Senność

41 18 3
                                    

O zachodzie
Kiedy okiennice kamienic
wreszcie się zamykają
A Żuraw pokornie całuje
tafle Motławy na dobranoc
Ty rozgrzeszasz historię
ceglanych murów
Jak zwyczajny przechodzień
w dżinsach i koszuli
Spacerujesz w tej nocnej ciszy
między snami
I tylko księżyc zna kolor Twoich oczu
Łowiłeś w sieci marzenia
mieszkańców tego Grodu
by skropić ich pierworodność
Ukształtować dusze i na zawsze
zamknąć w bursztynie
Wbić w bagnisty grunt pale prawdy
A swoje oblicze upamiętnić
na awersie talara
Mimo zamkniętych drzwi wchodzisz
do Sieni
Dziwią się królowie na plótnach
I święty Jakub z muszla
odnaleziona po latach w dłoni
A sale - to czerwienią się to bledną
Idąc do góry zawstydzasz nimfę
uwieszoną nad krętymi schodami
Stare szafy w Kamlarni
chrapia tajemnicą
Ukryci w nich apostołowie
czekają na znak
Wierni Twoim obietnicom
Przepełnione krwią remery
zmieniają swój kolor
Zatrzymujesz się w Sali Kominkowej
Gdzie zamiast prawdziwego ognia elektryczne iskry
Tu nie zagrzejesz ryby
ani nie rozmnożysz chleba
O wschodzie przyjdą
muzealni pracownicy
Wyfroterują Twoje ślady
Byś na nowo mógł wypowiadać
zmęczone dziennością
To Stare Miasto

Z Duszą MotylaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz