Rozdział 10

709 25 11
                                    

Ciemność otaczała nas ze wszystkich stron. Na szczęście kilka metrów dalej paliły się pochodnie co było dość dziwne. W końcu praktycznie nikt tu nie wchodził.
Włoski na ciele stanęły mi dęba. Byliśmy bardzo ciekawi rozmowy sułtana z matką, dlatego ruszyliśmy przed siebie mając nadzieję, że jakimś cudem znajdziemy przejście, w którym będziemy słyszeć ich rozmowę.
Staraliśmy się iść bezgłośnie aby coś usłyszeć. Co pare kroków po lewej stronie stały duże, drewniane drzwi, każde zamknięte. Przysłuchiwaliśmy się, lecz im dalej szliśmy tym bardziej byliśmy zdezoriętowani. Otaczała nas ciemność, gdyż pochodnie już dawno się wypaliły. Nagle usłyszeliśmy podniesione głosy. Ktoś musiał krzyczeć, jednak byliśmy na tyle daleko, że dla nas był to ledwie dosłyszalny szept. Lekko szturchnęłam Mehmeta i Osmana, delikatnie ciągnąc ich za sobą. Im dłużej szliśmy, tym głos był lepiej dosłyszalny. Już wiedziałam kto krzyczał. Sułtan. Był bardzo zdenerwowany.
Skręciliśmy w prawo i przeszliśmy pare kroków nim dostrzegłam ledwie widzoczne drzwi. Na szczęście moje oczy przyzwyczaiły się do mroku. Leciutko pchnełam dębowe drzwi. Cichutko skrzypiąc otworzyły się. Ucieszyłam się, gdyż były to pierwsze otwarte wrota w tym korytarzu. Weszliśmy do środka. Nadal wszędzie było ciemno. Idąc po omacku, wymacałam ściany. Znajdowaliśmy się w dużym, pustym pokoju. Na jednej ze ścian były dwie, wystające i zakrzywione rury.
Z jednej z nich słychać było (bardzo wyraźnie) krzyki ojca oraz płacz babki. Domyśliłam się, że w komnacie musiała być także sułtanka Kösem. Pewnie tak jak zawsze stała po prawej stronie padyszacha, pół kroku za nim.
Obok prawej rury stał mały stolik, jedyny mebel w pokoju, na którym stał knot oraz zapałki. Wziełam jedną z nich i przejechałam po chropowatej, zimnej ścianie, sprawiając, że zapałka zapaliła się. Podpaliłam knot i przystawiłam palec do ust braciom, każąc aby byli cicho. Wytęrzyłam słuch:
- Jak to wypadek?!- Zagrzmiał głos ojca.
Wychodziło na to, że niewiele zdążyli ustalić od czasu wejścia sułtanki Valide do komnaty sułtana.
- Dostała od twojej służki pogrzebaczem do węgla, to miał być wypadek?! Przez przypadek zamachneła się na sułtankę Safiye?!- kontynuował ojciec.
- Oooonna, sssułtaaaankaaa babka za bardzo ssssię pocchhyliła i dostała...- Babcia się jąkała bardzo szlochając.
- Nie kłam kobieto!- Usłyszałam uderzenie. Ojciec najwyraźniej spoliczkował babkę.
- Pannnie mówwwię ppprawdddę!- sułtanka rozpłakała się jeszcze bardziej. Miałam przeczucie, że sułtanka kłamie. Bardzo mnie to smuciło. Kochałam babkę,byłam z nią bardzo blisko, dogadywałam się z nią lepiej niż z matką. To ona mnie tak naprawdę wychowała. Chciałam, aby przeczucie mnie myliło, ale w słowach babki nie było tej pewności. Była na przegranej pozycji. Ze łzami w oczach czekałam na straszliwy wyrok.
- Kara śmierci!- Głos ojca przeszył przeraźliwy szloch sułtanki.
Osunełam się na ziemię, lecz złapał mnie Osman. Razem z Mehmetem pomogli mi wstać. Podtrzymywałam się ramienia starszego księcia, podczas gdy młodszy poszedł zgasić knot. Chciałam poczekać, usłyszeć jak duszą babkę, ale bracia mi na to nie pozwolili- wiedzieli,że bym się już całkowicie załamała.
Wyszliśmy razem smutni. Całą drogę do wyjścia szlochałam i podpierałam się na ramieniu Osmana. Bracia starali się trzymać uczucia na wodzy, szli bardzo poważni.
Cicho wyszliśmy z ukrytego korytaża. Poraziło mnie światło dzienne. Całą trójką skierowaliśmy się do mojej komnaty. Drzwi otworzyła nam moja druga służka Orkide. Zauważyłam, że Mehmet patrzył na nią o sekundę za długo.
Położyłam się na łóżku i zaczełam płakać. Razem ze mną płakali też bracia. Razem przeżywaliśmy utratę kolejnej bliskiej osoby.


Hej miśki :*. Nikt nie przysłał pracy na konkurs ╥﹏╥ więc został on anulowany. Pozdrawiam ( ˘ ³˘)❤

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 01, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sułtanka Selen ||CHWILOWO ZATRZYMANE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz