Rozdział 7

524 29 5
                                    

*Mehmed Girej Chan*
Stałem przed komnatom władcy. Sam nie wiedziałem po co. Od ponad 8 lat byłem Chanem Krymskim, co wiązało się z tym, że Krym stal się moim domem, jednak przeszło 3 dni temu coś kazało mi przyjechać do Stambułu. No i jestem. Od 10 lat nie byłem w Seraju.
-Desturrr Selen Sultan Hasektery!
I wtedy ją zobaczyłem. Szła korytarzem. Jej długie czarne jak smoła włosy delikatnie powiewały, niebieskie oczy błyszczały w świetle świec, pełne, czerwone usta wygięte były w łuk. Była smutna. Miałem ochotę podbiec do niej i sprawić by się uśmiechneła, ale niestety nie mogłem tego zrobić. Patrzyłem na nią i dopiero po paru sekundach zauważyłem, że to przecież jest córka sułtana. Tak się zmieniła! Z malutkiej dziewczynki wyrosła na piękną kobietę.
Gdy podeszła do mnie skłoniłem się nisko.
-Sułtanko.
I wtedy nagle zemdlała, prosto w me ramiona.
-Sułtanko,sułtanko!- Lekko nią potrząsałem jednak ona nadal bezwładnie leżała w moich rękach.- Sułtanko. Straże szybko idźcie po medyka!
Nie mogłem uwierzyć. W moich ramionach spoczywał anioł. Gdy na nią patrzyłem czułem się jakbym mógł przenosić góry. Pamiętam to uczucie. Wygasło ono 18 lat temu. To wtedy sułtanka Fahryie prosto w twarz wykrzyczała mi, że mnie nie kocha. Że mnie nienawidzi. Szkoda tylko, że jej oczy mówiły wtedy co innego.
-Co się tutaj dzieje?- Sułtan wyszedł ze swej komnaty.
-Panie, sułtanka Selen zemdlała.
-Wezwaliście medyka?!
-Tak panie.
- Zanieś ją do mojej komnaty.
Podniosłem się z ziemi z sułtanką na rękach i weszłem do komnaty sułtana. Swojego anioła, lekkiego jak piórko połorzyłem na wielkim łożu, obitym purpurową satyną wyszywaną złotą nicią. Całość owijał długi granatowy baldachim w złoto-purporowe wzory przypominające pióra.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść.- Sułtan chodził nerwowo w kułko.
-Sułtanie.- Pałacowy medyk nisko się skłonił.
- Co się stało mojej córce?
Stary mężczyzna podszedł do chorej i zaczął wyjmować ze swojej teczki malutkie fiolki z kolorowymi płynami w środku.
-Mehmecie dziękuję ci za przyniesienie mojej córki. Możesz odejść.
Nie miałem ochoty opuszczać mego anioła, jednak nie miałem wyjścia. Odwróciłem się i skierowałem do przygotowanej wcześniej dla mnie komnaty. Cały czas myślałem o sułtance.
Przed wejściem do komnaty czekały dwie służące oddane mi do dyspozycji. Wchodząc słyszałem szept i chichoty dziewcząt. Domyślałem się, że mówiły o mnie.
Moja komnata była duża i bogato zdobiona, tak jak na Chana Krymskiego przystało. Bezwładnie opadłem na wielkie łoże z baldachimem i zamknąłem oczy przypominając sobie każdy szczegół na twarzy sułtanki Selen.

Sułtanka Selen ||CHWILOWO ZATRZYMANE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz