Clary

1.6K 91 11
                                    

Clary stała na skarpie wielkiej góry w Idrisie. W dole obraz tworzyło malownicze miasto, stolica Idrisu - Alicante, zaś po drugiej stronie słońce jak w lustrze odbijało się w jeziorze Lyn. Mienione różnymi kolorami, wydawało się bardziej magiczne niż w rzeczywistości było. Clary mocno zaczerpnęła wdechu. Rześkie powietrze orzeźwiło jej umysł, jej rude loki rozwiało na wszystkie strony, które wyglądem przypominały ogien. Dziewczyna zeszła w dół góry i usiadła na piasku przy jeziorze. Obserwowała je z niezwykłym podziwem. Wydawało jej się, że wzrokiem może dosiegnąć tego, co znajduje się po drugiej stronie horyzontu. Delikatnie wstała i radośnie podeszła do brzegu. Zanurzyła w wodzie jedną nogę, zaraz drugą. Zamknęła oczy. Cieszyła się tym niezwykłym czasem. Czasem, w którym dominował spokój i radość. Brakowało tylko jednej osoby..
"Clary" usłyszała głos za sobą. Natychmiast otworzyła oczy. Drgnęła, ale nie zareagowała. Przypominał jej głos Jace'a. Pewny siebie, lekko arogancki ton. Głos, który kiedyś przyprawiał ją o dreszcze,w którym mogła zatracić się do woli. Pewnie pomyślałaby, że to sam Jace, gdyby nie wiedziała, że odszedł z Sebastianem.
"Clary" zaraz odezwał się drugi głos. Ten był uroczy, całkiem niepewny, z odrobiną niedowierzania. Brzmiał zuupełnie jak Alec. Tym razem obróciła się. Zamarła.
Miała rację. Głosy należały do Jace'a i Aleca. Stali przed nią. Oboje byli skuci, brudni, mieli potargane ciuchy i rany na ciele. Clary zdusiła krzyk. Zrobiła krok do przodu, patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Ani kroku dalej - zabrzmiał głos za nią. Rozpoznała go bez problemu.
Jej brat. Sebastian.
- Co tu robisz?- zapytała Clary, przez zaciśnięte zęby. Sebastian szedł powoli w jej stronę. Na jego twarzy błąkał się chytry uśmieszek.
- Dokąd Ty pójdziesz, i ja pójdę - odparł arogancko, patrząc jej w oczy. Mrugnął do niej. Clary zatrzęsła się z wściekłości. Cytował część przysięgi parabatai. I to w obecności Aleca i Jace'a. Sebastian jednak nic sobie z tego nie robił. Udawał, że nie widzi jej reakcji i zręcznie ją ominął. Stanął między Jacem i Aleckiem.
- Oj siostrzyczko, siostrzyczko. Nie ładnie. Dwóch chłopaków w jednym czasie? I to przyjaciół? - Sebastian zaśmiał się pod nosem.
- Co Cię obchodzi moje życie? - spytała - To nie dotyczy Jace'a i Aleca.
- Obchodzi i jak najbardziej to dotyczy  ich obu. Ale nie podoba mi się to, w jakim kierunku idzie twoje życie miłosne. Chce Ci tylko pomóc - uniósł obie ręce do góry w obronnym geście.
- Moje życie miłosne? Ale ja nie.. - nie dokończyła. Nie miała odwagi. Spojrzała na Jace'a. Nie patrzył na nią. Utkwił wzrok w ziemi. Spojrzała na Aleca. Jego niebieskie oczy jarzyły taką intesywnością, krzyczały do niej, wołały ją. Chciała się w nich utopić, dać się pochłonąć, zapomnieć o wszystkim i wszystkich.
Ta myśl ją przeraziła, lecz jej ciało wbrew niej zareagowało. Jej brzuch delikatnie się zacisnął, a po jej całym ciele przeszła przyjemna fala ciepła. Sebastian spojrzał na nią triumfalnie, jakby własnie tego się spodziewał. Podszedł do niej bliżej. Clary nie mogła się ruszyć.
- Właśnie o tym mówię, siostro. I bardzo, ale to bardzo, nie podoba mi się, że dotyka Cię inny facet - zamilkł i dodał szeptem - No chyba, że ja.
- Ty chory zboczeńcu - krzyknęła i rzuciła się wprost na niego. Złość buzowała w jej żyłach, chciała zetrzeć mu z twarzy ten chytry uśmieszek. Dziewczyna jednak została powstrzymana. Ktoś za nią stał i uniemożliwił jej dalsze poruszanie się. Clary wierzgała nogami, ale osoba za nią okazała się niezwykle silna. Próbowała odwrócić się i spojrzeć kto to, ale jego uścisk był zbyt silny.
- Chcę Ci tylko pomóc - Sebastian dotknął jej policzka i odwrócił się w stronę Jace'a i Alecka. Stanął pomiędzy nimi. W jego dłoni lśnił sztylet - Teraz wybierzesz. Możesz uratować tylko jednego.
- Clary - usłyszała łamiący się głos Aleca. Serce jej stanęło - Nie rób tego. Nie daj mu się zwieść.
- Ja..
- Tik tak. Czas ucieka, słonko.
"Możesz uratować tylko jednego". "Tylko jednego". Kiedyś wybrałaby Jace'a. Był jej pierwszą prawdziwą miłością. Z nim chciała się zestarzeć, przy nim chciała się budzić każdego ranka i witać nowy dzień. Teraz Alec. Ich relacja obróciła się o 360 stopni. Nie przepadali za sobą, potem byli przyjaciółmi. A teraz ten pocałunek. "Nie, nie, nie" krzyczała w głowie. Jedna osoba była temu wszystkiemu winna i był nią Sebastian.
- Ty sukinsynu! - wrzasnęła i wyrwała się z uścisku. Biegła w stronę Sebastiana. Widziała jego twarz, był tuż przed nią. Wpadła na niego... I nic. Jakby był iluzją. Zdezorientowana odwróciła się. Teraz stał za nią. Jace i Alec klęczeli. Twarz Sebastiana wyrażała rozczarowanie i zwycięstwo.
- Zła odpowiedź - warknął i wbił sztylet w pierś Aleca.
A następnie Jace'a.
- Teraz nie będziesz mieć ich obu. Zostaliśmy razem. Tylko Ty i ja, moja siostro. Wkrótce się o tym przekonasz.
Clary obudziła się z krzykiem.

***

Alec omijał Clary przez ostatni tydzień. Mijali się czasem na korytarzu, ale chłopak udawał, że z kimś rozmawia bądź, że ma coś do zrobienia. Aleca wysyłano na różne misje, w których wykryto niebezpieczną obecność demonów. Clary w tym czasie pomagała w Instytucie w tworzeniu nowych run i testowaniu ich. Maryse i Robert Lightwoodowie przebywali obecnie w Instytucie. To oni zlecili Clary jej zadanie, chociaż chciała walczyć. Isabelle wyruszała z Aleckiem. Kilka dni temu rozpoczęła się seria morderstw. Zginęło 3 Nocnych Łowców. Każdy miał znak na ciele. Literę S wyciętą sztyletem na szyi. S jak Sebastian. Jej sny się sprawdzały. Wrótce miała zostać sama. Tylko ona i Sebastian.

Clary chciała z kimś porozmawiać, komuś się zwierzyć, jednak jedyna osoba, którą w tym momencie miała na myśli, nie chciała z nią rozmawiać. Simon nie wiedział co wydarzyło się między nią, a Aleckiem. Nie chciała mu tego mówić, bo wiedziała, że to był błąd. Wydarzyło się raz i nigdy miało się nie powtorzyć. 
Clary dawno nie rysowała. Oprócz run, nie pamięta kiedy ostatni raz trzymała w palcach ołówek. Zabrała przybory i usiadła na swoim łóżku. Rysowała z pasją. Szkicowała Jocelyn. Oddawała na papierze jej urodę Fairchildów. Jej delikatne rysy, zielone oczy, grube, rude loki, szeroki uśmiech. Zaraz obok niej Luke, z oczami wilkołaka, w przekrzywionych okularach. Obejmował Jocelyn. Pod nimi, na trawie siedziała ona sama. Wydawała się najszczęśliwszą osobą na świecie. Drugi rysunek przedstawiał dwa anioły. Jednego dobrego, drugiego złego. Pierwszy anioł, dobry. Miał niebieskie oczy jak ocean o wschodzie słońca. Okalały je długie rzęsy, które podwijały się na końcach. Jego włosy były czarne. Skrzydła mieniły się bielą i złotem. Iskrzyły dobrocią.
Drugi anioł był aniołem upadłym. Miał złote oczy, blond włosy, czyste anielskie rysy. Można by sądzić, że był Stróżem, gdyby mnie otaczająca go ciemność i ręce wychodzące z niej, porywające go w samą otchłań mroku. Jego skrzydła były czarne i rozpostarte.
Kolejne rysunki to Alec i Jace. Jace po stronie mroku, a Alec - światła, który próbował wciągnąć go na dobrą stronę. Teraz Clary dopasowała rysunki aniołów do dwóch Nocnych Łowców. Alec był Aniołem Stróżem, zaś Jace - Upadłym.

***

Gdy Clary weszła do kuchni, był już wieczór. Po szkicowaniu przyszła jej do głowy kolejna runa, którą szybko narysowała i opisała jej znaczenie. Teraz siedziała sama za blatem stołu i czekała, aż następna grupa Nocnych Łowców (w tym Alec i Izzy) powróci do Instytutu. Rozmawiała chwilę z Simonem, chociaż nie o tym, co najbardziej ją trapiło. Czuła się, że zrobiła coś niewłaściwego. I w zasadzie tak było. Całowała się z parabatai swojego byłego chłopaka. Chłopaka, którego otaczał mrok i któremu musiała pomóc. Mimo, że sam tego nie chciał.
Nadal czuła coś do Jace'a. Był jej prawdziwą miłością. Ale radziła sobie bez niego. Zapomniała. Wszystko dzięki Alecowi. Te myśli ją przerażały, ale tak własnie było. Zakazany owoc smakuje najlepiej.
Jej myśli przerwały otwierane drzwi Instytutu i echo szmerów i rozmów odbijających się od ścian korytarza.
- Złapaliśmy faerie!
- Faerie to zdrajcy!
- Nie można ufać faerie!
Okrzyki Nocnych Łowców, w tym Aleca wyrwały Clary z rozmyślania. Popędziła biegiem w stronę korytarzy.

---------------------------------
Witajcie! Miesiąc nad morzem prawie mi minął (zdałam matme, ledwo, ale zdałam!!) i tydzień temu w nocy napisałam trochę nowego rozdziału. Dziś go skończyłam :)
Jednak ff nadal jest zawieszone, bo nie jestem pewna czy na pewno w lipcu i sierpniu będę miala czas na pisanie. Ale dziś wracam na chwilę!!
Rozdział jest zatytułowany "Clary", bo wyraża  odczucia i myśli po pocałunku z Aleckiem z jej perspektywy. Jest mało Clalecowy tak uprzedzam!
Miłego czytania! :*

Nie pozwól mi odejść | CLALEC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz