Epilog

7.8K 753 287
                                    

Jak mnie ładnie poprosicie to zrobię drugą część, ale będzie ona o połowę krótsza (chyba). Wpadł mi do głowy pewien pomysł, więc może może... nic nie wiadomo. Zrobiłam okładkę, ale nie mam jeszcze ani opisu, ani prologu więc przekonajcie mnie jakoś, żebym się spięła i zrobiła to, a o szóstej macie drugą część :D

Bałam się.

Cholera jasna, stałam w tej ogromnej sukience przed lustrem, wraz z moją matką i naprawdę nie byłam gotowa po prostu wyjść i pojechać do kościoła. Kobiety, które zatrudniłam kończyły moje włosy i ostatnie detale mojej sukienki. 

Matka spojrzała na mnie, delikatnie się uśmiechając.

- Już czas kochanie, spóźnić się nie wypada.

- Tak, jasne. 

Złapałam moją suknie po bokach i uniosłam ją do góry. Kobiety pomogły mi założyć buty, a później siedziałam już w limuzynie. Matka jak na razie mi towarzyszyła wraz z drużkami, ale później postanowiliśmy, że tylko ja z Harry będę dzielić przestrzeń tego pojazdu. 

Stawiałam niepewne kroki wchodząc po schodach. Drzwi były pozamykane, więc nikt nie mógł mnie zobaczyć. Oprócz kilku znajomych, którzy z maleńkimi dziećmi chodzili sobie po kościelnym placu. Pomachałam im i po przywitaniu z tatą wzięłam głęboki oddech.

Złapałam go za ramię tak jak powinnam, a następnie na trzy  oboje popchnęliśmy drzwi.

I to był tak niesamowicie tremujące i dziwne, kiedy głowy wszystkich nagle się odwróciły się w naszą stronę. Harry stojący przy ołtarzu uśmiechał się szeroko z zaplecionymi z tyłu dłońmi. 

- Mam nadzieję, że oddaję moją córeczkę w dobre ręce. - tata lubił go, bo miał pieniądze. Gdyby Harry był biedny na pewno od tak nie wpakowałby mnie w jego ramiona.

- Niech się pan nie martwi.

Stanęłam obok mężczyzny na wyznaczonym miejscu i posłałam mu nieśmiały uśmiech. 

- Pięknie wyglądasz.

- Dzięki.

- Nie stresuj się. - złapał mnie za dłonie. - Wszystko będzie dobrze.

Pokiwałam głową. Patrzyłam jak drużbowie powoli podchodzą w naszą stronę. Zamrugałam kilkakrotnie robiąc dziwne ruchy głową. Zaglądałam pomiędzy przyjaciółmi, ale nie dostrzegłam go.

- Gdzie jest Zain? - szepnęłam cicho. Ksiądz pojawił się po środku i powitał nas głośno.

- Rozchorował się, ma okropny kaszel i katar.

- Czyli, że nie będzie go tutaj?

- Będzie. - zmarszczył brwi. - Ale zajmie miejsce gdzieś z tyłu, gdyby w razie czego się źle poczuł to wyjdzie. 

Zagryzłam wargę, mimowolnie spoglądając w bok.

Blond włosy, obcisła sukienka i sztuczne rzęsy. 

Tak.

Kobieta, która chciała mnie zabić siedzi nieopodal. Normalnie super się z tym poczułam, naprawdę... I mimo tego jak bardzo próbowałam sobie wmówić, że nie powinno mnie obchodzić, czy Zain na pewno jest obecny na ślubie, to cholera nie potrafiłam. 

Niby tak normalnie rozglądałam się po zgromadzonych, a zwłaszcza na ostatnie ławki. 

Nie widziałam go.

Spojrzałam w dół na swój dekolt sprawdzając, czy oznaki mojej niewiernej nocy zostały ukryte. Prosiłam Zaina, by nie gryzł mnie po szyi, czy nie robił jakiś tam malinek, ale jak się później okazało miałam trzy. Jedna pod uchem, a dwie tuż nad piersiami. Smarowałam te miejsca specjalną maścią, by zbladły, ale nic nie działało. Został mi jedynie makijaż, który uratował całą sprawę. 

- Słyszysz mnie?

- Co? - podniosłam zdezorientowana głowę.

- Siadaj, dlaczego jeszcze stoisz?

Spojrzałam ponownie po tłumie i zmieszana zajęłam miejsce obok Harrego. 

- Przepraszam, zamyśliłam się. 

Pokiwał jedynie głową. Tym razem byłam uważna, kiedy mieliśmy wstać i można było powiedzieć,że pierwsza wystrzeliłam na równe nogi.

Kątem oka dostrzegłam małe kuzynki Harrego z poduszeczką z obrączkami. Siedziały grzecznie i czekały na swoje pięć minut. Skrzywiłam się nieznacznie, kiedy cała ceremonia mijała w zawrotnej prędkości. Nim się oglądnęłam dziewczynki już szły w naszą stronę i stanęły w wyznaczonym miejscu. 

Harry sięgnął po obrączkę i z uśmiechem na ustach mówił coś. Coś, bo byłam na tyle oszołomiona, że nic nie rozumiałam. Poczucie winy uderzało we mnie z każdą chwilą, a wzrok wypalający dziurę w moich plecach był okropny. Rzecz jasna należał do mojej teściowej... nie. Odsunęłam dłoń, kiedy chciał chwycić za palce i wsunąć obrączkę. 

Te dwie noce i delegacja na którą mnie wysłał podziałała na mnie nie tak jak powinna, dlatego też ja sama nie mogłam się z tym uporać. Wszystko krzyczało we mnie, abym przerwała ceremonię, więc musiałam zaryzykować.

- Skarbie nie bój się, daj dłoń, muszę włożyć ci obrączkę.

- Ja... ja nie chcę.

- Co? - zmarszczył brwi. - Nie gadaj głupot.

- Nie. - wzięłam się w garść. Moja dolna warga zadrżała, a ciałem wstrząsnął szloch. Dlaczego do cholery jasnej płakałam? - Przepraszam, ale nie mogę za ciebie wyjść.

I sekundę później złapałam moją sukienkę po bokach i pognałam w stronę wyjścia. Nie przemyślałam faktu, że mógłby mnie ktoś zatrzymać, a ponowna konfrontacja z Harrym nie byłaby fajna.

Nieudolnie zbiegłam po schodach i jak wariatka rozglądałam się po parkingu.

I znalazłam go. Stał oparty o samochód paląc swojego papierosa parę metrów ode mnie. Oglądając się instynktownie ruszyłam w jego stronę drąc swoją sukienkę. 

- Natasza. - wytrzeszczył oczy, kiedy mnie zobaczył. - Co ty wyprawiasz?

- Dla naszego dobra radzę ci wsiadać do auta i pomóc mi uciec.

Patrzył na mnie przez moment, aż w końcu skinął głową i pomagając mi zająć miejsce ruszył z piskiem opon. Moje dłonie trzęsły się z nadmiaru emocji, a jedyne co zdążyłam zauważyć w lusterku to Harrego stojącego na szczycie schodów.

Widział z kim uciekłam. 

/////////////////////////

Także macie notkę na samej górze i już od was zależy :D
I przepraszam za błędy, rozdział na szybko.

Arab blood {Z.M}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz