierwszy ktoś odebrał mi nadzieje.

– Angee nie pytałam czy dasz radę... pytam czy nie jesteś samotna z tym wszystkim. Wiem jak trudno jest teraz o opiekę nad dzieckiem.

– Nie musisz się o nas bać. Muszę już kończyć, więc pozdrów i ucałuj Karricka.

– Trzymajcie się i do zobaczenia.

Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam w niebo.

Mamo... tato... jeśli tam jesteście... będę walczyć, tak jak mnie nauczyliście. Zrobię wszystko, aby Tom nie wrócił do domu dziecka.

* * *

Stałam przed szkołą i czekałam na Toma, który miał skończyć niedługo lekcje. Musiałam z nim pogadać o zaistniałej sytuacji, ponieważ nie chciałam go okłamywać. Powinien wiedzieć, że jest szansa, że wróci do domu dziecka.

Wszystko Przed Nami // Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz