Mam bilet, dzięki baby :**
Do ślubu zostały trzy dni. Postanowiłam, że właśnie przez ten czas spędzimy noce osobno, chociaż w sumie jeszcze kiedyś ustalaliśmy z Harrym, że będzie to tydzień... plany się zmieniły. Nie będzie żadnych wieczorków dla mnie i Harrego. Nie miałam na to ochoty, połowa moich przyjaciółek została chamsko wywalona z wesela, więc odechciało mi się wszystkiego. Oczywiście, że pozapraszałam ich ponownie, a matką Harrego miałam gigantyczną kłótnię. Ale w tym czasie jego gdzieś wywiało, tłumaczył się potem, że musiał pilnie jechać do firmy, bo jeden z pracowników spadł ze schodów i jest w ciężkim stanie. Na szczęście tego imbecyla to była prawda. Nie wiem, ale chyba nie było mu to na rękę, kiedy ja również chamsko skrzyżowałam jego wieczorek i nieźle nagadałam tym, co mieli tam uczestniczyć.
A jeszcze żeby spieprzyć wszystko całkowicie dostałam okres.
W połowie miesiąca... gdzie zawsze dostaję pod koniec. Nawet lekarka mi wyliczyła, że na ślub nie mam się co obawiać, a tu takie buty...
Z racji tego, że miałam adres każdego naszego gościa sama pofatygowałam się do bab, których nawet nie znam, a są blisko z tą wredną jędzą. Po prostu powiedziałam każdej z osobna, że to mój ślub i jeśli tylko się na niej pojawi ochrona ją wyprowadzi. Byłam na tyle zdenerwowana i poważna, że niektóre bladły i kiwały szybko głowami. Inne to takie suki jak matka Harrego, które zaraz mi wyrzucały, że wszystko jej powiedzą i tak dalej... ale miałam to głęboko. Niech się dzieje co chcę, mogę tej starej wiedźmie wepchać nóż w łapę, gdy tylko mnie zdenerwuje na ślubie.
Harry widział jak byłam do tego wszystkiego nastawiona, dlatego nie próbował mi przegadać. Raz w życiu to ja miałam pełną kontrolę i czułam się z tym świetnie.
Ale co z tego? Jeśli moje nerwy mają być tak zszargane przez całe życie to ja dziękuję.
- Otwarte. - burknęłam nie odrywając wzroku od telewizora. Jedyne co jeszcze trzymało mnie przy życiu to likier i mój ulubiony serial. Inaczej dawno bym zemdlała z wrażeń.
Postać przystanęła w połowie drogi, dlatego wywracając oczami spojrzałam w tamtą stronę. Myślałam, że to kolejna kobieta, która pyta, gdzie mieszka dana osoba. Naprawdę miałam tego dość.
Ale nie, to był Zain. Ubrany w koszulę i spodnie od garnituru, prezentował się dostojnie, ale w tamtym momencie nic nie robiło na mnie wrażenia.
- Gdzie zgubiłeś Harnusię?
- Została w Turcji.
- Och, to niedobrze. - uśmiechnęłam się cynicznie wykładając nogi na ławę. - Jeszcze zerwie z tobą zaręczyny i jak ty przeżyjesz? A tak poważnie, po co przyszedłeś? Nie mam nastroju na gadanie.
- Właśnie widzę.
- Więc wyjdź, zaproszenie na wasz ślub możesz wysłać mi elektronicznie. Nie obrażę się.
Jak gdyby nigdy nic przeszedł przez środek salonu i usiadł na kanapie obok mnie. Wyciągnął mi z dłoni likier i upił dość spory łyk. Wyrwałam mu je z łapska z nadąsaną miną.
- Mam mało.
- W aucie mam kilka win. Białych w sensie.
Odstawiłam butelkę na ławę zmieniając pozycję. Usiadłam prosto spoglądając na niego z rezerwą.
Kochałam białe wina, ogónie kochałam biel.
- Dlaczego w ogóle do mnie przyjechałeś? Harry cię nasłał?
- Nie. - zmarszczył brwi. - Dlaczego tak sądzisz?
- Bo od tak nie przyjechałbyś tutaj, za bardzo zapatrzony jesteś w Harnusię, a ona nie wyraża na to zgody.
- To co jest między mną, a nią to nasza sprawa, teraz jestem z tobą i mogłabyś choć raz mi jej nie wypominać.
Zmarszczyłam brwi na nagły zawrót głowy. Co prawda wypiłam dużo, ale myślałam, że jeszcze trochę pociągnę.
- Jesteś chamski i podły, dlaczego mam tego nie robić?
Uśmiechnął się dziwnie.
- Naprawdę chcesz za niego wyjść?
Mimowolnie oddaliłam głowę w tył patrząc na niego z dystansem. Nie wyglądał na znudzonego, wprost przeciwnie. Jego oczy błyszczały determinacją.
- Dlaczego zszedłeś na ten temat? Chcesz namącić mi w głowie?
- Nie, po prostu uświadomić, że spieprzysz sobie życie wiążąc się z nim.
- Jesteś jego przyjacielem i tak mówisz?
Zastanowił się na moment ponownie sięgając po mój kochany likierek. Ale uwierzyłam mu w te wina, więc nie protestowałam.
- Przyjaciółmi jesteśmy tylko czysto biznesowymi, wiesz, szczerzy w tym względzie. Ale jeśli chodzi o życie realne to nie, przecież on mieszka tu, a ja w Turcji. Nie wytrzymałbym z nim ani tygodnia.
Zamrugałam kilkakrotnie.
- Nie wiem jak powinnam na to zareagować.
- Reagować może nie, ale iść przygotować mi łóżko tak. - wstał odpinając koszulę. - Zostaję tutaj.
- Co? - podniosłam głos stając przed nim. - Nie ma mowy, wychodzisz.
- Piłem, nie będę łamał przepisów.
- Kilka łyków nie zrobi różnicy.
- Zrobi. - złapał mnie za ramiona i przyciągnął niebezpiecznie blisko. - Wasza sypialnia też mi odpowiada, macie ogromne łóżko. Też planuję takie kupić.
- Dla kogo? Harnusi? Na spanie wystarczy wam mniejsze.
- Nie, ono będzie dla nas jak przyjedziesz mnie odwiedzić w Turcji.
- Chyba śnisz. - wyrwałam się z uścisku. - Jesteś dupkiem, nie lubię cię.
- Wcale tak nie jest. - minął mnie i zaczął wchodzić schodami na górę. Nie wiedząc co robić po prostu pognałam za nim. Stanął po środku sypialni mojej Harrego, a następnie odpiął swoją koszulę. Wylądowała ona na podłodze, a później spodnie.
- Chcę cię tylko uświadomić, że jak już tutaj nocujesz to na kanapie, łóżko jest moje.
- Teraz już nasze.
Wzięłam ogromny oddech opierając się o komodę. Działał mi na nerwy, przez tyle dni go nie widziałam i tak nagle się pojawia pakując mi się do łóżka.
- Nie, jeśli stąd nie wyjdziesz dzwonię do Harnusi.
- Droga wolna.
Stukałam miarowo palcem w drewno zastanawiając się, czym mogłabym go przestraszyć. I na nic się to zdało, bo nic nie wymyśliłam, a on podszedł do mnie powolnym krokiem.
- Więc zadzwonię do Harrego.
- To maminsynek na pewno nie odbierze. - prychnął. - Zamiast iść się napić przed tak ważnym dniem, on woli siedzieć z matką i patrzeć jak robi na drutach. Co można to można, ale on jest przed trzydziestką.
- Przestań robić się taki idealny, cały czas zbywałeś mnie, gdy Harnusia była obok i teraz naprawdę mam cię gdzieś.
Odwróciłam się na pięcie, ale przycisnął mnie do klatki piersiowej. Nie wyrywałam się, po prostu spojrzałam na niego z boku z założonymi rękami.
- Przyjechałeś tutaj w konkretnej sprawie? Pytam po raz drugi.
- Tak, kiedyś obiecałaś mi macanko.
- Więc dlaczego się rozebrałeś?
- Bo tobie też dam pomacać.
////////////////////////
Jezu
jutro
szkoła