Jak się dowiedziałam, Zayn pochodził z Turcji. I całkiem dziwny trafem Harry wysłał mnie z nim właśnie do tego kraju. Nie dopytywałam o więcej, bo rozmawiałam z nim w toalecie w samolocie, a co za tym idzie - gdybym długo tam siedziała, Zain mógłby sobie pomyśleć coś dziwnego na mój stan zdrowotny.
- Ale tu ładnie. - mój entuzjazm chyba odbiegła od normy, bo kilkoro ludzi też czekających na bagaże spojrzało na mnie dość dziwnie.
Zayn natomiast odchrząknął i odsunął się na pewną odległość. Okej, czyli się nie znamy?
Ale co ja poradzę, że nawet lotnisko było urządzone w tym cieplutkim klimacie. W dodatku te napisy przykuwały moją uwagę jak nigdy.
- Twoja walizka, nie rozglądaj się tak tylko bierz, co należy do ciebie.
Wywróciłam oczami dochodząc do wniosku, że w ostatnich godzinach zrobiłam to dość często, a wszystko przez mężczyznę obok mnie.
Kiedy trzymałam już rączkę mojego pakunku, Malik dopiero ściągał swoją torbę z taśmy. Bez uprzedzenia ruszył przed siebie - jak to miał w zwyczaju - a ja jak wierny pies próbowałam go dogonić.
- Czyli tutaj moje imię jest używane jako dziwka?
- Tak.
- I nie zamierzasz się nim do mnie zwracać?
- Nie.
Głupek.
Odwróciłam wzrok przed siebie i już myślałam, że przejdzie pierwszy przez drzwi dzielące nas od wyjścia z lotniska, ale nie, Zayn okazał się choć raz dżentelmenem i mnie przepuścił.
I wtedy po raz pierwszy uderzyło we mnie gorąco. Nie spowodowane moim towarzyszem, nie, tyko przez klimat. Cholerka, tu był naprawdę gorąco, a ja byłam w jeansach i obcisłym sweterku, a Malik, znaczy pan Malik, bo chyba teraz powinnam się tak do niego zwracać, był w garniturze. Współczułam.
- Ja też mam chodzić w tych - poruszałam dziwnie rękami nad głową. - no wiesz, chustach?
Arogancko żuł gumę, tylko przez kilka sekund obdarzając mnie spojrzeniem spod swoich przyciemnianych okularów.
- A jesteś Turczynką?
- No... no nie.
- Więc nie widzę problemu.
- O jejku, tylko zapytałam. Nie musisz od razu się spinać, jakbym nie wiem co ci zrobiła. Próbuję się z tobą jakoś zaprzyjaźnić, by było nam lepiej, a ty co?
- Popatrz na dwie strony, może ja nie chcę?
- Tak, chyba tak będę to sobie tłumaczyć. I wspomnę Harremu jak mnie traktujesz.
Zaśmiał się. Ale nie tak prawdziwie, śmiech miał wymuszony, a mimika zbytnio się nie zmieniła.
- Naprawdę się boję. Twój narzeczony wiedział na co cię posyła, a ty się zgodziłaś. Mamy odmienne charaktery i na pewno się nie dogadamy.
- Gdybyś przestał być dla mnie dupkiem, to byłoby inaczej.
Zasznurował usta. Nie odezwał się do mnie, aż do momentu, w którym zatrzymaliśmy się pod naszym hotelem. Obserwowałam gmach przez szybę taksówki, aż ktoś mocno w nią nie zapukał.
Rzecz jasna dupek.
- Wychodź, na co czekasz?
Wygramoliłam się z tylnego siedzenia i wcale nie patrzyłam na kierowcę, który wlepiał we mnie swoje spojrzenie. Był na moje oko po pięćdziesiątce, dlatego zniesmaczyło mnie to.
Kolejny raz minęliśmy kilka kobiet w strojach... tutejszych? Sama nawet nie wiem jak to nazwać.
- Umm... panie Malik? - zwróciłam się do niego cicho, kiedy lokaj odebrał od nas bagaże. Zdjął okulary i w końcu na mnie spojrzał. No cóż, miał ładne oczy sukinsyn. - Jak nazywa się to przebranie tych kobiet... w sensie te zasłony, co... zasłaniają wszystko.
Jego usta delikatnie drgnęły, kiedy odbierał klucze od recepcjonistki. Była pierwszą niezakrytą kobietą jaką widziałam. A on z wykrzywionymi ustami szedł ze mną do wind.
- Hidżab to nazwa całkowitego stroju, tak jak widziałaś kobietę przed chwilą, którą mijaliśmy. Jest jeszcze dżilbab, czyli szata zakrywająca twarz i ciało, chimar chusta, która zasłania włosy, ogólnie klatkę piersiową, a zasłony na twarz to niqa i burga.
- A - zająknęłam się na moment. - Dlaczego tych zasłon są dwa rodzaje?
- Bo niqab ma wycięcie na oczy, a burga nie.
- A to przekichane mają tutejsze kobiety.
- Wcale nie. - weszliśmy do windy. Chociaż raz normalnie rozmawiamy. - Tylko jeśli jej rodzina lub wybranek jest praktykujący to tak, ma przekichane jak powiedziałaś. Jeśli nie, ubiera się normalnie, tylko w ramach rozsądku.
Przyswajałam powoli informacje dochodząc do wniosku jak idiotycznie zaczyna fascynować mnie ten kraj, kultura... i ten idiota stojący obok. Dlaczego odczuwałam, że krył w sobie wiele tajemnic, a ja przez swój język, mogłam coś naruszyć? Nie chciałam mu jakkolwiek przeszkadzać, czy burzyć jego wierzeń. Jednak planowałam powiedzieć, co myślę o tej religii, chociaż w sumie sama pchałam się w gips zważywszy na jego charakter.
- A pan? - uniosłam wyżej głowę. - Jak odnosi się do religii?
Znowu uniósł kącik ust i aż mnie skręciło w środku.
- Ja Nataszo, jestem praktykujący.