30. Świeży powiew wolności

642 27 13
                                    

Angel

Nigdy nie miałam problemów z prawem, aż do dzisiejszego dnia, który od samego początku wydawał mi się dziwny. Miałam jakiś gorszy humor, który udzielał mi się nawet w pracy. Ludzie też byli nie do zniesienia, jakby uparli się, żeby mi dopiec. Snuli się jak cienie, marudząc i krzycząc o byle drobnostkę.
Później coś mnie tknęło, żeby do niej zadzwonić, ale nie odbierała i to mnie wkurzyło. Po co mi dała numer skoro nie odbierała cholernego telefonu? Nie wiem jak to się stało, ale zanim się obejrzałam stałam przed muzeum i wpatrywałam się w budynek. Gdy przekroczyłam jego próg rozpętało się piekło.

Tępym wzrokiem patrzyłam na ceglaną ścianę i myślałam co zrobiłam nie tak. Pierwszy raz w życiu straciłam nad sobą kontrolę, do tego stopnia, że ochrona wezwała policję. Dopiero, gdy ujrzałam odznakę policji otrzeźwiałam i uspokoiłam się.
Po pracy postanowiłam pójść do Vivian i przedyskutować z nią zaistniałą sytuacje. Wcześniej sprawdziłam na stronie muzeum, w którym pracowała, do której godziny jest otwarte jej biuro. Gdy zaczęła mi mówić jak to kochała naszą mamę i jak było jej smutno, gdy wyjechała, wybuchłam jak wulkan i zaczęła się awantura. Tak naprawdę nie pamiętałam co mówiłam i robiłam podczas tej kłótni, ponieważ nienawiść zawładnęła moim ciałem. Jeszcze nigdy się tak nie czułam.

Oparłam się o zimną ścianę, a mój wzrok spoczął na drewnianym biurku. Mężczyzna, który przy nim siedział, zapisywał coś na kartce, zapewne raport ze zdarzenia, co chwile na mnie spoglądając. Wcześniej nie miałam czasu mu się przyjrzeć, więc wlepiła w w niego spojrzenie. Wysoki, postawny, bez włosów na głowie, ale miał za to brodę, która dodawał mu lat. Wyglądał na typowego policjanta.

– Popełniłaś przestępstwo – oznajmił. – Ale masz szczęście, że tamta kobieta nie wniosła oskarżenia, co więcej zamierzała wpłacić kaucję...

– Nie wezmę od niej żadnych pieniędzy – powiedziałam, zaciskając zęby.

Nawet, gdyby mieli mnie wsadzić na dożywocie nie chciałbym od niej nic, nawet cholernego dolara. To co mi powiedziała dogłębnie mnie zraniło i wiem, że nigdy nie będę potrafiła jej wybaczyć. Ja również zastosowałam kilka niewłaściwych słów, ale od razu ich żałowałam, a po jej minie wiedziałam, że naprawdę tak myśli.

– Angel! – usłyszałam zdyszany głos bruneta, dochodzący z korytarza.

Chciałam odpowiedzieć, ale policjant pokręcił głową, na znak, że mam siedzieć cicho. Sam wstał na równe nogi i podszedł do Dylana.

– James Parker – przedstawił się, wyciągając odznakę, którą pokazał mi kilkadziesiąt minut wcześniej. – Zna pan Angel Sammers?

– Oczywiście! Jestem jedną z najbliższych jej osób – oświadczył, patrząc prosto na mnie. – Co się stało?

– Dopuściła się kilku wykroczeń.

– Może pan ją wypuścić? Znam ją i wiem, że nigdy nikomu nie zrobiła by krzywdy. To na pewno jakieś nieporozumienie.

– Rozumiem, że się pan o nią martwi, ale musi tu trochę posiedzieć – oświadczył i sięgnął po swój skórzany notes. – Vivien Millsen, bo tak nazywa się kobieta, na którą o mało nie rzuciła się ta młoda dama, nie wniosła oskarżenia, więc nie będziemy nagłaśniać sprawy.

Chłopak odetchnął i poprosił policjanta na bok, tak abym nie słyszała treści ich rozmowy. Dopiero wtedy zaczęłam myśleć co może się ze mną stać – mogli mnie przymknąć na trochę czasu, albo musiałbym zapłacić tej żmii duże pieniądze. Co stało by się z Tomem? Jeszcze nie podpisaliśmy właściwych dokumentów, żeby Susan i Karrick mogli przejąć nad nim opiekę, więc zapewne trafił by do domu dziecka.

Wszystko Przed Nami // Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz