Dwie brudne sprawy

320 42 15
                                    

- To jest błoto - oznajmił Vash trochę niepewnie. Wolno podążył za Arthurem, który obszedł ciało dookoła.

- To są błotniste ślady butów - uściślił Kirkland. Oczy mu się zaświeciły, wreszcie zaczął wyglądać na zainteresowanego sprawą. - Prowadzą... - przeszedł parę kroków i dotarł do tylnych drzwi wyjściowych - ... OD zewnątrz. Problem w tym...

- ... że tylko w jedną stronę, do ofiary, zamiast tam i z powrotem - skończył Zwingli. - Trochę się nad tym nagłowiliśmy. W końcu doszliśmy do wniosku, że to musiałby być ślady jego butów. Rozumiesz, wyszedł, ubrudził podeszwy i wrócił, zostawiając błoto. Z jakiegoś powodu ściągnął buty, stanął w skarpetkach, został zamordowany i z jakiegoś powodu...

- Te buty zniknęły? - Arthur pokręcił głową z rozczarowaniem. - Stanowczo za dużo "z jakiegoś powodu". To znacznie bardziej skomplikowane, ale musi mieć swoje logiczne wytłumaczenie.

- Nie zawsze wszystko podlega prawom logiki - Vash wzruszył ramionami.

- To podlega - odparł stanowczo Kikrland, przemierzając pokój szybkim krokiem. W końcu dotarł do drzwi, którymi wcześniej wszedł na zaplecze. Nagle obrócił się, jakby wpadł na nowy pomysł. - Sprawdzaliście, skąd mogło pochodzić to błoto? Gdzie jest taka ziemia, gdzie padało?

- To nie jest żaden specjalny rodzaj gleby, a padało prawie wszędzie w obrębie paru kilometrów - Vash pokręcił głową. - Nie do ustalenia.

- Hmmm...

- Hmmm?

Arthur w zamyśleniu przyłożył dłoń do ust.

- Niektórzy ludzie chowają coś w butach, prawda?

- Co masz na myśli? - spytał Zwingli, szeroko rozkładając ręce. - Sugerujesz, że ofiara miała coś w butach i z tego powodu zabójca je zabrał? To brzmi jeszcze gorzej niż moja teoria... Prędzej uwierzę, że morderca je kolekcjonuje.

Detektyw wzruszył ramionami. Palcami w czarnej rękawiczce przeczesał włosy, drugą chowając do kieszeni.

- Ja tylko rozważam wszystkie opcje. Szukam motywu kradnięcia ofierze butów. Cały czas mam wrażenie, że coś mi umyka...

- Znam to uczucie - Zwingli pokiwał głową i przejechał palcem po ekranie wyciągniętego z kieszeni telefonu. - Chyba zaraz w końcu tu dotrą - zmienił temat, mając na myśli swoich kolegów po fachu.

Arthur wyciągnął dłoń w kierunku klamki.

- To ty tu czekaj na tą swoją ekipę od ciał, a ja...

Tylne drzwi wyjściowe uchyliły się powoli. Detektyw i policjant rzucili sobie pewne spojrzenia i zamarli tak, jak stali.

Tylko lewa dłoń Vasha niebezpiecznie zbliżyła się do pistoletu na pasku.

Drzwi na moment stanęły, żeby po chwili znowu lekko drgnąć. W końcu tajemniczy ktoś otwarł je jeszcze trochę i wślizgnął się do środka. Na widok patrzących na niego ludzi - w tym jednego policjanta - podskoczył, jakby miał zamiar uciekać, a później uniósł ręce.

- Panowie... Ja nic nie... CZY TO JEST KREW?

Arthur opuścił rękę i spokojnie patrzył, jak chłopak zrywa się do krótkiego biegu. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy, nosił okulary. Brązowa, nieco za duża kurtka powiększała jego sylwetkę, ale mimo to i tak wyglądał jak typowy nastolatek.

Chłopak zamarł tuż przed ciałem Feliciano. Przez chwilę po prostu patrzył, jakby nie wierzył w to, co widzi. A może faktycznie nie wierzył?...

[APH] Sprawa kawiarni "Słonecznik"Where stories live. Discover now