d z i e w i ę ć

5.1K 483 58
                                    

Ranek był taki sam jak zwykle. Kawa, śniadanie dla Claudii, wyprawienie jej do szkoły i jazda do pracy. Jednak teraz było coś nie tak. Zobaczyłem kogoś stojącego przy budynku. Różowowłosy Niall stał pod komendą opierając się plecami o ścianę. Miał na sobie szarą bluzę z kapturem na głowie, spod którego wystawały różowe kosmyki. Palił papierosa i obserwował dym, który wylatywał spomiędzy jego warg. 

Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w jego kierunku. Stanąłem przed różowowłosym, a on wyrzucił niedopałek na ziemię, gasząc go butem.

- Czyli jednak areszt? - spytałem zły.

- Bez agresji - wyszczerzył do mnie rząd białych zębów - Przyszedłem oddać własność, a Pan władza taki niemiły?

- Gdybyś oddał mi to wczoraj, nie byłbym wściekły - powiedziałem wyciągając dłoń w jego kierunku - Kajdanki i odznaka.

Przygryzł kolczyk w wardze i uniósł swoją dłoń, uderzając w moją z szerokim uśmiechem. 

- Jesteś taki gburowaty staruszku - wywrócił oczami widząc jak zaciskam zęby ze złości. Podał mi moją odznakę i kajdanki. Zobaczyłem, że zamek w nich jest rozwalony.

- Są zepsute - zauważyłem marszcząc brwi.

- Jakoś musiałem się z nich wydostać - powiedział patrząc na mnie. Zauważyłem, że zmienił kolczyk w nosie z obręczy, na małą kuleczkę, tak samo ten w brwi, również na dwie czarne kuleczki. Oczu nie miał podkreślonych czarną kredką i byłem ciekaw, jak wygląda bez reszty ozdób. Choć w nich też wyglądał nieźle.

- Moja propozycja z seksem za znaleźne wciąż jest aktualna - odezwał się nagle, a ja zrobiłem krok do tyłu, przez co się zaśmiał - Gapisz się na mnie. 

- Nie znalazłeś moich rzeczy. Ukradłeś je - pokręciłem głową wsuwając odznakę i zepsute kajdanki do tylnej kieszeni. 

- Tylko idiota wkłada tak ważne rzeczy, do kieszeni do której naprawdę łatwo się dostać - powiedział unosząc jedną brew z kpiącym grymasem wymalowanym na twarzy. 

Czy on właśnie nazwał mnie idiotą?

- Miło było Panie władzo, ale muszę znikać - westchnął jakby naprawdę było mu przykro, że musi iść - Może następnym razem, uda mi się dobrać Panu do spodni - zassał dolną wargę i odepchnął się od ściany. Odwróciłem głowę, bo wizja tego chłopaka na kolanach przede mną, stawała się za bardzo kusząca - Do zobaczenia Panie władzo.

- Mam nadzieje, że gdzie indziej niż na komendzie bądź przed nią - mruknąłem.

- Liczę na pańską sypialnie - powiedział przez ramię. Fuknąłem cicho i ruszyłem do wejścia. Zerknąłem jeszcze za siebie, by zobaczyć jak chłopak wsiada do czarnego auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy, ale od strony pasażera. Samochód odjechał z piskiem opon, a ja wszedłem do budynku.

Line of Fire | Ziall ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz