Rozdział 8

109 10 4
                                    

Nadszedł kolejny zły dzień.Dziś nie będzie operacji ale powiem.Operacja tyczyła mózgu. Mój Justin uderzył głową w kamień.

W dzwiach zobaczyłam wyjeżdżające łóżko, na którym leżał Justin. Byłam bardzo zdenerwowana, wszyscy byli.
Zapytałam lekarza co się dzieje?
-Pacjentowi się pogorszyło. Natychmiast musimy go przewieść na sale i operować.

Jak to ja, popłakałam się ale w tedy miałam ogromny powód. Myślałam o najgorszym. Albo Justin zostanie kaleką albo... umrze...
Podeszła do mnie pielęgniarka i podała mi leki uspakajające. Jednak nie mogłam się uspokoić nawet po silnych tabletkach.

Operacja przebiegała już 2 godziny. Byłam bardzo niecierpliwa. Minęła kolejna godzina. W tym momencie przypomniałam sobie o swoich przyjaciołach do których nie odzywałam się od mojego wyjazdu.
Zadzwoniłam...
- Jestem w szpitalu. Mój chłopak Justin ma operacje. Nie miałam czasu do was zadzwonić. Przepraszam
I się rozłączyłam. Pewnie było im przykro, że nie kontaktowałam się z nimi. Miałam wiele innych rzeczy na głowie.

Po chwili wyszedł lekarz mojego Księcia. Zabrał nas do pokoju lekarzy i powiedział przykrym głosem
- Jestem Lekarzem Justina. Operacja skończyła się... Justin... Justin... On...
Umarł... Miał zgon
Jemu nie udało się walczyć.
Wszyscy popadliśmy w silny płacz.
Teraz myślałam tylko o samobujstwie.
Moja matka się zmieniła. Chciała zostać w Kanadzie z mojego powodu.
Choć mi było już obojętne! On zabił się przeze mnie. Nienawidziłam siebie. Wzięłam schowaną żyletke i pobiegłam do łazienki.
Zamknęłam się i podcięłam sobie żyły
😀 KONIEC 

Troche dramatyczne XD dawać gwiazdki 😘

Coś Więcej Niż PrzyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz